~ 11
~
Nie mamy wiele
czasu.
Jasne promienie słońca oblewały
asfalt, jednak jeszcze było widać poranną mgłę. Na niebie nie zauważyły żadnej
chmurki, więc zapowiadał się wręcz upalny dzień. Blondynka skręciła w drogę
prowadzącą przez las, a radio zaczęło trochę szwankować.
- Jesteś pewna, że to tutaj? -
spytała Rebekah, rozglądając się wokół i nie dostrzegła nic, oprócz lasu. - Tu
nic nie ma - dodała, zerkając na dziewczynę siedzącą obok niej.
- Stefan mówił, że jedzie do jeziora
na wschód od Mystic Falls, jakieś 50km. To jedyne takie jezioro, więc tak...
jestem pewna - powiedziała, nie odrywając wzroku od drogi.
- Obyś miała rację - mruknęła, na co
Caroline przewróciła oczami.
Po dziesięciu minutach wyjechały na
większe pole, gdzie był ogromny spad.
- Zatrzymaj się! - zawołała Forbes i
otworzyła drzwi zaraz po tym, jak Mikaelson zahamowała.
- Po co? - zapytała podirytowana
Pierwotna i poszła za tamtą. - Przecież tu nawet nie... - nie dokończyła
ujrzawszy to, czego właśnie szukały.
Stanęła oniemiała i zamrugała oczami.
Care za to uśmiechnęła się szeroko i wesoła obróciła się do Rebeki, ale zaraz
uśmiech zszedł z jej twarzy. Wstrzymała na chwilę powietrze, co starsza
wampirzyca zauważyła i natychmiast zwróciła się do tyłu, przyjmując gotową
pozycję do ataku.
- Witajcie, dziewczyny - przywitał
się z nimi uśmiechnięty blondyn.
- Silas - rzuciła chłodno.
Caroline nie miała odwagi odezwać się
choćby słowem. Nie wiedziała, czy bardziej jest przerażona faktem, że to Silas,
czy tym, że przebywała z nim kilka tygodni.
- Spodziewałem się was tutaj.
Wiedziałem, że będziecie chciały pokrzyżować mi plany - stwierdził, podchodząc
bliżej nich. - Nieładnie - pokręcił głową i zacmokał.
- Plany? Jakie plany? - Rebekah
zmrużyła oczy, próbując zachować dystans między nią a 2000-letnim.
- Cóż. To nie Twoja sprawa - rzekł
opanowany i zerknął na Caroline, uśmiechając się do niej pogodnie. - Naprawdę
wolisz tego nudnego Stefana, który bał się krwi? - uniósł brwi niby zdziwiony.
- Ze mną miałaś swobodę, mogłaś robić co tylko chciałaś. Mogliśmy zwiedzać
świat. Przecież zawsze o tym marzyłaś i mówiłaś mi o tym przez ostatni miesiąc,
Care - przechylił lekko głowę i westchnął.
Dziewczyna wzdrygnęła się.
- To był błąd - warknęła. - Nie
wiedziałam, że to... TY - wskazała na niego ręką. - I odpowiadając na twoje
wcześniejsze pytanie - tak, wolę tego nudnego Stefana - dodała z nutką dumy.
Mężczyźnie zmienił się wyraz twarzy.
Spoglądał poważnie na dwie wampirzyce i zastanawiał się, czy mogą mu się
jeszcze przydać, czy lepiej od razu je zabić.
Rebece przemknął cień uśmiechu,
słysząc słowa Caroline. Nie miała pojęcia, że ta tchórzliwa wampirzyca okaże
się jedną z odważniejszych. Chociaż już wcześniej pokazała to, sprzeciwiając
się jakieś tysiąc razy Nikowi. Nagle blondynka zaczęła myśleć inaczej o Forbes
i można by powiedzieć, że trochę ją polubiła. Nie była taka zła.
Dziewczyny, wiedząc co za chwilę
nastąpi, wymieniły między sobą znaczące wzroki i z powrotem spojrzały na
Silasa, wyczekując odpowiedniego momentu.
- Niestety, teraz umiera po raz
kolejny - wysyczał i skoczył na młodszą z nich.
