środa, 9 kwietnia 2014

10. | Mam Ci się zwierzać?

~ 10 ~
Mam Ci się zwierzać?


Pierwotny stanął metr przed mulatką. Była sama ze względu na to, że pozostali poszli do sklepu, a ona wolała posiedzieć na świeżym powietrzu. I teraz tego żałowała. 
Szatyn nie miał za dobrej miny, ale musiał trochę uważać, żeby nie stało się to, co ostatnio.
- Witaj ponownie w świecie żywych, Bennett - powiedział, skupiając swoją uwagę na brunetce.
- Kol - mruknęła i podniosła się na równe nogi, próbując ukryć swój strach. 
To właśnie Jego bała się najbardziej. Nie Klausa czy Elijah, tylko Kola. Wiedziała, że ten nie cofnie się przed niczym, w końcu nie ma nic do stracenia. Bonnie nie miała zamiaru z nim gawędzić, więc postanowiła go unieruchomić, żeby mogła spokojnie uciec do Jeremiego i Liz. Jedyne, o czym myślała, to żeby powalić Pierwotnego na kolana i sprawić mu ogromny ból, jednak nie stało się zupełnie nic. Nawet nic nie poczuła, żadnego przypływu energii - nic. Zaniepokojona spróbowała jeszcze raz, ale to też było na nic. 
Mikaelson obserwował Bennett z uwagą, aż uśmiechnął się arogancko, zauważając brak mocy u zielonookiej. Była bezradna i to mu się podobało. Przycisnął ją za szyję do ściany tak, że unosiła się kilkanaście centymetrów nad ziemią, próbując złapać choć trochę powietrza do płuc. 
- Co, wiedźmo, czyżby magia Cię opuściła? - wycedził, wiedząc, że ma nad nią całkowitą przewagę. 
- Puszczaj mnie - wymamrotała ledwie słyszalnie i ciągle starała się trzymać nerwy na wodzy. 
- Teraz już nie jesteś taka odważna. Ciekawe - przechylił głowę, przyglądając jej się z lekkim rozbawieniem. - Kto Cię przywrócił? - warknął, przyduszając ją mocniej do muru.
Zacisnęła zęby i powieki. Nie mogła oddychać, a tym bardziej mówić, więc miała nadzieję, że w końcu ktoś zauważy, co się dzieje, albo Gilbert i Carter wrócą. Czemu akurat na tej ulicy chodzi tak mało ludzi? 
- Gadaj - wysyczał, patrząc jej w oczy. 
Dziewczyna ostatkami sił chwyciła za dłoń wampira i próbowała go oderwać od siebie. Siła Pierwotnego była niewyobrażalnie wielka, więc dalej pozostawała w niezbyt przyjemnej pozycji. Nie chciała po raz kolejny umierać. Dopiero niedawno powstała z martwych, nie zdążyła nawet znowu zasmakować życia. 
Widząc, że Bonnie jest na skraju poluźnił uścisk i postawił ją na chodniku. Sam nie wiedział, czemu to zrobił. Mógłby ją zabić i po kłopocie, jednak bardzo ciekawiło go, która czarownica zgodziła się na tak "niebezpieczny zabieg". W końcu nie każda ma taką moc.
- Powiesz po dobroci? - spytał spokojniej.
- Po co Tobie to wiedzieć? - żachnęła się.
- Tak sobie - wzdrygnął ramionami. - Powiedzmy, że z czystej ciekawości.
- Dobrze wiesz, że Ci nie powiem - zdobyła się na odwagę i spojrzała w jego brązowe oczy. 
- Więc bardzo mi przykro, że muszę zrobić to - powiedział obojętnie.
Chwycił jej głowę i zaraz puścił, łapiąc się za swoją własną. Wydał z siebie wściekły warkot, patrząc w stronę jego napastnika. Przed nim stała drobna blondynka z namalowanym niepokojem na twarzy. Czy to zawsze muszą być dziewczyny?, spytał siebie w myślach. 
Bonnie złapała się za szyję i wdzięczna spojrzała na Elizabeth. Po raz kolejny uratowała jej życie. Jeremy przytulił brunetkę, odchodząc od Mikaelsona. Zaraz za nimi poszła Carter. 
- Jeszcze się policzymy, Bennett! - krzyknął za nią, pozostając w agonii. 
Nienawidził wiedźm. Irytujące stworzenia, mające niestety przewagę nad wampirami. Nie. Kol musiał unicestwić tą małą, wredną Bonnie, która co chwila stawała mu na drodze. Zaczęła go denerwować na tyle, że jedyne czego pragnął to jej śmierci. Ale czy na pewno? Raz uratowała mu życie, ale to nie bezpośrednio, także nie miał czego jej zawdzięczać. Więc czemu nie zabił jej od razu? Czy chodziło tylko o ciekawość, czy może o coś więcej?



