niedziela, 13 kwietnia 2014

11. | Nie mamy wiele czasu.

~ 11 ~
Nie mamy wiele czasu.


Jasne promienie słońca oblewały asfalt, jednak jeszcze było widać poranną mgłę. Na niebie nie zauważyły żadnej chmurki, więc zapowiadał się wręcz upalny dzień. Blondynka skręciła w drogę prowadzącą przez las, a radio zaczęło trochę szwankować.
- Jesteś pewna, że to tutaj? - spytała Rebekah, rozglądając się wokół i nie dostrzegła nic, oprócz lasu. - Tu nic nie ma - dodała, zerkając na dziewczynę siedzącą obok niej.
- Stefan mówił, że jedzie do jeziora na wschód od Mystic Falls, jakieś 50km. To jedyne takie jezioro, więc tak... jestem pewna - powiedziała, nie odrywając wzroku od drogi. 
- Obyś miała rację - mruknęła, na co Caroline przewróciła oczami. 
Po dziesięciu minutach wyjechały na większe pole, gdzie był ogromny spad.
- Zatrzymaj się! - zawołała Forbes i otworzyła drzwi zaraz po tym, jak Mikaelson zahamowała. 
- Po co? - zapytała podirytowana Pierwotna i poszła za tamtą. - Przecież tu nawet nie... - nie dokończyła ujrzawszy to, czego właśnie szukały. 
Stanęła oniemiała i zamrugała oczami. Care za to uśmiechnęła się szeroko i wesoła obróciła się do Rebeki, ale zaraz uśmiech zszedł z jej twarzy. Wstrzymała na chwilę powietrze, co starsza wampirzyca zauważyła i natychmiast zwróciła się do tyłu, przyjmując gotową pozycję do ataku. 
- Witajcie, dziewczyny - przywitał się z nimi uśmiechnięty blondyn.
- Silas - rzuciła chłodno. 
Caroline nie miała odwagi odezwać się choćby słowem. Nie wiedziała, czy bardziej jest przerażona faktem, że to Silas, czy tym, że przebywała z nim kilka tygodni. 
- Spodziewałem się was tutaj. Wiedziałem, że będziecie chciały pokrzyżować mi plany - stwierdził, podchodząc bliżej nich. - Nieładnie - pokręcił głową i zacmokał. 
- Plany? Jakie plany? - Rebekah zmrużyła oczy, próbując zachować dystans między nią a 2000-letnim. 
- Cóż. To nie Twoja sprawa - rzekł opanowany i zerknął na Caroline, uśmiechając się do niej pogodnie. - Naprawdę wolisz tego nudnego Stefana, który bał się krwi? - uniósł brwi niby zdziwiony. - Ze mną miałaś swobodę, mogłaś robić co tylko chciałaś. Mogliśmy zwiedzać świat. Przecież zawsze o tym marzyłaś i mówiłaś mi o tym przez ostatni miesiąc, Care - przechylił lekko głowę i westchnął.
Dziewczyna wzdrygnęła się. 
- To był błąd - warknęła. - Nie wiedziałam, że to... TY - wskazała na niego ręką. - I odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie - tak, wolę tego nudnego Stefana - dodała z nutką dumy.
Mężczyźnie zmienił się wyraz twarzy. Spoglądał poważnie na dwie wampirzyce i zastanawiał się, czy mogą mu się jeszcze przydać, czy lepiej od razu je zabić. 
Rebece przemknął cień uśmiechu, słysząc słowa Caroline. Nie miała pojęcia, że ta tchórzliwa wampirzyca okaże się jedną z odważniejszych. Chociaż już wcześniej pokazała to, sprzeciwiając się jakieś tysiąc razy Nikowi. Nagle blondynka zaczęła myśleć inaczej o Forbes i można by powiedzieć, że trochę ją polubiła. Nie była taka zła. 
Dziewczyny, wiedząc co za chwilę nastąpi, wymieniły między sobą znaczące wzroki i z powrotem spojrzały na Silasa, wyczekując odpowiedniego momentu. 
- Niestety, teraz umiera po raz kolejny - wysyczał i skoczył na młodszą z nich. 
Mikaelson w porę zareagowała i zasłoniła sobą Care, przyjmując na siebie atak. Stoczyli się kilka metrów dalej, a Caroline miała okazję wskoczyć do wielkiego jeziora. Nie przejęła się, że będzie miała mokre rzeczy, albo że telefon jej się zmoczy. Postawiła przyjaciela na pierwszym miejscu. Pokręciła głową, myśląc nad swoją głupotą i skoczyła przed siebie. Zanurkowała, uderzając się jednym ramieniem o skałę. Syknęła, ale powróciła do swojego zadania. 
