~ 16
~
Twoje problemy nie mogą być
gorsze od moich.
Minęły dwa dni odkąd zniknęła Bonnie
i poszukiwania wcale nie szły dobrze. Dziewczyna mogła być wszędzie, ale na
razie nie było jej nigdzie. Wiele razy Jeremy mówił jej o możliwości
zlokalizowania Bennett przez najzwyczajniejsze zaklęcie, jednak Liz zbywała go
za każdym razem, mówiąc że nie ma żadnej jej rzeczy, która pomogłaby w
wykonaniu tego. Elizabeth i tak była zła na siebie, że zamiast od razu
zainterweniować magią ona postanowiła posłuchać Vanjah. I dopiero w ostatniej
chwili zdobyła się na to, żeby pomóc Bonnie, jednocześnie informując o tym
wampirzycę. Nie spodziewała się jednak, że Vanjah powie to Mikaelsonowi.
Mimo wszystko Carter najbardziej
zainteresowała się właśnie Vanjah. Chciała wiedzieć o niej więcej niż sam fakt,
że kiedyś była czarownicą i jest możliwie z nią związana więzami krwi. Aż
trudno było jej uwierzyć, że tuż przed nią stała jej praprababcia, która w
dodatku jest wampirem. Babcia Liz - Cheyenne nigdy nie wspominała o
swojej babci, jedynie o mamie. O Haylieneh wiedziała bardzo dużo, zawsze
ciekawiły ją opowieści o matce Cheyenne, ale zawsze chciała dowiedzieć się
czegoś o matce Haylieneh. Jednak babcia Elizabeth nie mówiła o niej za wiele.
Tylko tyle, że zniknęła, kiedy Haylieneh była mała i dziewczynka wychowywała
się z ojcem. Liz chciałaby dowiedzieć się jeszcze tylu rzeczy, jednak równo z
ukończoną przez nią osiemnastką i ze śmiercią jej matki wyprowadziła się od
babci, zaczynając "nowe" życie. Od tamtego momentu działo się bardzo
dużo w jej życiu. Od nowej szkoły do zostania czarownicą. Przez wszystkie nowe rzeczy
musiała przejść sama, ponieważ trudno było jej znowu spotkać się z babcią i
przypominać sobie o swojej mamie. Postanowiła i tak pozostało.
Blondynka westchnęła i spojrzała na
Jeremiego, chcąc odgonić od siebie myśli o zmarłej mamie. Mimo nie zbyt miłej
sytuacji, cieszyła się przebywaniem z młodszym Gilbertem. Lubiła z nim
rozmawiać, rozmowa z Jeremim przychodziła jej nadzwyczaj naturalnie i bardzo ją
cieszyła za każdym razem, nawet jeśli rozmawiali krótko.
- Znajdziemy ją - chciała go
pocieszyć.
- Musimy - odparł zdeterminowany i
westchnął. - Naprawdę nie mogłabyś użyć zaklęcia lokalizującego? - spytał wręcz
błagalnym głosem.
- Przykro mi, Jer - zmarszczyła
delikatnie. - Chciałabym, ale nie mogę.
- Spróbuj - zachęcał dalej, stając w
miejscu, a za nim Liz. - Przywróciłaś życie Bonnie, na pewno to nic takiego po
prostu ją odnaleźć - chwycił jej ramiona, przekonując do własnego zdania.
Cóż, nie było to dla niego tajemnicą,
że Elizabeth miała potężną moc i wątpił, żeby jakiekolwiek zaklęcie sprawiło
jej trudność.
Przez plecy Carter przeleciały
dreszcze i nie mogła powstrzymać się od zerknięcia na jego usta. Otrząsnęła się
szybko w głowie, karcąc się za te niedorzeczne myśli i uniosła wzrok wyżej. Tak
bardzo chciała zostać w tej pozycji, tak wielką sprawiało jej to przyjemność,
że przez chwilę nie umiała się odezwać. Najzwyczajniej w świecie odebrało jej
mowę. Według niej zachowywała się idiotycznie, jak zauroczona nastolatka i
wolała, żeby nikt nie zauważył jej stanu, a już szczególnie Jeremy.
- Mogę spróbować - zgodziła się, tym
samym wracając myślami z powrotem.