Słońce zachodziło za drzewami i robiło się coraz ciemniej. Szatynka przyglądała się czarnemu pudełku, wiedząc dokładnie co jest w środku. Miała dość. Jej życie zawaliło się w dosłownie kilka sekund i nie zapowiadało się, żeby ktokolwiek chciał to naprawić. Cóż, można to nazwać desperacją... albo nudą. W jej przypadku bardziej pasowało to pierwsze. Gdyby nie wiecznie czujne oko Pierwotnego już dawno byłaby wampirem. Zmarszczyła czoło i skrzywiła się, odkładając pudełko z powrotem w bezpieczne miejsce. 
Otworzyła okno, wpuszczając trochę świeżego powietrza i nagle spojrzała w dół. Nie potrafiła spojrzeć na to tak jak kiedyś. Teraz widziała ogromną wysokość, której w życiu nie zdołałaby przeżyć. Westchnęła i przejechała palcami po włosach. 
W końcu zeszła na dół, zastając tam Klausa. Nie wyglądał na zadowolonego, jednak Katherine dla własnego bezpieczeństwa wolała nie pytać o co chodzi. Mimo że mieszkała tutaj i była... dziewczyną brata Hybrydy, nigdy nie zamierzali zostać przyjaciółmi. Ale teraz przynajmniej nie próbują nawzajem się pozabijać. Przeszła do kuchni, starając się nie wzbudzić uwagi Pierwotnego. Chwileczkę... Uśmiechnęła się do siebie szeroko i powoli podeszła do drzwi.
- Zdajesz sobie sprawę, że słychać każdy Twój ruch, Katherine? - usłyszała głos niedaleko siebie.
Serce podeszło jej do gardła i zaczęło walić jak oszalałe. Przestraszyła się bliskością mężczyzny. Przecież sekundę temu siedział na kanapie! Ugh, mój mózg powoli zaczyna przyzwyczajać się do człowieczeństwa, pomyślała. 
- Zdajesz sobie sprawę, że wcale mnie to nie obchodzi? - odgryzła się.
Zaraz tego pożałowała, widząc niezbyt ucieszony wyraz twarzy Niklausa. 
- Zdajesz sobie sprawę, że ranisz tym Elijah? - podniósł brwi i uśmiechnął się sarkastycznie, kiedy ta nie odpowiedziała. - Widzisz, może ja i mój brat nie jesteśmy w jakiś szczególnie dobrych relacjach, ale to nie znaczy, że pozwoliłbym Ci uciec - powiedział opanowany i wypił do końca szklankę. - Możesz jeszcze się przydać - wyszeptał, wskazując ręką w głąb domu. 
Pierce prychnęła rozjuszona i obrażona weszła do środka, kierując się w stronę salonu. 
- Jakiś ty troskliwy - warknęła opryskliwie. 
- Taki już jestem - uśmiechnął się serdecznie. - Coś do picia? - zaproponował i stanął przy barku. 
Dziewczyna spojrzała na niego z miną, jakby z niej żartował. Okej, miły Klaus, czyżby przedtem spotkał się z Blondie?, spytała w myślach i uśmiechnęła się do siebie ironicznie. A przed chwilą był taki zły. 
- Nie patrz tak - rzucił. - Elijahy tego nie powiesz - stwierdził i podał jej jedną z dwóch szklanek z bursztynowym napojem. 
- Mam Ci się zwierzać? - parsknęła po chwili milczenia. - Chyba kpisz - dodała. 
- Niech zgadnę - zaczął i usiadł na fotelu - uważasz, że jesteś bezwartościowa nie będąc wampirem - dokończył swoją myśl.
Petrova zacisnęła szczękę, czując się urażona przez Pierwotnego. Wcale tak nie myślała, a przez niego prawie zaczęła.
- Nie - rzuciła wściekle i zmrużyła lekko oczy. 
- Cóż, nic dziwnego - wzruszył ramionami i uśmiechnął się kąśliwie. - W końcu Elijah odejdzie do jakieś wampirzycy, z którą będzie mógł być na zawsze - powiedział. – Z Tobą to tylko zauroczenie.
Szatynka poczuła się, jakby dostała policzek w twarz. Wiedziała, że to nieprawda. Elijah taki nie był. Poza tym zapewniał ją, że nigdy jej nie opuści i będzie po nią wracał za każdym razem. Czemu więc Klaus mówił takie rzeczy? Żeby dopiec Katerinie? Jeśli taki był jego cel, to udało mu się. Nic tak nie wzbudzało uczuć dziewczyny, jak właśnie najstarszy Pierwotny. Kath nie chciała pozostać mu dłużna. Nikt nie będzie mówił jej takich rzeczy.
- Ta Twoja Caroline nawet nie potrzebowała, żebyś został człowiekiem - uniosła delikatnie kącik ust, uśmiechając się złośliwie. 
Hybryda podbiegł do dwudziestolatki i stanął tuż przed nią, nie mogąc powstrzymać głupiego uśmiechu, kiedy widział w jej oczach strach. A niby taka odważna, pomyślał i prychnął w myślach. 
- Na razie - mruknął ostro i odsunął się od niej. - Widziałaś gdzieś moją siostrę? Nigdzie nie mogę jej znaleźć - odezwał się, nagle zmieniając ton głosu na miły. 
Katherine zdziwiona gwałtowną zmianą u Klausa nie odpowiedziała. Zresztą i tak nie miała pojęcia, gdzie może być Rebekah. Z nią też nie żyła w koleżeńskich stosunkach. Właściwie to musi być uciążliwe, kiedy rodzina Twojego ukochanego nienawidzi Cię. A jednak Pierce zdawała się w ogóle tym nie przejmować. 
- Nie wiem - warknęła - i nie obchodzi mnie to - dodała. - Twoja siostra, Twój problem.
Gdyby tylko była wampirem... na pewno znalazłaby sposób na pozbycie się Niklausa i Bekah. To przez Klausa Elijah wyjechał z Mystic Falls, zamiast jechać gdzieś z nią. 
Kath wkurzona odwróciła się na pięcie, prawie wpadając na szatyna. Uniosła głowę, spoglądając na spokojną twarz Elijah. Wyminęła go bez słowa i wróciła do swojego pokoju. Nie miała już ochoty kłócić się z kimkolwiek, więc po prostu odpuściła to spotkanie towarzyskie. 
Brązowooki spojrzał na swojego brata i westchnął ciężko, siadając na kanapie. Złożył ręce i położył łokcie na kolanach. 
- Dzwoniłem do Rebeki - rzekł.
- I co? - spytał zainteresowany.
- Nie odebrała - starszy z nich spuścił wzrok, a blondyn wściekły odłożył szklankę na stolik. 
- Ukradła mój samochód i jeszcze nie odbiera telefonu! - ryknął zdenerwowany na siostrę. 
- Uspokój się, Niklaus. Może to coś ważnego - powiedział opanowanym głosem Elijah.
- Mogłaby pofatygować się, żeby nam coś powiedzieć! - warknął.
Rozgniewany zaszył się w swojej pracowni, wywołując tym u szatyna jedynie westchnienie. On rozumiał. Przecież Rebekah miała ponad tysiąc lat, nie musiała spowiadać się z każdego jej wypadu starszym braciom. Od Kola nie ma wiadomości już od kilku miesięcy i jakoś nikt nie wpadł na to, żeby go poszukać. 