Rebekah była pod Silasem, który dusił ją, przyciskając do ziemi. Blondynka ręką wymacała kamień i uderzyła nim głowę jej przeciwnika, wbijając mu go pod skórę i przebijając czaszkę. Zielonooki zaskoczony zwrotem akcji puścił Rebekę, wyjmując ze swojej głowy twardy przedmiot. Pierwotna uciekła spod jego ciała, korzystając z jego nieuwagi. 
- Pospiesz się, Caroline - wyszeptała, patrząc w stronę wściekłego mężczyzny.
Cofnęła się kilka kroków, kiedy Silas przybliżał się do niej i rozejrzała się wokół, szukając wzrokiem czegoś pożytecznego. Najlepiej gałęzi. Oparła się o drzewo i szybko zrobiła unik przed atakiem blondyna. Chwyciła za gałąź i urwała ją, stając znowu na przeciwko mężczyzny.
Roześmiał się z widoczną pogardą. 
- To mnie nie zabije - uśmiechnął się, podchodząc do Pierwotnej powolnym tempem.
Forbes szukała po całym jeziorze czegoś, w czym mógłby być wampir, ale nic nie znalazła. Zajrzała do każdego zakamarku - wszędzie i nie było śladu po Stefanie. Dziewczyna wypłynęła na powierzchnie i wdrapała się na górę. Spodziewała się walki, ale z przewagą 2000-letniego wampira, a nie Mikaelson. Zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy drewniana gałąź wbiła się w klatkę piersiową zielonookiego, a ten padł na ziemię.
- Nie ma go tutaj! - zawołała Caroline.
- Szybko, do samochodu! Nie mamy wiele czasu! - krzyknęła Rebekah, biegnąc do auta.
Obie wampirzyce wsiadły do środka pojazdu i, nim Care zdążyła zamknąć drzwi, Mikaelson ruszyła z piskiem opon, zawracając w kierunku, z którego przyjechali.
- Jak to go nie ma? - dopiero teraz blondynka postanowiła spytać o to.
- Pewnie ukrył gdzieś jego ciało, skoro wiedział, że coś już jest nie tak - wytłumaczyła młodsza.
- Ale po co mu Stefan?! - zdziwiła się Pierwotna.
- Nie wiem - powiedziała i zaczęła zastanawiać się nad tym pytaniem.
Właściwie Bekah miała rację. Po co potrzebny jest Stefan Silasowi? Przecież jego sekret został wydany, więc Salvatore więcej mu się nie przyda. Chyba, że jest jeszcze coś, o czym wampirzyce nie wiedziały.
- I co teraz? - jęknęła Rebekah, w ogóle nie zwalniając. 
- Jedziemy do Mystic Falls - odparła krótko Forbes.
- Co?! - uniosła brwi zszokowana. - Czy to nie zbyt oczywiste? - mruknęła z przekąsem.
Caroline przeniosła wzrok na Pierwotną.
- Tak jakby... znam go - stwierdziła z niechęcią. - Kiedyś schował moją bransoletkę w tak oczywistym miejscu, że w ogóle na to nie wpadłam.
Mikaelson westchnęła tylko, rezygnując z dalszych pytań. Nie chciała sprzeczać się z Caroline, skoro ta miała jakieś tam pojęcie o zachowaniu i przyzwyczajeniach Silasa. 
- Nik mnie zabije - odezwała się nagle Rebekah.
Blondynka o kręconych włosach spojrzała na Rebekę zdziwiona. 
- Ubrudziłam jego nowy samochód - westchnęła z ironią, a Care zaśmiała się cicho.
Przejechały granicę Mystic Falls. Forbes rozglądała się z utęsknieniem po każdym domu. Dawno tu nie była, może spotka swoją mamę. Tak bardzo pragnęła w tamtej chwili przytulić się do niej i nigdy więcej nie puścić. 
- Zatrzymajmy się w Twoim byłym domu - zaproponowała Caroline.
Mikaelson bez komentowania pojechała w kierunku swojej willi. 
Przejeżdżając przez jedną z ulic, napotkała parę oczu. Oczu tak dobrze jej znanych, brązowych, które kiedyś mogła podziwiać codziennie. Chłopak też patrzył na nią, z nutką smutku, ale też radością i zdziwieniem. W końcu odkąd pamiętał Caroline nienawidziła Pierwotnych, w szczególności Rebeki, a teraz siedzi z nią w jednym samochodzie. 
- Tyler - wyszeptała prawie bezgłośnie.


