~ 14
~
Nieźle się urządziła.
Elijah dzwonił po raz kolejny do Katherine, ale
ona znowu nie odebrała. Najstarszy Mikaelson odłożył telefon na stół i złożył
ręce, kładąc na nich głowę. Nie mógł pogodzić się z myślą, że Katherine właśnie
teraz może chodzić po mieście, szukając śmiałka który pozwoli jej znowu być wampirem.
A co jeśli uznają ją za jakąś przekąskę? Co Elijah mógł myśleć skoro dziewczyna
nie odbierała od niego telefonów od jakichś ośmiu godzin? Szatyn martwił się o
dziewczynę, a do tego nie mógł nic na to poradzić. Postanowił czekać. W końcu i
tak nic teraz nie zrobi.
- Co się stało z Caroline? – nagle Klaus spytał
prawie że oskarżycielskim tonem swojej siostrą.
Uznał, że Rebekah jest odpowiedzialna za
blondynkę. Myślał, że to właśnie jego siostra przywiozła tu pannę Forbes,
chociaż nie wiedział czemu nie zadzwoniła po niego albo Elijah. Nigdy nie
przepadała za córką szeryf. Wręcz nią gardziła.
- To, że przyjechałam tu z nią, nie znaczy, że
będę latać za nią, jak pies – skrzywiła się lekko na samą myśl o przyjaźni z
Forbes.
To, że zaczynała ją po trochu lubić, nie
oznaczało od razu, że pokocha ją jak rodzoną siostrę.
- To po co ją tu ściągnęłaś? – warknął. – Nie
sądzisz, że było to trochę nieumyślne, skoro mogłaś zabrać Pierwotnych braci? –
dodał z ironią.
- To ona przyleciała do mnie z chęcią ratowania
przyjaciela – wyjaśniła z sarkazmem.
Caroline w tym samym czasie siedziała na kanapie,
myśląc o niedawnych wydarzeniach. Cała sprawa z młodszym Salvatorem ją
zdruzgotała, a Tyler jeszcze bardziej ją dobił. Jednak nie miała ochoty
przejmować się, czy nawet myśleć o Lockwoodzie. Jedyne co teraz zajmowało jej
głowę to problem z Silasem.
- Nieważne – skwitowała kolejne warknięcie brata.
– Mamy teraz większe problemy od depresji Barbie – rzuciła i usiadła
naprzeciwko Elijah.
- Wiemy. Silas i Twój kochanek – uśmiechnął się
arogancko.
Miał dość jej ciągłego dogryzania Caroline.
Pierwotna tylko zmrużyła powieki, mrożąc blondyna spojrzeniem.
- Musimy ustalić plan – nagle w kuchni pojawiła
się najmłodsza z nich wszystkich, ściągając zaciekawione wzroki nawet Elijah,
który do tego czasu nie kontaktował ze światem rzeczywistym.
Jedna mądra, pomyślała Rebekah i
pokiwała głową z aprobatą. Wszyscy Pierwotni nagle przestali się odzywać, jakby
czekając na ciąg dalszy ze strony Forbes.
- On myśli, że się go boimy, więc pokażemy mu, że
tak nie jest – powiedziała pewna siebie. – On jest jeden, nas jest czterech.
Może i jest starszy, ale, jak to się mówi, w kupie siła, prawda? – mówiła
rozentuzjazmowana, gestykulując rękoma.
Klaus przyglądał się Caroline z podziwem i
uśmiechem. Ona była taka… jedyna w swoim rodzaju. Nie bała się żadnych
przeciwności losu, była sobą, zawsze. Wspierała każdego na duchu, kiedy wszyscy
myśleli, że nie ma żadnej nadziei na happy end.
- Nie lepiej byłoby, gdybyś razem z Rebeką
poszukała Stefana? – zaproponowała Hybryda.
- Dobry pomysł – potwierdził najstarszy Mikaelson
i podniósł się z krzesła. – Silas nie ma pojęcia, że tutaj jesteśmy – zaznaczył
– jednak lepiej będzie, jeśli my pójdziemy zaskoczyć Silasa, a wy obejdziecie
całe miasto, szukając Stefana – dodał ku niezadowoleniu dziewczyn.
- To jakaś dyskryminacja, czy co? – prychnęła
Rebekah. – Jestem tak samo silna, jak wy! Dam sobie radę z Silasem! – warknęła.
- Właśnie dlatego idziesz z Caroline –
wytłumaczył Elijah.
- A ja nie mam zamiaru słuchać jej żalów –
powiedziała chłodno Rebekah, wskazując na dziewczynę obok.
Caroline nie skomentowała tego, chociaż bardzo
chciała. Wywróciła oczami i skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, patrząc
dobitnie na Klausa, jakby chciała wymusić na nim inny plan albo przynajmniej
zamianę par. A już myślała, że zaczyna dogadywać się z Pierwotną, ale jak widać
nie.
- Troszczymy się, siostrzyczko – uśmiechnął się
przesadnie sztucznie blondyn i skierował się w stronę drzwi.
- Spotykamy się tutaj z powrotem przed zmierzchem
– poinformował szatyn i wyszedł zaraz za Klausem, przedtem uśmiechając się
delikatnie do blondynek.
- Serio?! – krzyknęła Caroline, kiedy zamknęły
się drzwi. – UGH – jęknęła i spojrzała na Mikaelson. – To jak, idziemy? Im
szybciej tym lepiej – powiedziała.
- Niech będzie – odparła krótko i wywróciła
oczami.
Forbes i Rebekah wyszły tylnym wyjściem , biegnąc
w stronę miasta. Zamierzały przeszukać wszystkie zakamarki tej nory i na końcu
pocieszyć się faktem, że wykonały zadanie. Bo porażka nie wchodziła w grę.
