ONE SHOT: Carlijah

Hmm… Na samym początku powinnam dodać coś takiego, jak ograniczenie wiekowe, ale wiadomo, że i tak każdy przeczyta, hahah. Miłego czytania. Napisałam to właściwie dzięki rozdziałowi Magenecie, ona i jej czytelniczki wiedzą co mam na myśli. A przynajmniej potem będą wiedzieć. Także… miłego czytania, czy coś. :D
love, love, love,
ArtisticSmile. <3

~ NO MORE PRETENDING ~



- Elijah? - dziewczyna stanęła zdumiona widokiem pierwotnego przed swoim domem.
Widokiem go TUTAJ. Przecież powinien być w Nowym Orleanie, tam gdzie cała reszta jego świetnej rodzinki. A on stał tutaj. W Mystic Falls, przed JEJ domem. Czego od niej chciał? Nigdy nawet nie miała okazji z nim porozmawiać, jednak przyszedł właśnie do niej. Może się pomylił? Albo chciał poruszyć temat brata - Klausa. 
Mężczyzna odwrócił się do blondynki z poważnym, jak zawsze, wyrazem twarzy. Ubrany w idealnie skrojony garnitur, z nienaganną fryzurą i tym głupim, przyciągającym wzroki wyglądem wszystkich Mikaelsonów. Caroline musiała przyznać, że nie naginał zasad idealnej pierwotnej rodzinki. Też był przystojny. 
- Dobry wieczór, Caroline - uniósł lekko, ledwo zauważalnie kąciki ust i zmrużył delikatnie oczy. 
Wow, znasz moje imię, mruknęła z sarkazmem w myślach, jednak nie odważyła się powiedzieć tego na głos. Elijah to nie Klaus. Nie miał powodów, żeby nie zabić jej, kiedy tylko wampirzyca go zdenerwuje. Po pierwszym zdziwieniu przybrała podejrzliwe spojrzenie i uniosła brwi wysoko, zakładając ręce na piersi. Pierwotny zmniejszył odległość między nimi.
- Coś się stało? - spytała miłym tonem głosu i, o dziwo, wcale nie udawała.
Elijah to nie Klaus. Nie miała więc powodów, żeby go nienawidzić, prawda? Zresztą nawet go nie znała. 
- Owszem - odparł i westchnął cicho. - Mój brat Niklaus...
- Nie obchodzą mnie problemy Klausa - powiedziała nagle opryskliwie, nie chcąc wchodzić na temat przystojnej Hybrydy. 
"Oni" skończyli się równocześnie z wyjazdem Nika. Obiecał, że nie wróci i obiecał, że będzie wolna. Nie miała potrzeby mu pomagać, bo to wiązało się ze spotkaniem. A nie chciała go widzieć po tym, co stało się w lesie. Nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy i normalnie rozmawiać jak przedtem. Chciała o nim zapomnieć najszybciej, jak to było tylko możliwe, a nagle spotyka jego najbliższą rodzinę. Czyż to nie ironia?
- Jestem pewien, że jednak obchodzą - rzucił znacząco i poważnie w taki sposób, że Care na chwilę wstrzymała oddech. 
Forbes złagodniała i przewróciła oczami. 
- Więc chodźmy - powiedziała ostatecznie. 
Zauważyła w oczach Elijahy dziwny zawód. O nie. Na pewno nie wpuściłaby go do domu. Najlepszym miejscem na tego typu pogawędki był Mystic Grill. Okej, zapewne gdyby Elijah chciał ją zabić, czy zrobić jej cokolwiek, nie powstrzymałoby go kilkadziesiąt ludzi, ale może jego zasady moralne zakazałyby mu tego? Mikaelson poczuł się urażony z jednego względu - dziewczyna mu nie ufała. 