Mikaelson w porę zareagowała i
zasłoniła sobą Care, przyjmując na siebie atak. Stoczyli się kilka metrów
dalej, a Caroline miała okazję wskoczyć do wielkiego jeziora. Nie przejęła się,
że będzie miała mokre rzeczy, albo że telefon jej się zmoczy. Postawiła
przyjaciela na pierwszym miejscu. Pokręciła głową, myśląc nad swoją głupotą i
skoczyła przed siebie. Zanurkowała, uderzając się jednym ramieniem o skałę.
Syknęła, ale powróciła do swojego zadania.
Rebekah była pod Silasem, który dusił
ją, przyciskając do ziemi. Blondynka ręką wymacała kamień i uderzyła nim głowę
jej przeciwnika, wbijając mu go pod skórę i przebijając czaszkę. Zielonooki
zaskoczony zwrotem akcji puścił Rebekę, wyjmując ze swojej głowy twardy
przedmiot. Pierwotna uciekła spod jego ciała, korzystając z jego
nieuwagi.
- Pospiesz się, Caroline -
wyszeptała, patrząc w stronę wściekłego mężczyzny.
Cofnęła się kilka kroków, kiedy Silas
przybliżał się do niej i rozejrzała się wokół, szukając wzrokiem czegoś
pożytecznego. Najlepiej gałęzi. Oparła się o drzewo i szybko zrobiła unik przed
atakiem blondyna. Chwyciła za gałąź i urwała ją, stając znowu na przeciwko
mężczyzny.
Roześmiał się z widoczną
pogardą.
- To mnie nie zabije - uśmiechnął
się, podchodząc do Pierwotnej powolnym tempem.
Forbes szukała po całym jeziorze
czegoś, w czym mógłby być wampir, ale nic nie znalazła. Zajrzała do każdego
zakamarku - wszędzie i nie było śladu po Stefanie. Dziewczyna wypłynęła na
powierzchnie i wdrapała się na górę. Spodziewała się walki, ale z przewagą
2000-letniego wampira, a nie Mikaelson. Zdziwiła się jeszcze bardziej, kiedy
drewniana gałąź wbiła się w klatkę piersiową zielonookiego, a ten padł na
ziemię.
- Nie ma go tutaj! - zawołała
Caroline.
- Szybko, do samochodu! Nie mamy
wiele czasu! - krzyknęła Rebekah, biegnąc do auta.
Obie wampirzyce wsiadły do środka
pojazdu i, nim Care zdążyła zamknąć drzwi, Mikaelson ruszyła z piskiem opon,
zawracając w kierunku, z którego przyjechali.
- Jak to go nie ma? - dopiero teraz
blondynka postanowiła spytać o to.
- Pewnie ukrył gdzieś jego ciało,
skoro wiedział, że coś już jest nie tak - wytłumaczyła młodsza.
- Ale po co mu Stefan?! - zdziwiła
się Pierwotna.
- Nie wiem - powiedziała i zaczęła
zastanawiać się nad tym pytaniem.
Właściwie Bekah miała rację. Po co
potrzebny jest Stefan Silasowi? Przecież jego sekret został wydany, więc
Salvatore więcej mu się nie przyda. Chyba, że jest jeszcze coś, o czym
wampirzyce nie wiedziały.
- I co teraz? - jęknęła Rebekah, w
ogóle nie zwalniając.
- Jedziemy do Mystic Falls - odparła
krótko Forbes.
- Co?! - uniosła brwi zszokowana. -
Czy to nie zbyt oczywiste? - mruknęła z przekąsem.
Caroline przeniosła wzrok na
Pierwotną.
- Tak jakby... znam go - stwierdziła
z niechęcią. - Kiedyś schował moją bransoletkę w tak oczywistym miejscu, że w
ogóle na to nie wpadłam.
Mikaelson westchnęła tylko,
rezygnując z dalszych pytań. Nie chciała sprzeczać się z Caroline, skoro ta
miała jakieś tam pojęcie o zachowaniu i przyzwyczajeniach Silasa.
- Nik mnie zabije - odezwała się
nagle Rebekah.
Blondynka o kręconych włosach
spojrzała na Rebekę zdziwiona.
- Ubrudziłam jego nowy samochód -
westchnęła z ironią, a Care zaśmiała się cicho.
Przejechały granicę Mystic Falls.