Poszli do sklepu papierniczego, w
którym kupili mapę Las Vegas i zniknęli w ustronnym miejscu, żeby nikt ich nie
zauważył. Padło na starą kamienicę. Blondynka rozłożyła mapę przed sobą na
podłodze i wyciągnęła ręce nad mapę. Wszystkie swoje myśli skupiła na pannie
Bennett i starała się myśleć tylko o niej, co było trudne ze względu na
siedzącego tuż obok niej szatyna. Postanowiła jednak, że zignoruje go na ten
czas i zajmie się swoją rolą. W końcu to ona pozwoliła Kolu zabrać Bonnie i
musiała to naprawić.
Jeremy z uwagą obserwował poczynania
Elizabeth, która zdawała się nic nie robić, jednak po chwili zobaczył jak
papier zaczyna jakby... wsiąkać? Kurczył się do momentu, kiedy z gardła Carter
wydobył się głuchy krzyk. Czarownica przerwała czynność, łapiąc się za głowę i
ściskając mocno powieki. Gilbert nie bardzo wiedząc o co chodzi zaczął
potrząsać dziewczyną, która w dalszym ciągu nie kontaktowała ze światem
zewnętrznym.
Przez głowę blondynki przeleciało
kilkanaście obrazów tej samej dziewczyny, która klęczała nad czymś wypowiadając
zaklęcie, chwilę potem rozpalił się ogień, a szatynka wciąż usilnie próbowała
coś zdziałać zaklęciem. Elizabeth miewała takie "chwile" i z każdym
kolejnym razem ból głowy był coraz silniejszy. A zawsze widziała jakieś kobiety
uprawiające magię.
Teraz na końcu zobaczyła zupełnie coś innego. Brunetka niespokojnie kręciła się na łóżku, a potem zaczęła coś rysować na płótnie. Liz prawie nie widziała jej twarzy, jednak musiała w jakiś sposób dowiedzieć się kim ona jest, żeby przerwać napady różnych obrazów. Po ostatniej scenie upadła na ziemię i zemdlała.
Teraz na końcu zobaczyła zupełnie coś innego. Brunetka niespokojnie kręciła się na łóżku, a potem zaczęła coś rysować na płótnie. Liz prawie nie widziała jej twarzy, jednak musiała w jakiś sposób dowiedzieć się kim ona jest, żeby przerwać napady różnych obrazów. Po ostatniej scenie upadła na ziemię i zemdlała.
- Liz! - krzyknął brązowooki z
zaniepokojeniem i ujął twarz blondynki w dłonie, lekko ją poklepując. - Obudź
się - mamrotał pod nosem, próbując coś zdziałać, ale nic nie dawało takich
efektów jakich się spodziewał.
- Katerina! – zawołał Elijah, nagle podnosząc się
z miejsca.
- Elijah, w końcu odebrałeś – szatynka
powiedziała z ulgą w głosie i odeszła od dwóch nieproszonych gości. – Gdzie
jesteś? – spytała od razu.
- W Mystic Falls – odparł szybko i, kiedy miał
już się tłumaczyć z wyjazdu, Pierce mu przerwała.
- Co ty do cholery robisz w Mystic Falls? –
dziewczyna nie ukrywała swojej złości.
Była wściekła, że najstarszy Mikaelson postanowił
wyjechać, nie powiadamiając jej przedtem i zostawiając ją samą. W dodatku nie
było go, kiedy najbardziej go potrzebowała.
- Pojechaliśmy szukać Silasa – ciemnooka uniosła
brwi ze zdziwienia, słysząc to, co powiedział właśnie Elijah – ale teraz to
nieważne. Wszystko w porządku? – zapytał troskliwym głosem.
Był zły na siebie, że wyjechał całkowicie
zapominając o człowieczej Katherine. Nawet bał się spytać, czy nadal jest
człowiekiem, czy może już przemieniła się w wampira. Wtedy nie wybaczyłby sobie
tego do końca jego wiecznego życia.
- Żartujesz, prawda? – dziewczyna oburzona
prychnęła. – Nic nie jest w porządku! – krzyknęła zdenerwowana. – Mam dwa
wampiry na karku w tym moją gorszą podróbkę i - postanowiła nie dokończyć tego
zdania, natychmiast zmieniając temat. – Mówiłeś, że Silas jest teraz skamieliną
niezdolną do życia. Co on niby miałby robić w tej dziurze? – Petrova
niespokojnie przechadzała się po pomieszczeniu z tyłu domu.