~~~

Weszli do baru, przyciągając parę spojrzeń. Caroline modliła się, żeby gdzieś w pobliżu był Matt, ale na jej nieszczęście nie było go. Zaczynała się pora picia, więc coraz więcej ludzi zbierało się tutaj, żeby pić. W dodatku Damon wraz z Eleną wyjechali na kilka dni poza miasto, Bonnie i Jeremy siedzieli w domku Gilbertów, jedyną osobą, która mogła uratować ją z opresji był Stefan. 
Forbes usiadła przy jakimś stoliku od razu zamawiając całą butelkę whiskey, a naprzeciwko niej przysiadł się Mikaelson. 
- Będę tego potrzebować, jeśli mamy rozmawiać - wyjaśniła szybko, dostrzegając wzrok Elijahy. 
Skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie jest skrępowana w pobliżu pierwotnego. Była i to bardzo, po prostu nie pokazywała tego aż tak. Chwilę potem podszedł kelner z całą, już otwartą butelką Johnnie Walkera i dwoma szklankami. Położył przed każdym z nich i nalał jedną trzecią. Postawił butelkę, po czym odszedł z miłym uśmiechem.
- Więc... Możemy? - zapytał, podnosząc subtelnie brwi i przyglądając się Caroline, jak wypija całą szklankę duszkiem.
- Tak - odparła lakonicznie, nalewając sobie prawie całą szklankę. 
Elijah już wiedział, co tak naprawdę Niklaus widział w tej dziewczynie. Była uparta i odważna, a Klaus potrzebował jakiegoś wyzwania. Caroline własnie nim była. Mikaelson zanim zaczął mówić wziął głęboki wdech i wypuścił powietrze.
- Zdaję sobie sprawę, że między wami dwoma jest... dość dziwna relacja, ale mimo wszystko wiem, że Niklaus pragnąłby Cię zobaczyć, chociaż nigdy tego nie przyzna - blondynka przekręciła oczami, po raz kolejny przechylając naczynie i wlewając w siebie alkohol. 
- Skąd ta pewność? - spytała zdenerwowana i odłożyła szklankę trochę za mocno, bo prawie ją zbiła.
- Znam mojego brata dłużej niż ktokolwiek, Caroline - powiedział, chcąc uspokoić wampirzycę - wiem, czego chce i kiedy czegoś chce. 
- Nieważne - machnęła ręką i spojrzała w brązowe oczy Elijahy. - Dlaczego tutaj przyjechałeś? Chyba nie po to, żeby mi poopowiadać o rozterkach Klausa, huh? 
Mikaelson zmarszczył brwi. Wiedział, że Care jest niemiła tylko ze względu na pokrewieństwo z Klausem. Mimo, że ona i Nik byli przyjaciółmi, dziwnymi ale wciąż przyjaciółmi, dziewczyna nadal upierała się przy tym, że tego nie powinno być. 
- Cóż, mój brat wyłączył uczucia - rzucił, nie zauważając na twarzy blondynki żadnej reakcji, kontynuował - i o ile mi ani mojej siostrze nie uda się go przywrócić, o tyle TY możesz to zrobić. 
- Przejechałeś tysiące mil tylko po to, żeby być rozczarowanym - stwierdziła i uniosła butelkę do swoich ust, pijąc szkocką z gwintu. - Przecież Klaus robi to, co chce. Poza tym - zaczęła znowu swoim pouczająco-oceniającym głosem - nie powinno Cię to dziwić. Klaus przez całe swoje życie chodził bez człowieczeństwa i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. 
- To zupełnie inna sprawa - odparł stanowczo. - Jego uczucia pojawiły się w momencie, kiedy poznał Ciebie - podkreślił ostatnie słowo, chcąc bardziej nastawić Caroline do pomocy. Była nieugięta. 
- Zatem miałeś jakieś halucynacje! - zawołała i prychnęła. - Klaus nigdy się nie zmienił. Od zawsze był potworem, nie liczącym się z uczuciami innych. Mam dość. Wychodzę - powiedziała, wstając i kierując się w stronę wyjścia, przedtem odkładając pustką butelkę. 
- Nie wychodzisz - pierwotny oznajmił ostro i donośnie, aż blondynka stanęła w miejscu. 