Forbes rozglądała się z utęsknieniem po każdym domu. Dawno tu nie była, może
spotka swoją mamę. Tak bardzo pragnęła w tamtej chwili przytulić się do niej i
nigdy więcej nie puścić.
- Zatrzymajmy się w Twoim byłym domu
- zaproponowała Caroline.
Mikaelson bez komentowania pojechała
w kierunku swojej willi.
Przejeżdżając przez jedną z ulic,
napotkała parę oczu. Oczu tak dobrze jej znanych, brązowych, które kiedyś mogła
podziwiać codziennie. Chłopak też patrzył na nią, z nutką smutku, ale też
radością i zdziwieniem. W końcu odkąd pamiętał Caroline nienawidziła
Pierwotnych, w szczególności Rebeki, a teraz siedzi z nią w jednym
samochodzie.
- Tyler - wyszeptała prawie
bezgłośnie.
Bonnie stała nerwowa nad Jeremim i
Elizabeth, którzy siedzieli na kanapie. Carter zastanawiała się, co Bonnie
zrobiła, że czarownice nie chciały jej wypuść, a tym bardziej nie oddały jej
tego, co miała kiedyś najważniejsze.
- Co się stało z moimi mocami? -
spytała nagle Bennett na skraju wytrzymania.
Była bardzo bliska do wybuchnięcia,
choć sama dokładnie nie wiedziała, czy bardziej chce jej się płakać, czy
krzyczeć. Bezsilność. To wszystko, co mogła teraz poczuć. Jeśli nie będzie z
nią Liz, to ona będzie bezsilna wobec Kola, a ten ją zabije bez mrugnięcia
okiem. A nie mogła przecież trzymać się blondynki przez cały czas, w końcu
będzie musiała wyjechać.
- Co się działo, kiedy wypowiadałam
zaklęcie? - Elizabeth postanowiła zapytać najpierw o to, bo mogło to mieć coś
wspólnego z całą resztą.
Mulatka zamrugała, zdziwiona jej
pytaniem.
- Wszystko mnie bolało - odparła -
czy to istotne? - dodała.
Niebieskooka przeanalizowała jej odpowiedź
i podniosła wzrok na brunetkę, po czym westchnęła, kręcąc głową zdenerwowana.
- One? - po raz pierwszy odezwał się
Jeremy.
- Czarownice - rzuciła.
- Co? Czemu? - Bonnie zmarszczyła
brwi.
Carter wzruszyła ramionami. Sama była
tego ciekawa, co spowodowało, że Bennett była jedną z niewielu czarownic na
czarnej liście. O ile nie jedyną. Bo przecież wiedźmy zwykłe chroniły swój
"gatunek", a nie go pogrążały.
- Może coś zrobiłaś i je wściekłaś.
- Wściekłam? Przecież nigdy nic się
nie działo! - podniosła głos.
- Używałaś ekspresji, zgadłam? -
uniosła jedną brew.
- Zrobiłam kilka rzeczy, które na
pewno nie były dobre dla czarownic, ale przynajmniej ocaliłam kilkanaście
istnień, a może nawet więcej - wytłumaczyła szybko.
- Bonnie, co ty zrobiłaś? - spytała,
marszcząc brwi lekko zmartwiona powagą sytuacji.
- To nieważne. Lepiej zobaczmy, jak
można mi to zwrócić - zmieniła temat i przysiadła na fotelu, naprzeciwko
blondynki i szatyna, który aktualnie siedział cicho pogrążony we własnych
myślach.
- Obawiam się - zaczęła niepewnie
Elizabeth - że nie można - spojrzała na Bennett.
- Co?! - podniosła się gwałtownie. -
Chcesz mi powiedzieć, że już na zawsze będę zwykłym człowiekiem? Przecież to
niemożliwe - jęknęła i załamała ręce.
- Nie martw się - Jer podszedł do
zielonookiej i przytulił ją - coś wymyślimy.
Po tym zdaniu nastała martwa cisza,
której chyba nikt nie miał zamiaru przerwać. Carter była prawie pewna, że
odebranej mocy nie da się przywrócić. To tak, jakby ze zwykłego śmiertelnika
zrobić czarownika. Niestety taka prawda, ale Liz nie chciała im zabierać
ostatniej garstki nadziei, bo tylko to im pozostało.