Pierwotny coś do niej powiedział, ale dziewczyna
bardziej zainteresowała się ciszą w reszcie willi. Pierwszą myślą było to, że w
końcu się stąd wynieśli, jednak po chwili słysząc kroki zaniepokoiła się lekko.
- Katherine! – usłyszała z drugiego końca domu
wołanie znanego jej głosu.
Szatynka nagle zesztywniała, wciąż trzymając
słuchawkę przy uchu, w której panowała chwilowa cisza. Elijah po drugiej
stronie zacisnął zęby.
- Uciekaj – powiedział Mikaelson.
- Co? – spytała zdziwiona Pierce, nie skupiając
się na słowach szatyna.
- Mówię Ci - uciekaj! – rzucił donośniej.
Katherine bez żadnych zbędnych pytań zrobiła to,
co Pierwotny kazał, bo mu ufała, mimo wszystko. Skierowała się do tylnych
drzwi, a w jej ręce ciągle spoczywał telefon przyłożony do prawego ucha. Zaraz
jednak go zrzuciła, odbijając się od czyjegoś ciała. Przed sobą widziała
Stefana Salvatora. Zmarszczyła brwi, przyglądając się mu. Naprawdę niemożliwe,
żeby Elijah kazał jej uciekać przed Stefanem. Z komórki wydobywały się jakieś
krzyki, zapewne Elijah, ale po chwili nie było ich słychać, bo „Stefan” zgniótł
go swoją nogą.
- Nie będzie Ci już potrzebny – uśmiechnął się
lekko złowieszczo i, nim szatynka zdążyła mrugnąć, blondyn złapał ją w mocnym
uścisku, zabierając gdzieś wampirzym tempem.
- Cholera! – warknął Elijah, rzucając komórką o
ścianę i przewracając stół z ogromną siłą.
W kuchni zjawiła się jedynie Rebekah
zaniepokojona zachowaniem jej starszego brata. Nigdy wcześniej nie poniosło go
aż tak. Podeszła do szatyna, kładąc mu rękę na ramieniu, czym chciała go trochę
uspokoić i mniej więcej udało jej się to.
- Co się stało? – spytała zmartwiona.
- Silas jest w Nowym Orleanie i teraz ma Katerinę
– wziął głęboki wdech i spojrzał w oczy blondynki. – Muszę tam jechać – rzucił
stanowczo, kierując się do wyjścia.
- Jadę z Tobą – zaoferowała niebieskooka i podążyła
za bratem. – Zostań z nimi – powiedziała do Niklausa, który przysłuchiwał się
całej rozmowie z kanapy w salonie.
Rebekah cieszyła się, że nie musiała znowu
zajmować się Forbes i, że będzie mogła odegrać się na Silasie, choć jeszcze nie
bardzo wiedziała za co.
Klaus patrzył za wychodzącą siostrą z powagą, po
czym przeniósł wzrok na Caroline, która właśnie wchodziła do pomieszczenia,
gdzie przebywał Pierwotny. Nie wyglądała najlepiej. Blondynka westchnęła i
opadła obok hybrydy, zabierając mu szklankę z ręki.
- Chyba Twoje problemy nie mogą być gorsze od
moich – uśmiechnął się delikatnie, patrząc jak pełne usta wampirzycy zatapiają
się w złocistym trunku. – Słucham – dodał, układając się wygodniej.
W jej towarzystwie uśmiech sam przychodził na
jego twarz, odchodząc tylko wtedy, kiedy blondynka znikała mu z pola widzenia.
Panna Forbes rzuciła mu krótkie spojrzenie i
dopiła do końca to, co było w naczyniu, po czym chwyciła całą butelkę whiskey,
wiedząc, że jedyne co teraz musi zrobić to upić się do nieprzytomności i
zapomnieć o wszystkim.
- Oprócz tego, że osoba z którą przebywałam
okazała się 2000 letnim nieśmiertelnym podszywającym się pod mojego przyjaciela
leżącego na dnie jakiegoś jeziora, podczas gdy ja bawiłam się w najlepsze? Jest
świetnie – mruknęła z nutą ironii i z lekko drżącym głosem.