Jednak nie odwróciła się w jego stronę, a on tak. Patrzył na nią, oczekując, że wróci na miejsce na którym siedziała przed chwilą. Caroline parsknęła i wywróciła oczami, ruszając znowu. Wyszła. Elijah zdziwił się postępowaniem wampirzycy. Jeszcze nigdy nikt mu nie odmówił. 

~~~

Blondynka poczuła wiatr, a jej włosy w większości wylądowały na twarzy, zasłaniając chwilowo widok. Kiedy odgarnęła je z czoła, ujrzała przed sobą Elijahę z tym jego zwykłym, poważnym i groźnym spojrzeniem, które u wszystkich budziło respekt. Nie pozwoli jej odejść. Świetnie, jeszcze brakowało mi pierwotnego, pomyślała i prychnęła, krzyżując ręce pod biustem. 
- Dlaczego jesteś taki uparty? - mruknęła. - Twój brat, Twój problem - rzuciła wrednie i chciała go ominąć, jednak ten złapał jej ramię i odwrócił w swoją stronę.
Lustrowali się wzrokami, nic nie mówiąc. Oboje nie mogli oderwać wzroku od swoich oczu, co wydało się i dziwne i krępujące. I jednocześnie rozpalało ich zmysły. Caroline potrząsnęła głową, wyrywając ich obu z transu, a Mikaelson zmniejszył uścisk na barku Forbes, zdziwiony własnymi uczuciami. 
- Może porozmawiamy o tym na spokojnie? - zapytał, nie oczekując innej odpowiedzi oprócz "TAK", i pokazał jedną ręką kierunek, w którym mieli się udać. Uśmiechnął się miło.
Caroline odwzajemniła lekki uśmiech i ruszyła na równi z pierwotnym, biorąc głęboki wdech.
Dopiero po jakimś czasie Caroline zorientowała się, że zmierzają do jej domu. Spojrzała uważnie na Elijahę, który uśmiechał się do siebie, nie wiadomo dlaczego. Ani ona, ani on nie znaleźli powodu, dla którego mógłby się uśmiechać. 
- Chcesz wprosić się do mojego domu - blondynka stwierdziła i kiwnęła głową, rozumiejąc. 
- Nie wprosić - odparł szybko. - Poprosisz swoją mamę, aby mnie wpuściła - dodał, na co Care przełknęła ślinę.
Pokręciła głową, wiedząc że jej matka tego nie zrobi. Westchnęła cicho. Pierwotny wyczuł nagłą zmianę humoru wampirzycy. Zmarszczył brwi, nie wiedząc co zrobił źle. 
- Moja mama nie żyje - powiedziała i nakryła na siebie maskę szczęśliwej dziewczyny. Próbowała zapomnieć i po części zapomniała. 
- Przykro mi z powodu Twojej matki - oznajmił z nieukrywaną troską i posłał Care współczujący uśmiech.
- Mam nadzieję, że lubisz Jim Beam - zmieniła szybko temat, nie chcąc znowu pogrążyć się w żalu. Już dość wycierpiała, chyba mogła trochę od tego odpocząć, prawda? 

~~~

Domek Forbes był nadzwyczaj przytulny. Różnił się od jego wielkich domów, w których zazwyczaj panowała pustka. Nawet z meblami ten dom wydawał się pusty, bez żadnych oznak życia, zupełnie kontrastował z typowymi amerykańskimi domami. Tutaj można by powiedzieć, że wszystko go przytłaczało i jednocześnie czuł ciepło. Elijah obejrzał każdy zakątek domu, uważnie rozglądając się po wnętrzu, żeby móc powiedzieć "ładny dom". Usiadł na kanapie zaraz po tym, jak Caroline podała mu szklankę z whiskey. Dziewczyna wyglądała, jakby chciała się upić. Może to z powodu przypomnienia o Hybrydzie, a może z powodu Elijahy, odczuwając przy nim skrępowanie, które w prawdzie odchodziło od niej z każdą kolejną wypitą szklaneczką. 