Brązowooka wpatrywała się z ciągłym
zdziwieniem w "parę", o ile mogła tak to określić. Hayley widziała
tylko raz, ale z całą pewnością bardzo namieszała w Mystic Falls, a potem
zniknęła nagle pojawiając się w Nowym Orleanie. To wydawało się dziwne, bo
Elena nie wiedziała po co miałaby tutaj przyjeżdżać. Przecież, mimo tej
krótkiej znajomości, mogła powiedzieć, że wilkołaczyca nie zjawia się bez
powodu. Sam Marcel był dziwny, w pewnym sensie. On też pojawił się
"znikąd" i uważał się za niewiadomo kogo. Teraz Gilbert zwątpiła w
ciągnięcie tej znajomości z ciemnoskórym.
Damon skrzywił się, jak to on, kiedy
tamci "poszli w ślinę", nie zwracając najmniejszej uwagi na niego i
Elenę. Chyba nie traktuje się tak gości, prawda? Co za kultura w tym mieście, pomyślał ironicznie.
- Nie chcę przeszkadzać -
niebieskooki odchrząknął znacząco - ale obiecałeś nam randkę, a nie seans porno
- mruknął. - Chyba, że tak właśnie wyglądają randki tutaj - uśmiechnął się
półgębkiem i rozłożył ręce.
Wampirzyca spojrzała na niego, ale
musiała przyznać mu rację. Zaprosił ich, właściwie nawet nie wiadomo czemu do
jego... mieszkania i olał ich. Chociaż może to i lepiej? Mogliby wymknąć się i
uciec z tego dziwnego miejsca.
- Wybaczcie - zwrócił się w końcu do
wampirów. - Poznajcie Hayley - wskazał na mulatkę z uśmiechem. - Hayley to...
- My się chyba znamy - stwierdził
Damon.
- Taa, jakoś sobie nie przypominam –
rzuciła obojętnie, od razu zwracając swój wzrok na Marcela. – Dzisiaj nie mogę
zostać tak długo, przyszłam tylko na chwilę, muszę coś załatwić na mieście –
uśmiechnęła się tajemniczo i nachyliła nad uchem mężczyzny – do jutra – wyszeptała
i opuściła pokój, żegnając się z ciemnoskórym krótkim, ale pełnym namiętności
spojrzeniem.
Elena podążyła za Hayley spojrzeniem,
aż tamta wyszła. Salvatore zajął się królem tego miasta. Coś mu nie pasowało w
tej całej schadzce. Czyżby „kobieta Wilk” planowała znowu namieszać? Jedno
wiedział na pewno – to nie mogło skończyć się na zwykłym romansie.
Mulatka z uśmiechem na ustach szła
przez korytarze. Wyszła z budynku i skierowała się do domu Sophie. Jak zwykła
już to robić po każdym spotkaniu z panem i władcą. Nie uśmiechało jej się
przebywać z tym zapatrzonym w sobie wampirem, jednak była bardzo zadowolona z
efektów.
Do mieszkania Deveraux miała trochę
dalej niż bliżej, ale znała drogę na skróty. Hayley mieszkała z Sophie i innymi
czarownicami, na jakiś czas. Czyli dopóki dziecko jest w jej brzuchu i dopóki
wydaje im się, że mogą ją chronić. A właściwie obserwować przez ten okres
czasu. Wiedziała, że nikt jej tak nie uchroni, jak Pierwotni, a jednego miała
po swojej stronie. Zresztą Rebekah też nie zamierzała nic jej zrobić, bo
„fascynowała” ją ta cała sytuacja. Jedynie Niklaus był dla niej zagrożeniem,
choć nie teraz, kiedy jeszcze może zjednoczyć jego rodzinę. Hayley zastanawiała
się, czy dalej jest mu potrzebna, bo stosunki rodziny Mikaelson znacznie się polepszyły.
Teraz Oni nie byli jej największym zmartwieniem. Bardziej skupiła się na
najnowszym zadaniu – Marcelu, które wydawało się trudne, ale okazało się
strasznie łatwe, jednak musiała pilnować się i uważać na to, co mówi. Na razie
dobrze jej szło i na pewno niedługo dojdzie do wyznaczonego celu.
- I jak? - została przywitana przez
czarownice krótkim pytaniem.
- Wszystko idzie zgodnie z planem -
uśmiechnęła się tryumfalnie.