- Ze Stefanem już wszystko w porządku –
stwierdził Klaus, marszcząc brwi.
- Nie rozumiesz – powiedziała Caroline i tym
razem postanowiła spojrzeć na hybrydę dłużej. – Czuję się winna. Przecież
mogłam wyczuć, że coś jest nie tak od razu – obwiniała siebie, czując że
większość butelki Bourbona zaczyna powoli działać. – Nowy Orlean? – parsknęła
krótkim śmiechem. – Stefan w życiu nie zabrałby mnie nigdzie ze sobą, a już
szczególnie tam! Chciał jedynie wyrwać się, żeby nie musieć patrzeć na Elenę
zakochaną w Damonie. Chciał być sam, a ja jak głupia zgodziłam się od razu, nie
patrząc na nic – warknęła i upiła końcówkę z butelki. – Bo chciałam odciągnąć
jego uwagę – prychnęła żałośnie.
Wampirzyca była bliska płaczu, co nie umknęło
uwadze Mikaelsonowi, jednak nie był pewien, czy to jest spowodowane tylko z
poczucia winy. Blondynka odetchnęła głęboko i oparła się głową na jednym
łokciu. Właśnie poniżała się przed osobą, przy której w życiu nie chciała tego
zrobić, ale dziwnym trafem miała to gdzieś.
- Nie ma powodu się zamartwiać, Caroline –
odezwał się Niklaus, sprawiając że niebieskooka znowu podniosła na niego wzrok.
– Dzięki Tobie Stefan ma się dobrze i dzięki Tobie wiemy, że Silas jest na
wolności – mówił z dziwną potrzebą pocieszenia dziewczyny – bez Ciebie ciągle
myślelibyśmy, że Silas leży w jeziorze jako skamielina.
Forbes uśmiechnęła się słabo, prostując się. Nie
spodziewała się usłyszeć takie słowa od Pierwotnego, ale bardzo cieszyła się
słysząc to właśnie od Niego. Mimo ciepłych słów Klausa, Care wciąż czuła się
źle z powodu wszystkiego. Jej samopoczucie nie wynosiło więcej niż -9. To była
jej wina, że Rebekah miała bardzo zły humor, że Salvatore cierpiał przez tyle
czasu uwięziony w jakieś puszce, a teraz doszła także Katherine. Gdyby nie jej
głupie „znam go bardziej” Pierce miałaby teraz ochronę. Do tego dochodził
Tyler.
Kiedy Klaus myślał, że już jest lepiej Caroline
niespodziewanie wybuchła płaczem i schowała twarz w dłonie, kręcąc głową. Nie chciała upokarzać się przez
hybrydą i płakać przy nim, jednak nie mogła nic na to poradzić. Wszystko ją
przytłoczyło, jakby nagle całe problemy tego świata spadły na nią. Szarooki
przez moment wpatrywał się w blondynkę, ale nie mógł powstrzymać chęci
dotknięcia jej, pocieszenia. Położył dłoń na chudym ramieniu blondynki i, ku
jemu pozytywnemu zaskoczeniu, wampirzyca wtuliła się w jego tors, dając ponieść
się emocjom.
Niklaus podniósł kąciki ust, kładąc jedną rękę na
plecach dziewczyny, a drugą gładził ją po włosach, nieświadomie przyciągając
bliżej siebie. Oboje zatracili się w tym uścisku, chcąc trwać tak jak
najdłużej. Caroline w końcu potrafiła nie myśleć o tym wszystkim, w końcu
wiedziała, że ktoś jest przy niej i ją wspiera. Nie przejmowała się, że tą
osobą jest Klaus – nawet nie przeszkadzało jej to, miała gdzieś co pomyślą
inni, to on był jedną z tych osób, które nie odmówiłyby jej pomocy, dlatego tak
go ceniła. I nareszcie sobie to uświadomiła. Nareszcie nie czuła się źle z
powodu spędzania czasu z Klausem, a nawet wręcz odwrotnie – bardzo jej się
podobało towarzystwo Mikaelsona i powoli zaczynała przyzwyczajać się do niego.
Wampirzyca pierwszy raz od jakiegoś czasu uśmiechnęła się szczerze do samej
siebie i przez chwilę czuła się szczęśliwa.