- Dlaczego wyłączył uczucia? - Care odezwała się jako pierwsza i uniosła brwi rozbawiona. - Kto pochlastał jego ego? - uśmiechnęła się, a Elijah uniósł kąciki ust wesoło. 
- Cóż, został zdradzony przez Rebekę - zaczął opowieść poważnym tonem - prawie ją zabił. - Caroline zrobiła minę w stylu "OMG", ciekawa dalszej części. - Pozwolił jej jednak zostać, chociaż nigdy nie wiadomo, na jaki pomysł wpadnie kolejnym razem. Potem rozpoczęła się wojna pomiędzy trzema gatunkami. Protegowany Niklausa, którego wychował jak syna obrócił się przeciwko niemu. Wdał się też w nieprzyjemny związek z czarownicą, Genevieve, która była w nim szaleńczo zakochana. Kiedy okazało się, że Niklaus używa jej do własnych celów, postanowiła się zemścić - spojrzał na blondynkę, patrzącą na niego w zdumieniu. - Może mój brat nie potrzebował pozbycia się człowieczeństwa, żeby zabić wszystkich, ale stwierdził, że tak będzie łatwiej. Wrogowie zaczną się go bać, a on znowu stanie się wielkim i niepokonanym Klausem - stwierdził trochę ironicznie Elijaha i upił łyk z naczynia, chcąc także na chwilę zapomnieć o problemach w Nowym Orleanie.
Hayley wybrała Jacksona. I o ile pierwotny zapierał się, że dał jej wybór, czuł się zraniony. Mimo wszystko. Nie była to wielka miłość, jeśli nawet nie zauroczenie, jednak odrzucenie bolało. 
- Klaus potrzebuje lojalności od wszystkich - powiedziała Caroline, po czym uniosła butelkę whiskey z uśmiechem. - Widzę, że nie tylko Klaus popadł w stan depresji. Co jest? - spytała i dolała mu trunku. 
Mikaelson zdziwił się pytaniem Forbes. Martwiła się o wszystkich, to było widać po jej oczach. Martwiła się za bardzo i niektórzy jej nie doceniali. 
- Wszystko w porządku - wymusił uśmiech.
- Och, daj spokój! - zawołała. - Nie powiem nikomu - przyłożyła prawą rękę do piersi i roześmiała się. 
Najwidoczniej alkohol, który w siebie wlała nie poszedł w las. Na całe szczęście, bo teraz siedzieliby w martwej ciszy. Rozluźniła się i czuła swobodnie, jakby znali się setki lat. 
- Dziewczyna - odparł krótko.
- O mój Boże! - krzyknęła zdziwiona blondynka i zamrugała oczami. - Miałeś dziewczynę? - zakryła usta dłońmi, totalnie zszokowana.
Elijah pokręcił głową, śmiejąc się pod nosem. 
- Oficjalnie nie.
- Oficjalnie? - podniosła brwi i zachichotała. - Wow. Więc szedłeś do baru, upijałeś dziewczyny i zabierałeś do siebie, a potem je zostawiałeś? - zgadła z uśmiechem, ale kiedy zauważyła poważną minę Elijahy, dodała szybko - Żartowałam!
- A jak z Tobą? - spytał na powrót uśmiechając się do blondynki. 
Przychodziło mu to o dziwo bardzo łatwo.
- Ze mną? 
- Nie uwierzę, że jedyny powód do picia to problem Niklausa.
- Oczywiście, że nie - mruknęła za szybko i westchnęła. - Chłopak - wzruszyła ramionami, po czym uniosła szklankę do góry w kierunku Mikaelsona. - Za nieudane, nieoficjalne związki - wzniosła toast, na co Elijah roześmiał się, stukając naczyniami z Caroline.