Szatynka weszła do znanego jej budynku i po schodach zeszła do piwnicy. Przeszła przez długi korytarz i doszła do masywnych drzwi. Posłała mężczyźnie, który pilnował wejścia, pewny siebie uśmiech, a ten bez zbędnych pytań otworzył jej, żeby mogła spokojnie dojść do celu. 
Wszyscy znali ją tutaj prawie tak dobrze, jak właściciel tego podziemia. A przynajmniej tak myśleli. W rzeczywistości nikt nie miał pojęcia, co skrywa wysoka mulatka. Ukrywała się tak dobrze, że nikt nie zdołał dostać się do jej wnętrza, a tam działo się bardzo wiele i było dużo tajemnic. 
Przechodząc przez próg zauważyła dwoje trochę jej znanych wampirów. Nie za bardzo interesując się tą dwójką, podeszła do Marcela i przywitała się z nim buziakiem w usta.
Damon i Elena spojrzeli po sobie zdziwieni. Co ona tu robi?, pomyślała Gilbert. Nikt raczej nie miał zamiaru odpowiedzieć na to pytanie, szczególnie, że tamci byli zbyt zajęci sobą i chyba nawet nie przeszkadzało im towarzystwo innych w tym pomieszczeniu. Hayley i król Nowego Orleanu? Serio?