Brunetka wpatrywała się w obraz,
który przed chwilą narysowała i zerwała go szybkim ruchem, po czym zgniotła,
wrzucając do śmietnika stojącego niedaleko niej. Davina nie miała pojęcia,
czemu tak właściwie to zrobiła. Przecież od tego była, aby powiedzieć Marcelowi
kto używał magii, żeby ten mógł ukarać odpowiednią wiedźmę za czarowanie w
Nowym Orleanie. One nie mogły tego robić. Ale Davina tak.
Czarownica westchnęła, siadając na
łóżku i podkulając nogi pod brodę. Już od jakiegoś czasu miała głupie uczucie,
że coś się stanie. Już coś się dzieje. Miewała wrażenie, że ktoś ją obserwuje,
ale nigdy nikogo nie zauważyła i nie usłyszała. Po prostu to czuła. Tłumaczyła
to sobie tym, że za długo siedzi w jednym pomieszczeniu sama. Bardzo chciałaby
gdzieś wyjść, poznać nowych ludzi, żyć jak kiedyś. Nie musiała przecież być pod
wieczną kontrolą Marcela, jednak miała tylko go i to on był jej takim jakby
przyjacielem. Był jej jedyną rodziną.
Drzwi otworzyły się z lekkim
skrzypem, a przez nie do pokoju wszedł ciemnoskóry. Davina podniosła wzrok i
uśmiechnęła się delikatnie, nie ruszając się ani odrobinę.
- Davina, skarbie, co się stało? –
spytał troskliwym głosem, jak starszy brat.
- Nic – odparła prawie że
natychmiast, co wydało się dziwne Gerardowi. Wyczuwając zwątpienie wampira,
brunetka wzruszyła ramionami. – Naprawdę – dodała z lekkim uśmiechem, aby
przekonać Marcela.
Nie lubiła go okłamywać, ale powoli
zaczynała mieć dosyć tego, jak wykorzystywał wiedzę o tym, kto aktualnie
uprawia magię w okolicach. Ludzie ginęli, jednak wampiry pozostały pod ochroną.
Davina wciąż nie rozumiała czemu. Ani ludzie, ani czarownice nie zrobili nic
złego, za to wampiry i owszem. Carter powolnie wstała i podeszła do mężczyzny.
- Mogę się przejść? – spytała.
- Davina – zaczął Marcel,
przygotowując ją do kolejnego kazania, które słyszała już parę razy – na
zewnątrz jest bardzo niebezpiecznie, poza tym jak któraś z czarownic Cię
zauważy…
- Nie zauważą – zapewniła – a zresztą
dam sobie radę.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł
– powiedział. – Przykro mi, ale nigdzie nie wyjdziesz – rzucił surowo.
Dziewczyna spojrzała na niego groźnym
wzrokiem. Trzymał ją tutaj, jak w klatce, nie dawał żadnej swobody, a do tego
wymagał od niej wielu rzeczy. Czuła się, jak jakaś służąca, a to przecież
właśnie Ona była tą potężną czarownicą i mogła go unieszkodliwić, kiedy tylko
chciała. Miała już coś zrobić, jednak nagle złagodniała, wspominając sobie o
tym, że to jest jej jedyna rodzina. Bez niego będzie samotna.
Marcel przyjrzał się dziewczynie i
uśmiechnął się, na co dziewczyna odpowiedziała tym samym. Już miała wychodzić,
jednak ciemnoskóry zatrzymał ją, trzymając za ramię.
- Lepiej, jak zostaniesz tutaj –
rzekł poważnie, a z jego twarzy zniknął przed chwilą widziany uśmiech, a po
chwili on także ulotnił się, zostawiając Davinę samą.
Brunetka warknęła i wróciła na łóżko,
kładąc się na nim. Szanowała zdanie Marcela, co czasami było dla niej
niekorzystne i często się z tym nie zgadzała, ale nic z tym nie robiła. Kiedyś
na pewno Gerard odda jej swoją wolność i w końcu zaufa jej możliwościom, jednak
na to widocznie musiała jeszcze trochę poczekać. Carter przymknęła oczy,
oddając się myślą, które od razu zabrały ją w inny świat.