~~~

Pili. Dość długo. Rozmowa coraz bardziej zmieniała obrót. Caroline nie była pijana aż tak, żeby nie potrafiła trzeźwo myśleć, ale z pewnością była o wiele bardziej śmielsza niż normalnie byłaby w obecności pierwotnego. Sam Elijah wypił już tyle, że udzielił mu się humor i żarty Care. Nawet zdjął nieodłączną marynarkę. Od czasu do czasu nawet ze sobą flirtowali. Mikaelson patrząc w oczy blondynki czuł dziwne prądy, które przechodziły przez jego ciało, a czas zatrzymywał się na sekundy. Forbes miała to samo. Jakiś czas temu przesiadła się na kanapę obok Elijahy.
- Okej. Która z nich najlepsza: Elena, Katherine czy Tatia? - spytała Caroline, wyliczając na palcach wszystkie znane jej sobowtóry. Tatię poznała przez historie Elijahy, które swoją drogą były całkiem ciekawe. - No co? Zawsze chciałam to wiedzieć! - dodała widząc minę Mikaelsona. 
- Tatia była moją pierwszą miłością. Kochałem ją. 
- Ale? - podniosła brwi, czekając na ciąg dalszy. 
Wiedziała, że nie wybierze Tatii. 
- Jak już wspominałem, zdradzała mnie z moim bratem - odpowiedział, wzdychając. - Eleny za to nigdy nie pokochałem. Jest empatyczna, ale wykiwała mnie parę razy - przyznał, po czym spojrzał na Caroline.
- Więc, wybierasz Katherine? - zmarszczyła czoło.
- Katerina jest samolubna i manipuluje wszystkimi, jednak przy mnie zawsze była szczera. Więc tak - wybieram Katerinę - uśmiechnął się i dopił whiskey. 
- Współpracowałam z nią w chwilach wolnych. Lubię ją - rzuciła, kiwając głową - pomimo tego, że mnie zabiła i wykorzystywała - wzruszyła ramionami. 
Uśmiechnęli się do siebie, kiedy ich oczy odnalazły się nawzajem. Caroline zagryzła wargę i, nie wiedzieć czemu, poczuła jak coś ścisnęło jej brzuch. Ich spojrzenia nasiliły się, odczuwając coraz większe pożądanie i podniecenie. Elijah poruszył się, tym samym zbliżając ciało do ciała Forbes. Oddechy mieszały się ze sobą, a oczy wpatrywały w siebie z żądzą, której oboje nie potrafili opisać. Mikaelson zbliżył się niepewnie do blondynki i przymknął powieki, złączając ich usta w subtelnym pocałunku. Caroline po tej zachęcie ze strony pierwotnego złapała jego kark, przysuwając go bliżej siebie. Miarowe bicie serca przyspieszyło, a czas zwolnił. 
Elijah sunął rękoma po ciele Caroline, łapiąc ją w końcu za pośladki i silnym ruchem dłoni uniósł ją, wstając. Nie przestając namiętnego pocałunku, obijali się o ściany, jednak wcale im to nie przeszkadzało. Dotarli do pokoju Care, a tam Elijah położył ją delikatnie acz stanowczo na łóżko i sam znalazł się nad nią, wracając do jej warg bardzo szybko. Zmysły były wyostrzone. Pierwotny rozerwał białą bluzkę dziewczyny, zjeżdżając wargami poniżej jej twarzy, nie szczędząc ani kawałka skóry. Caroline jęknęła i wbiła paznokcie w plecy Mikaelsona, czując jak te rozrywają mu koszulę i skórę aż do krwi. Szatyn syknął, nie odrywając swoich ust od brzucha dziewczyny. Uniósł na nią wzrok, spotykając się z jej agresywnym spojrzeniem. 