Bonnie stała nerwowa nad Jeremim i Elizabeth, którzy siedzieli na kanapie. Carter zastanawiała się, co Bonnie zrobiła, że czarownice nie chciały jej wypuść, a tym bardziej nie oddały jej tego, co miała kiedyś najważniejsze. 
- Co się stało z moimi mocami? - spytała nagle Bennett na skraju wytrzymania.
Była bardzo bliska do wybuchnięcia, choć sama dokładnie nie wiedziała, czy bardziej chce jej się płakać, czy krzyczeć. Bezsilność. To wszystko, co mogła teraz poczuć. Jeśli nie będzie z nią Liz, to ona będzie bezsilna wobec Kola, a ten ją zabije bez mrugnięcia okiem. A nie mogła przecież trzymać się blondynki przez cały czas, w końcu będzie musiała wyjechać.
- Co się działo, kiedy wypowiadałam zaklęcie? - Elizabeth postanowiła zapytać najpierw o to, bo mogło to mieć coś wspólnego z całą resztą.
Mulatka zamrugała, zdziwiona jej pytaniem. 
- Wszystko mnie bolało - odparła - czy to istotne? - dodała.
Niebieskooka przeanalizowała jej odpowiedź i podniosła wzrok na brunetkę, po czym westchnęła, kręcąc głową zdenerwowana.
- To One zabrały Tobie moc - powiedziała.
- One? - po raz pierwszy odezwał się Jeremy.
- Czarownice - rzuciła. 
- Co? Czemu? - Bonnie zmarszczyła brwi.
Carter wzruszyła ramionami. Sama była tego ciekawa, co spowodowało, że Bennett była jedną z niewielu czarownic na czarnej liście. O ile nie jedyną. Bo przecież wiedźmy zwykłe chroniły swój "gatunek", a nie go pogrążały. 
- Może coś zrobiłaś i je wściekłaś.
- Wściekłam? Przecież nigdy nic się nie działo! - podniosła głos.
- Używałaś ekspresji, zgadłam? - uniosła jedną brew. 
- Zrobiłam kilka rzeczy, które na pewno nie były dobre dla czarownic, ale przynajmniej ocaliłam kilkanaście istnień, a może nawet więcej - wytłumaczyła szybko.
- Bonnie, co ty zrobiłaś? - spytała, marszcząc brwi lekko zmartwiona powagą sytuacji.
- To nieważne. Lepiej zobaczmy, jak można mi to zwrócić - zmieniła temat i przysiadła na fotelu, naprzeciwko blondynki i szatyna, który aktualnie siedział cicho pogrążony we własnych myślach.
- Obawiam się - zaczęła niepewnie Elizabeth - że nie można - spojrzała na Bennett.
- Co?! - podniosła się gwałtownie. - Chcesz mi powiedzieć, że już na zawsze będę zwykłym człowiekiem? Przecież to niemożliwe - jęknęła i załamała ręce.
- Nie martw się - Jer podszedł do zielonookiej i przytulił ją - coś wymyślimy. 
Po tym zdaniu nastała martwa cisza, której chyba nikt nie miał zamiaru przerwać. Carter była prawie pewna, że odebranej mocy nie da się przywrócić. To tak, jakby ze zwykłego śmiertelnika zrobić czarownika. Niestety taka prawda, ale Liz nie chciała im zabierać ostatniej garstki nadziei, bo tylko to im pozostało. 