***
Hej, hoł, trololo. :D BOŻE, BOŻE, MAJÓWKA! <3 W końcu (kit, że tylko tydzień w szkole byłam i pewnie Wy też :p) wolne! Do tego całe 7 dni. *o* Idę odpoczywać, hahah. :D Właśnie, co do tego to życzę Wam, jak najlepszej majóweczki i w ogóle, żebyście spełnili swoje wszystkie plany i tak dalej! Radości, słoneczka i ciepełka! W niektórych miejscach deszcz i burza! Spełnienia marzeń, ładnych roślinek (wtf?), dobrych lodów, shake'ów (nie wiem, jak to się pisze dokładnie hahah), picia, koktajli, nie wiem czego jeszcze, ale to też :D MAŁO TYCH MAŁYCH GÓWIENEK, CO TO LATAJĄ I SIĘ PRZYCZEPIAJĄ :/ Fajnych przygód i duuuużo śmiechu. <3 Pogoda nam nawet dopisuje, więc jest w porządku. :D
Nadrobiłam wszystkie blogi i muszę Wam powiedzieć, że wszystkie są świetne. :D ZAPRASZAM KAŻDEGO Z WAS DO ZAKŁADKI "ZNANI I MNIEJ ZNANI", WCHODŹTA I PODZIWIAJTA! :D
Dziękuję Wam za wszystkie i każdy z osobna komentarz, który podnosi moje serduszko, o tam wysoko, że nikt nie dosięgnie, ha! Rany, jak ja Was kocham, to sobie nie wyobrażacie, hahah. <3
PS. Proszę, nie oceniajcie tych gifów, hahah, są straszne, wiem. xD
I MACIE TROCHĘ KLARCI. Mam nadzieję, że się podobało, bo ja tam lubię, jak sobie urządzili pogawędkę :D A jak nie, to wybaczcie. :(
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, wszystkiego tego, co pisałam wyżej i jeszcze więcej, kochane grzybki moje Wy, aww. <3
love, love, love,
artisticsmile. <3
moja kochana cukierniczko (to dlatego bo mi zawsze słodzisz i jest mi tak miło, jak po zjedzieniu dużże j milki ) (jakie porównanie "o" )
OdpowiedzUsuńjak zwykle świetnie, ja jak zawsze do tego co piszesz nie mam żadnych zastrzeżeń bo piszesz ŚWIETNIE :** masz az 7 dni wolngo ?? ;o ja mam tylko 4 dni.
Klaroline <3 koffam <3, nie narzekaj na gify są świetne, bardzo pasują, i mi się bardzo podobają. Biedna Claroline ma takie wyrzuty sumienia :( Jak zwykle podziwiam cię za długość twoich opowiadań. Moje ty kochane dzewczątko tak pięknie piszesz, soreczki za mój bardzo mały zasób słów ale jakoś mi dzisiaj nie idzie układanie zdań. wiesz chciałabym ci zostawiać takie bardzo długie komentarze jak ty mi zostawiasz, i żeby to nie było takie masło maślane jak ja to robie ale nie potrafie (troszkę odeszłam od tematu) więc na koniec zycze słoneczka w majówke, dużo weny, udanej majóweczki, żebyś się dobrze bawiła ;) wypoczynku i takie tam nie wiem co dalej ale tego co najlepsiejsze :)
hahahahahahahahahahhahah wiesz jak ja Cię kocham, co nie?? :D <3333333 Scena Klaroline, genialna! *---* prosimy o co najmniej trzy w jednym rozdziale ^^. Ach....czekam też na Kennett, zaciekawiła mnie ta blondi z Jerem.. XD. Świetny rozdział, żal mi Daviny. I takie wielkie AWWWWW *__* Pamiętałaś, pamiętasz że kocham burzę ^_^ Loffki <3 hihih ;*. Wybacz, że dopiero teraz piszę, ale od dwóch dni, bezustannie oglądam Supernatural :D. Tak się wciągnęłam że oglądam odcinek po odcinku. Jeśli dobrze liczę, a liczyć nie umiem, to zaczęłam oglądać w poniedziałek? lub w nocy jak był już wtorek...i damn it! Uzależniłam się! Zaczęłam 2 sezon! :D Spodziewaj jakiejś nowej postaci, na którymś z moich blogów ^^. Bosz, świetny rozdział, dzięki wielkie za pamięć, wsparcie, słowne i pisane :D. Za wszystko! I więcej scen Klaroline! :D. Oh, z tego co wyczytałam w komach, to napisałaś 39 rozdziałów i piszesz 40. UHUHUHU! *---* To oznacza że będzie tego więcej???!?!?!?!?!? :o YEAAAH! :D. Udanej majówki, słoneczka, dobrego szejka XD (wiem jak to się piszę, ale tak o brzmi fajnie xD) (WTF?!) dużo słońca, może opalania? XD Pozdrawiam! <3 ;*