Forbes nie czekała dłużej i postanowiła skorzystać z chwilowej nieuwagi pierwotnego, odwracając ich tak, że to teraz ona była górą. Nie czuli się skrępowani, jak kilka godzin temu. Byli sobą, oboje byli zranieni, mieli kiepski dzień i potrzebowali tego. Po prostu. Care uśmiechnęła się wyzywająco, nie marnując czasu na rozpinanie po kolei każdego guziczka. Chciała go tu i teraz. Zerwała z niego zbędny materiał, po czym przykleiła się do jego ust, palcami majstrując przy zapięciu spodni. Usiadła na nim okrakiem, chcąc upewnić się, czy to wszystko dzieje się naprawdę. Z zadowoleniem przez chwilę obserwowała pragnienie w oczach Elijahy. Pragnął JEJ. Tak samo, jak ona jego. Poruszyła brwiami i odgarnęła włosy na prawe ramię, dorywając się do gorących i smakowitych ust pierwotnego. Ugryzła jego dolną wargę, przedłużając grę wstępną w nieskończoność. Spodobała jej się ta żądza Mikaelsona. Chciała się nią nacieszyć. Szatyn warknął wściekle i odwrócił dziewczynę na plecy, po czym ściągnął spodnie blondynki, pozostawiając ją w samej bieliźnie. On, w przeciwieństwie do Caroline nie miał zamiaru czekać. 
Pogrążeni w namiętności całowali każdy najskrytszy zakamarek, dając sobie największą na świecie przyjemność. Wkrótce pozbyli się reszty ubrań i złączyli w jedność bez kolejnych wstępów. Caroline jęknęła w usta Elijahy, czując go w sobie. Pierwotny napierał na nią coraz bardziej, a dziewczyna czuła, jak odpływa do innego wymiaru. Ona, Elijah i przyjemność. Oderwali wargi i patrzyli na siebie intensywnie, oddychając gorączkowo, ledwo co czasami łapiąc choćby najmniejszy oddech. Pod oczami pierwotnego wyskoczyły ciemne żyłki, a kły wyrosły z dziąseł, wbijając się w usta. Caroline chciała tego jak cholera. Mikaelson bez pytania przegryzł cienką skórę Forbes, dostając się do słodkawej cieczy. Blondynka westchnęła z rozkoszy, czując jak też jej twarz zmienia się. Wgryzła się w tętnicę Elijahy, jeszcze bardziej wpijając paznokcie w łopatki mężczyzny. Nie mieli siebie dość. Było im tak wspaniale. Czuli się wolni. 
Mikaelson starał się utrzymać trzeźwość umysłu, ale nie potrafił. Nie mógł powstrzymać się od posmakowania jej krwi. Najwidoczniej Caroline także. Zupełnie stracili głowy, zatracając się w tej błogości. Nie umieli przerwać, nie chcieli przerywać, nawet wtedy, kiedy już doszli do finału. Wtedy zaczęli wszystko od nowa. Nie mieli pojęcia ile godzin spędzili razem uprawiając namiętny seks.

~~~

Caroline zamrugała powiekami i zaspana przetarła rękoma oczy. Po chwili otworzyła szeroko oczy i wzięła głęboki wdech, przypominając sobie zdarzenia z ostatniej nocy. Cholera. Nie mogła powstrzymać głupiego uśmieszku, błądzącego po jej twarzy, ale kiedy zauważyła brak Elijahy, poczuła się wykorzystana. Zeszła nogami z materaca i dopiero teraz ujrzała, jak tutaj wygląda. Nie mogła się nadziwić, że to sprawka jej i kolejnego pierwotnego. Krew na białej pościeli, rama od łóżka przełamana na pół, nie wspominając już o komodzie, która była połamana do reszty. Musieli obić się o nią ciałem. Resztki ubrań były, o dziwo, idealnie ułożone na stosie u wezgłowia łóżka. Jej ulubiona bluzka została porwana przez Mikaelsona, ale nie przejęła się tym za bardzo. Westchnęła cicho.
- Głodna? - usłyszała nagle i spojrzała w tamtym kierunku, dostrzegając lekko uśmiechniętego pierwotnego z torebką krwi. 
Uniosła kąciki ust i pokiwała głową. Elijah miał na sobie spodnie i marynarkę bez koszuli, co całkiem śmiesznie wyglądało. Jego włosy były potargane jak nigdy, ale i tak prezentował się niesamowicie, jak zawsze. 