***
PHI. Coś nie pykło. Chyba jedyna część, która jako tako mnie się podoba to Caroline, Rebekah i Silas. Ale no co! Trzeba się cieszyć z tego, co się ma, ot! :D
Jak zawsze dzięki wielkie Wam za wasze cudowne komentarze i za wszystko inne, kochani. <3 Bo jesteście kochani. <3 :D Także dziękuję wszystkim i każdemu z osobna, żebyście cieszyli się tak bardzo, jak ja teraz przez całe życieee! :D
Nie ma co, dzisiaj tak bardzo się nie rozpiszę. Przynajmniej dużo miejsca pod rozdziałem nie zajmę. :D DO NAPISANIA! <3
Pozdrawiam, życzę ciepełka, niektórym weny, pomysłów, a innym słoneczka i zdrowia i wszystkiego co najlepsze! <3
love, love, love,
Pozdrawiam, życzę ciepełka, niektórym weny, pomysłów, a innym słoneczka i zdrowia i wszystkiego co najlepsze! <3
love, love, love,
artisticsmile. <3
Oł mój Boże dzięki ci za rodział! Hahaha, a ja uważam że akcja z Silasem, Pierwotną i Caroline była naaaaaaaaaaaaaaaj! :D <3 xd. Łał, podobał mi się moment gdy Silas mówił o tym miesiącu z nią itd. Mógł dać tam więcej "uczucia" ale i tak było idealnie. Kocham! *------------*. Równie cię pozdrawiam życzę duuużo słońca (wolę burze ale co tam xd) i fajnego tygodnia (który u mnie trwa trzy dni ^^) Do zobaczenia! :)
OdpowiedzUsuńOMG !! dzięki za rozdział, ja chce więcej !! świetny jak zawsze choć inne były lepsze wg mnie ale ten też jest fajny :) Mam pytanie a Mikaelson'owie wiedzą o romansie Hayley i Marcela ?? Dużo dużo weny życze i prosze o długi długi świetny świetny rozdział ;P Kocham twój blog :*
OdpowiedzUsuńBardzo fajny, blog ! Podoba mi się opowiadanie, ale jest coś co po prostu dominuję twój blog nad resztę. Masz zapisany grafik co kiedy dodajesz ! To jest świetne ! Pamięta się twoją historię bo się jest na bieżąco :D pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńJezu *_*
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest...
Brak mi słów xD
Świetny, boski, idelany, cudowny?
Nie, to za mało aby opisac ten rozdział <3
Scena Rebekah+Caroline była super :D
Mam nadzieje ze bedzie wiecej wspolnych scen z ich udziałem <3
Rebekah ma przekichane u Klausa xD
Ubrudziła jego nowy samochód :D
Jak tak mozna?! :D
Silas? Silas był, jest i bedzie dla mnie zagadką :D
Tylko dlaczego on był dobry dla Caroline?
To teraz przechodzimy do tematu Bonnie :D
Straciła moce? Czytam i takie "Bonnie bez mocy!!! Aaaa! Ale bedize ciekawie!"
Bo zakładam że troche o tym napisesz :D
Liz <3 Uwielbiam ją :D
To teraz przejdźmy do omówienia postaci najmniej lubienej przeze mnuie w tym blogu. a także w serialu...
A mianowicie do Hayley...
Co ona znowu knuje?
Ja po prostu jej tak nie znosze xD
Już nawet Elena (której nie lubie) jest mniej irytująca niz Hayley :D
Życze Ci weny <3 Miłego tygodnia <3
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział <3
Pozdrawiam Caroline.
PS Zapraszam na nowy rozdział na:
http://weareasecretcantbeexposed-katherine.blogspot.com/
Hej:)
OdpowiedzUsuńNadrabiam dalej....
Dwie blondynki w akcji. Wszystko super. Więc dlaczego nagle się zadławiłam? Ah tak! Silas! Ten to robi wrażenie!
Nie mam pojęcia dlaczego, ale ta cała Elizabeth wydaje mi się jakaś podejrzana... Ale może się mylę... O.o
To zdanie "Czyżby kobieta wilk próbowała znowu namieszać?" zrobiło mi dzień! Idę czytać kolejny rozdział:)
Magenta
klaroline-love.blog.pl