OdpowiedzUsuńZnowu rozdział, bardzo dobry ! :D a teraz tak wchodząc na temat TVD, czy ty też się boisz , że zabiją rzeczywiście Damona ? bo ja tak ! wgl, nie podoba mi się to, że nie ma Enzo :C on był dobrą nową postacią :3, chciałabymm, żeby wrócił Kol, albo, żeby pojawił się w The Originals, wtedy zrobił by trochę zamieszania, bo o Klaroline, chyba już marzyć nie mozemy ;///
OdpowiedzUsuńKarolina :)
Dzięki, kochana! :D
UsuńNie, ja akurat nie o niego się boję. :p Bardziej zastanawiam się, czy to BonBon nie umrze. W końcu ta cała druga strona rozpada się na kawałeczki, a każdy wie czym to grozi. Chociaż to zbyt łatwe rozwiązanie. Ale z drugiej strony, to Damon... jest główną postacią! Jeśli nie przywróciliby go w kolejnym sezonie, to ile straciliby widzów. Przecież (przyznajmy sobie szczerze) ponad połowa (albo chociaż 40%) ogląda TVD dla Damona. A może tak Stefan? Damon zabije go w zemście? No nic, można się tylko domyślać, hahah. xD
Daj spokój... Enzo był kolejną postacią (po moim kochanym Kolu i kochanej Katherine [*]), którą wprost ubóstwiałam. Niedługo zostaną tylko te postacie z 1 sezonu, a i tego nawet nie wiemy. Tak, Kol ma wrócić! Niech wydostanie swój tyłek z drugiej strony i pójdzie do NO, po drodze zabijając Elenę (jeśli tak bardzo tego pragnie, nie będę przeszkadzać xD). Skakałabym ze szczęścia! <3
Mogłabym rozpisywać się na te tematy godzinami, ale i tak już dużo napisałam. xD Pozdraaawiam. <3
Już się nie mogłam doczekać tego rozdziału, bo coś mi się kojarzyło, że mówiłaś o Klaroline...? No to czytam, czytam i oto co czuję: współczucie dla Kath. Serio? Widzisz do czego doprowadza mnie Twoje opowiadanie? Zmieniam się na lepsze;P dziękuję:)
OdpowiedzUsuńA potem się rozpłynęłam. Serio. Klaroline<3 szczera rozmowa i przytulenie ohhhh:* więcej takich momentów błagam<3 to było pięęękne!:)
ps kocham to, jakie gify dodajesz. są zawsze bardzo wyszukane i pasujące idealnie do tekstu:) aż milej się czyta:> o ile to wgl możliwe O.o
Czekam na następny rozdział:)
Magenta
klaroline-love.blog.pl
Ja piciole xD Ktoś się zakochał w młodym Gilbert'cie xD Biedna Liz... Nieodwzajemniona miłość jest przykra ;-; Biedna Kate zginie xD Mam nadzieje, chociaż nie. Niech przeżyje i odjedzie na białym rumaku z Elijahą w stronę zachodzącego słońca xD Klaus i Care mrrr ♥ Pokosiałam ich forever xD Coś sądzę że Bonnie trochę uzależni się od naszego Kol'a ;) A jeżeli chodzi o Sailusa to ocieka sexem xD Nie wiem dlaczego, ale jest przystojniejszy od Damona i Stefa razem wziętych. Wiem że on i Stefi wyglądają tak samo, ale Sailus jest zły, a ja lubię złych chłopców. Pozdrawiam i życzę weny, jeszcze więcej weny i weny (teraz już kończę z żartami. Weny ci życzyłam, ale nie życzyłam pogody i pomysłów i wygranej w Mam talent xD Tak więc tego ci życzę. Czekam na nowy rozdział z zapartym tchem :D
OdpowiedzUsuń