Brązowooka wpatrywała się z ciągłym zdziwieniem w "parę", o ile mogła tak to określić. Hayley widziała tylko raz, ale z całą pewnością bardzo namieszała w Mystic Falls, a potem zniknęła nagle pojawiając się w Nowym Orleanie. To wydawało się dziwne, bo Elena nie wiedziała po co miałaby tutaj przyjeżdżać. Przecież, mimo tej krótkiej znajomości, mogła powiedzieć, że wilkołaczyca nie zjawia się bez powodu. Sam Marcel był dziwny, w pewnym sensie. On też pojawił się "znikąd" i uważał się za niewiadomo kogo. Teraz Gilbert zwątpiła w ciągnięcie tej znajomości z ciemnoskórym.
Damon skrzywił się, jak to on, kiedy tamci "poszli w ślinę", nie zwracając najmniejszej uwagi na niego i Elenę. Chyba nie traktuje się tak gości, prawda? Co za kultura w tym mieście, pomyślał ironicznie. 
- Nie chcę przeszkadzać - niebieskooki odchrząknął znacząco - ale obiecałeś nam randkę, a nie seans porno - mruknął. - Chyba, że tak właśnie wyglądają randki tutaj - uśmiechnął się półgębkiem i rozłożył ręce. 
Wampirzyca spojrzała na niego, ale musiała przyznać mu rację. Zaprosił ich, właściwie nawet nie wiadomo czemu do jego... mieszkania i olał ich. Chociaż może to i lepiej? Mogliby wymknąć się i uciec z tego dziwnego miejsca. 
- Wybaczcie - zwrócił się w końcu do wampirów. - Poznajcie Hayley - wskazał na mulatkę z uśmiechem. - Hayley to...
- My się chyba znamy - stwierdził Damon. 
- Taa, jakoś sobie nie przypominam – rzuciła obojętnie, od razu zwracając swój wzrok na Marcela. – Dzisiaj nie mogę zostać tak długo, przyszłam tylko na chwilę, muszę coś załatwić na mieście – uśmiechnęła się tajemniczo i nachyliła nad uchem mężczyzny – do jutra – wyszeptała i opuściła pokój, żegnając się z ciemnoskórym krótkim, ale pełnym namiętności spojrzeniem.
Elena podążyła za Hayley spojrzeniem, aż tamta wyszła. Salvatore zajął się królem tego miasta. Coś mu nie pasowało w tej całej schadzce. Czyżby „kobieta Wilk” planowała znowu namieszać? Jedno wiedział na pewno – to nie mogło skończyć się na zwykłym romansie.
Mulatka z uśmiechem na ustach szła przez korytarze. Wyszła z budynku i skierowała się do domu Sophie. Jak zwykła już to robić po każdym spotkaniu z panem i władcą. Nie uśmiechało jej się przebywać z tym zapatrzonym w sobie wampirem, jednak była bardzo zadowolona z efektów.
Do mieszkania Deveraux miała trochę dalej niż bliżej, ale znała drogę na skróty. Hayley mieszkała z Sophie i innymi czarownicami, na jakiś czas. Czyli dopóki dziecko jest w jej brzuchu i dopóki wydaje im się, że mogą ją chronić. A właściwie obserwować przez ten okres czasu. Wiedziała, że nikt jej tak nie uchroni, jak Pierwotni, a jednego miała po swojej stronie. Zresztą Rebekah też nie zamierzała nic jej zrobić, bo „fascynowała” ją ta cała sytuacja. Jedynie Niklaus był dla niej zagrożeniem, choć nie teraz, kiedy jeszcze może zjednoczyć jego rodzinę. Hayley zastanawiała się, czy dalej jest mu potrzebna, bo stosunki rodziny Mikaelson znacznie się polepszyły. Teraz Oni nie byli jej największym zmartwieniem. Bardziej skupiła się na najnowszym zadaniu – Marcelu, które wydawało się trudne, ale okazało się strasznie łatwe, jednak musiała pilnować się i uważać na to, co mówi. Na razie dobrze jej szło i na pewno niedługo dojdzie do wyznaczonego celu.
- I jak? - została przywitana przez czarownice krótkim pytaniem.
- Wszystko idzie zgodnie z planem - uśmiechnęła się tryumfalnie.