 ***


HEJKA, kochane grzybki, które co prawda rosną jesienią, ale w wiosnę też cieszą innych swoimi twarzyczkami! <3 Radośnie was witam, bo mam taki świetny humor! Hahaha, wiem, że was to akurat nie obchodzi, ale i tak się cieszę! RAJUŚKU! Wygraliśmy dzisiaj mecza w kosza! To były takie emocje, że szok! W ostatnich sekundach trafiliśmy kosza i wygraliśmy o 1pkt! SZALEŃSTWO, ludzie. xD AAAA! Będę się drzeć, jak głupek (jak to ma w zwyczaju mówić pani od pp)! :D RADOŚCIĄ WAS OTULAM. :D
Ekhm. A teraz do rzeczy. Znowu rozdział krótki. Ale obiecuję, że od 20 będą o wiele dłuższe, bo one mają coś koło 10 stron w Wordzie (a te zazwyczaj po 5/6/7). Czasami nawet więcej! Ale co ja tam. ECH. Kompletnie straciłam wenę. Powaga! Od niedzieli zeszłego tygodnia, czyli już półtora tygodnia napisałam dopiero 4 strony. Niepełnie dwie sceny, jestem sobą zawiedziona. :(
Ale przecież na pesymistycznych myślach się nie kończy. Dalej jesteście słodziakami i na zawsze nimi pozostaniecie. :D Dziękuję Wam, kochani, bo TAK i tyle, no. xD Dziękuję za wyświetlenia, za wasze ciepłe (w przeciwieństwie do dzisiejszego pogody) słówka i ogólnie za to, że po prostu jesteście. :D
OKEJ, Lauro, miałaś rację, trochę się rozpisuję, ale to z przyzwyczajenia. :p
Więc pozdrawiam was, grzybki moje i życzę wam wszystkiego co najlepsze, a także ciepełka i pogody i słoneczka! I zdrowia, bo to w życiu ważne. <3
love, love, love,
artisticsmile. <3

PS. Stwierdzam, że szukanie gifów to jedna z trudniejszych robótek. xD I tak nie jestem z nich zadowolona, no ale... jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Albo nie. xD

5 komentarzy:

  1. Witaj! Wybacz, że dopiero teraz piszę, ale mam problem z blogiem i teraz znalazłam chwilkę by doczytać do końca! Genialna scena z Klausem i Caroline! I hej! Gdzie jest moja ukochana Klaroline? ;/ (FACEPALM) Przed chwileczką, dosłownie przed chwilunią ogarnęłam, że będzie dopiero od 14 rozdziału, tak? (a ja myślałam że od 10 -,-) No cóż, miło mi się czytało, nawet było mi szkoda Kath. Jako człowiek boi się że straci Elijah'ę. (hahahaahhah, dziwne, bo gdy umierała to nawet nie raczył się pojawić, gdyby nie Damon to nawet by nie pokazałaby się jego twarz! XD) A i co jeszcze, co do gifów, to są świetnie i na prawdę POOOOOPIERAM CIĘ I ZGADZAM SIĘ z całego serca! Hihihi, tylko że jeśli chodzi o Klaroline, Stelenę i TVD to w mam ponad 500 gifów, dlatego CZASAMI udaję mi się znaleźć odpowiedni, ale przeważnie googluje, zawalając cały komputer ^^. Hahaha mądra ja, och tak wiem, blondynki żądzą :D. A co do twojego komentarza na moim blogu, to tak możesz się tak do mnie zwracać, nawet mi tak wygodnie XD. BOSZ, przez ciebie nauczyłam się rozpisywać. ;>. Ciekawi mnie akcja z Silasem, teraz z tą P&$%#@!ą wilkołaczycą XD. Ciekawe czy pojawi się Tyler... Hmm.... jeśli mam być szczera, to chciałabym żeby Silas zaprzyjaźnił się z Caroline !! :D. Oł tak, szalona ja! Nie daje mi spokoju myśl, że był dla niej taki dobry, miły. Albo jest dobrym aktorem, albo jest dobrym aktorem i traktuje/ował Care jak coś na kształt przyjaciółki. Taka ludzka strona Silasa :) Hehs, co by tu jeszcze...Kol? Czy ja dobrze czytam. darował życie Bonnie ? (wtedy jak postanowił jej nie udusić ^^) Fajnie, to znaczy że na twoim cudownym bloogu znajdę....KENNETT!??!!? :O <33333333333. TAAAK! :D. A co z Jeremym? XD. Ejej! Przypomniało mi się. Widziałam taki sam szablon jak twój na innym blogu...I tęsknie za tym twoim pierwszym..nie wiem dlaczego. Uważam że nadawał klimatu, całemu opowiadaniu ;). Pozdrawiam, życzę dużo słońca, choć ja od dwóch dni preferuje raczej burze (ciemne niebo, porywisty wiatr, deszczyk, ale zwłaszcza tą cieeemność i wiaaatr :3) Miłego tygodnia! Mam nadzieję, że gdy doczekam się przerwy wielkanocnej czy jak to nazwać (XD) to dodam prolog na bloga o tej dziwnej propozycji Klausa XD If you know what I mean ^__^. Pozdrawiam!!!! Całuje, ściskam. Uwielbiam twojego avka, gdy na niego patrzę to przez ten uśmiech mam masę pozytywnej energii i ogromny banan na twarzy !! :>> this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. scena z Klause i Katherine (non stop myślę o klaroline że zaczynam mylić postacie XDD Za co z góry przepraszam! Tak samo jak za wszelkiego rodzaje błędy! ^^)

      Usuń
  2. właśnie przeczytałam rozdział i muszę przyznać że mi się podobał. Najbardziej to stwierdzenie Klausa, że katherine może czuć się niepotrzebna jako człowiek. To było bardzo w stylu Klausa, który co jak co ale zna Katherine i to normalne, że tak myślał. Fajnie, że w każdym niemal rozdziale podkreślasz, że Katherine jest człowiekiem. W końcu to Katherine: uwielbiała fakt, że była silna i miała nad wszystkimi przewagę. A teraz już nie :( I dobrze, że nie słodzisz między Kath i Elijahem. Bo w sumie konflikt między nimi jest logicznie uzasadniony i nienaciągany.
    Pozdrawiam i życzę weny, której Ci ostatnio brakuje ! ;)

    http://torebka-z-krwia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. No kurczę, muszę chyba wziąć się za nadrabianie! Dziesiąty rozdział to już kawał opowiadania :D
    PS. Chciałabym Cię serdecznie zaprosić na nowy rozdział, który pojawił się po wyjątkowo długiej przerwie. Nowa partia materiału niesie ze sobą wiele niespodzianek i akcji, która diametralnie zmienia losy mieszkańców Mystic Falls! Zapraszam serdecznie, jest to dla mnie ważna notka, gdyż jest prezentem na moje urodziny, ode mnie dla wszystkich czytelników! Jeszcze raz serdecznie Cię zapraszam! :)
    http://darkest-dream.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej:) Nadrabiam zaległości:
    Zły Kol? Aż dostałam ciarki! Uwielbiam go!
    A Rebekah i kradzież samochodu to poezja. Ona zawsze była taka nieprzewidywalna! Wgl świetnie to wszystko opisałaś. Nie mogę się oderwać od tego Twojego opowiadania! Idę czytać kolejny rozdział:)
    Pzdr
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D