- Dzięki - rzuciła, zakładając na siebie jedwabny szlafrok, który wisiał niedaleko na krześle. 
Złapała za saszetkę i wypiła wszystko za jednym razem.
- Niech to zostanie między nami, okej? - uniosła brwi niepewnie. 
- Oczywiście - odparł spokojnie z uśmiechem. 
Od dawna nie uśmiechał się tak często jak wczoraj i dziś. 
- Mógłbym prosić o jakąś koszulkę lub cokolwiek? - spytał, marszcząc brwi. - Nie chciałbym zbędnych pytań od mojego rodzeństwa - mruknął po chwili w wyjaśnieniu, mimo że Caroline nawet nie chciała o to pytać. 
- Jasne, zaraz poszukam - powiedziała i odeszła do garderoby swojej mamy, której jeszcze nie opróżniła. 
Wzięła jakąś męską koszulę, pewnie po ojcu, a nie po mamie. Ważne, że była w odpowiednim rozmiarze Elijahy. Miała nadzieję. Natychmiast mu ją podała, nie odzywając się ani słowem. Czuła, jakby nie wszystko do niej dotarło. Nie zastanawiała się nad tym dłużej.
- Dziękuję - rzucił, ubierając się przy niej, jakby robił to specjalnie. Cholera. - Pójdę już. Do zobaczenia, Caroline - uśmiechnął się delikatnie i ruszył w kierunku wyjścia.
Forbes uśmiechała się zadowolona, kiedy nagle przypomniało jej się coś. 
- Elijah! - zawołała, na co mężczyzna odwrócił się do niej z poważną już miną, jaką zawsze miał. - Pomogę z Klausem - powiedziała.
Uśmiechnęli się do siebie, po czym pierwotny zniknął z jej pola widzenia. 
- To było zdecydowanie dziwne - wyszeptała sama do siebie, patrząc w miejsce, gdzie przed chwilą stał Mikaelson. 
Potrząsnęła głową i szybkim krokiem udała się do łazienki. 

~*~


4 komentarze:

  1. Fajne! Nie czytałam jeszcze one shot'ów z Caroline i Elijahą ale to zdecydowanie było super, niesamowite!!! Więcej takich.
    Pozdrawiam Julia <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak, to było naprawdę dziwne o.O Nie wiedziałam że istnieje taki pairing jak Carlijah :D Bez kitu, ey! xD To było...niesamowite. Genialnie opisane sceny seksu i picia krwi, ale szkoda koszulki Care (xd). Jeśli mam być szczera, to chętnie przeczytałabym on-shot'a Klaroline. Jak Klaus wyłącza człowieczeństwo, Caroline go spotyka w MF a potem, pooootem love forever *--* Rozmarzyłam się ^--^ :D Co nie zmienia faktu że strasznie mi się spodobał. Ale Elijah, taki drapieżny i ten uśmieszek hehehe aż dziw że on potrafi coś więcej niż ten swój poker czy bitchface ala Sammy xD Pozdrawiam cię i czekam na piątek :)

    http://hunting-more-important-than-love.blogspot.com/
    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Woooooooooow !
    Czegoś takiego się nie spodziewałam, ciekawe połączenie. One shot, bardzo ale to bardzo fajny. Podobał mi się. Elijaha jak nie Elijaha normalnie :3 W sumie jeśli chcesz to dobrze by było gdybyś od czasu do czasu wrzucała tu takie one shoty ! Oczywiście Klaroline i Kennet nie pogardzę :d ale w sumie Bamon, mogło by też być ciekawe :D tak więc dzięki wielkie za to i powodzenia !
    Karolina :D

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanko było strasznie fajne. Szczególnie podobał mi się ten pomysł z przywróceniem człowieczeństwa Klausowi. Taka historia byłaby fajna tylko bez tego seksu Caro i Elijaha, sory oni razem mi się nie podobają.

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D