***

PHI. Coś nie pykło. Chyba jedyna część, która jako tako mnie się podoba to Caroline, Rebekah i Silas. Ale no co! Trzeba się cieszyć z tego, co się ma, ot! :D 
Jak zawsze dzięki wielkie Wam za wasze cudowne komentarze i za wszystko inne, kochani. <3 Bo jesteście kochani. <3 :D Także dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, żebyście cieszyli się tak bardzo, jak ja teraz przez całe życieee! :D
Nie ma co, dzisiaj tak bardzo się nie rozpiszę. Przynajmniej dużo miejsca pod rozdziałem nie zajmę. :D DO NAPISANIA! <3
Pozdrawiam, życzę ciepełka, niektórym weny, pomysłów, a innym słoneczka i zdrowia i wszystkiego co najlepsze! <3
love, love, love,
artisticsmile. <3

5 komentarzy:

  1. Oł mój Boże dzięki ci za rodział! Hahaha, a ja uważam że akcja z Silasem, Pierwotną i Caroline była naaaaaaaaaaaaaaaj! :D <3 xd. Łał, podobał mi się moment gdy Silas mówił o tym miesiącu z nią itd. Mógł dać tam więcej "uczucia" ale i tak było idealnie. Kocham! *------------*. Równie cię pozdrawiam życzę duuużo słońca (wolę burze ale co tam xd) i fajnego tygodnia (który u mnie trwa trzy dni ^^) Do zobaczenia! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. OMG !! dzięki za rozdział, ja chce więcej !! świetny jak zawsze choć inne były lepsze wg mnie ale ten też jest fajny :) Mam pytanie a Mikaelson'owie wiedzą o romansie Hayley i Marcela ?? Dużo dużo weny życze i prosze o długi długi świetny świetny rozdział ;P Kocham twój blog :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny, blog ! Podoba mi się opowiadanie, ale jest coś co po prostu dominuję twój blog nad resztę. Masz zapisany grafik co kiedy dodajesz ! To jest świetne ! Pamięta się twoją historię bo się jest na bieżąco :D pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu *_*
    Ten rozdział jest...
    Brak mi słów xD
    Świetny, boski, idelany, cudowny?
    Nie, to za mało aby opisac ten rozdział <3
    Scena Rebekah+Caroline była super :D
    Mam nadzieje ze bedzie wiecej wspolnych scen z ich udziałem <3
    Rebekah ma przekichane u Klausa xD
    Ubrudziła jego nowy samochód :D
    Jak tak mozna?! :D
    Silas? Silas był, jest i bedzie dla mnie zagadką :D
    Tylko dlaczego on był dobry dla Caroline?
    To teraz przechodzimy do tematu Bonnie :D
    Straciła moce? Czytam i takie "Bonnie bez mocy!!! Aaaa! Ale bedize ciekawie!"
    Bo zakładam że troche o tym napisesz :D
    Liz <3 Uwielbiam ją :D
    To teraz przejdźmy do omówienia postaci najmniej lubienej przeze mnuie w tym blogu. a także w serialu...
    A mianowicie do Hayley...
    Co ona znowu knuje?
    Ja po prostu jej tak nie znosze xD
    Już nawet Elena (której nie lubie) jest mniej irytująca niz Hayley :D
    Życze Ci weny <3 Miłego tygodnia <3
    Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
    Pozdrawiam Caroline.
    PS Zapraszam na nowy rozdział na:
    http://weareasecretcantbeexposed-katherine.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej:)
    Nadrabiam dalej....
    Dwie blondynki w akcji. Wszystko super. Więc dlaczego nagle się zadławiłam? Ah tak! Silas! Ten to robi wrażenie!
    Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta cała Elizabeth wydaje mi się jakaś podejrzana... Ale może się mylę... O.o
    To zdanie "Czyżby kobieta wilk próbowała znowu namieszać?" zrobiło mi dzień! Idę czytać kolejny rozdział:)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D