Bonnie siedziała na krześle przywiązana jakimiś
grubymi linami, a Vanjah przyglądała jej się uważnie. Mulatka zastanawiała się,
co właściwie tutaj robi. W końcu Kol przyniósł ją tutaj, kazał blondynce
pilnować ją i poszedł sobie gdzieś. Mogła uciec, nawet próbowała, ale wzrok
Carter i ciężkie sznury nie pozwoliły jej na to.
- Kol za niedługo wróci – nagle odezwała się
niebieskooka. – Nie martw się – dodała i podeszła bliżej dziewczyny.
- Nie martwię się – prychnęła opryskliwie. – Mógł
mnie zabić od razu, przecież o to mu chodzi – powiedziała odważnie, jednak w
głębi cholernie obawiała się powrotu Pierwotnego i tego, co stanie się, kiedy
wróci.
- Musiał coś zjeść – wyjaśniła i spojrzała na
Bonnie z lekkim zawahaniem. – Elizabeth mówiła, że Cię przywróci – pokiwała
głową.
Bennett uniosła brwi, patrząc na wampirzyce ze
zdziwieniem.
- Co? – spytała w końcu.
- Nie wiesz? Elizabeth rzuciła zaklęcie łączące na Ciebie i Kola – powiedziała.
- Słucham?! – krzyknęła mulatka.
Blondynka wywróciła oczami i założyła ręce na
biodrach.
- Możesz się tak nie drzeć? – warknęła. – Jeśli
ty umrzesz, to Kol też. Byłaś wiedźmą, powinnaś to wiedzieć – rzuciła
arogancko.
Bonnie zamrugała, cichnąc nagle. Zastanowiła się
nad słowami Vanjah i doszła do wniosku, że to głupie ze strony blondynki.
- Ale… zgodziłaś się na to? – zapytała Bennett.
- Czemu miałabym nie? Kol umrze, to świetnie!
Zasłużył – mruknęła.
- Czy ty przypadkiem nie jesteś z linii krwi
Kola? – zielonooka sama nie wiedziała po co to mówi.
Mikaelson umrze, Liz przywróci ją do życia, to po
co przejmować się innymi ofiarami? Przecież Bonnie nienawidzi wampirów, im
mniej tym lepiej. Jednak coś zmuszało ją do powiedzenia prawdy Vanjah. Była
niewinna… tak jakby.
- Linia krwi? – blondynka leniwie uniosła brwi.
- Powiązanie. Jeśli jeden Pierwotny zginie, cała
jego linia krwi umrze razem z nim – Bennett wytłumaczyła.
Carter spojrzała z niedowierzaniem na mulatkę i
podniosła lekko głowę, myśląc nad tym co powiedziała Bonnie. Vanjah nie chciała
umierać, mimo całej nienawiści do wampiryzmu, to jeszcze widziała pełno plusów
w tym kim była. Mogła żyć wiecznie, była silna, prawie niepokonana, było tyle
rzeczy, które ona chciała zrobić i miałaby nagle tak z tego zrezygnować? A
jednak… Kol umarłby, to byłaby doskonała zemsta, tego właśnie chciała. Ale ona
także umarłaby i co jej po tym?
Jej przemyślenia przerwał Mikaelson, który wszedł
do pomieszczenia z zadowolonym uśmiechem i plamą krwi na czarnej koszulce.
Blondynka była zdruzgotana. Śmierć Kola i jej śmierć, czy jej życie, ale życie
także Kola? Przeskakiwała wzrokiem z szatyna na brunetkę, która wcisnęła się
lekko w krzesło, wbijając wzrok w Pierwotnego.
Bonnie, chociaż była gotowa na śmierć Kola, to
nie była pewna, czy chciała teraz umrzeć i znowu powrócić do bycia duchem. Co
prawda Elizabeth miała ją przywrócić, ale co jeśli jej się nie uda albo
czarownice postanowią nie wypuszczać jej już nigdy i Bonnie zostanie tam na
zawsze?
- Bennett, jak miło, że znowu się spotykamy –
rzucił ironicznie i zjawił się obok niej w wampirzym tempie.
Mulatka wciągnęła powietrze, kiedy twarz wampira
znalazła się kilka centymetrów od niej. Przez chwilę wpatrywali się sobie w
oczy i czekali na kolejny ruch. Ciemnooki przymrużył lekko oczy w dalszym
ciągu, uśmiechając się niemal serdecznie.
- Ostatnie życzenie? – spytał nagle prawie
szeptem.
- Zgiń w piekle – wysyczała.
- Może być – Kol wzruszył ramionami.
Mężczyzna zrobił zamach, zatrzymując się przed
klatką piersiową Bennett przez krzyk Carter.
- Nie rób tego! – blondynka wrzasnęła, zwracając
uwagę pierwotnego na sobie. – Jeśli ją zabijesz, to ty także umrzesz – dodała
pospiesznie, kiedy zauważyła, jak Mikaelson nie przejął się jej wcześniejszym
zakazem.
Szatyn spojrzał na brunetkę, która patrzyła na
niebieskooką z lekkim grymasem, spowodowanym przez drobne przebicie skóry
palcami Pierwotnego.
- Kłamiesz – skierował się do Vanjah.
- To sprawdź – rzuciła Bonnie, przełykając ślinę.
Wzrok Mikaelsona spoczął znowu na dziewczynie i
skrzywił się niezadowolony z tego obrotu spraw, wyciągając dłoń z klatki
piersiowej Bonnie i od razu podkładając nadgryziony nadgarstek pod usta
mulatki. Wolał nie ryzykować i uleczyć ją, chociaż bardzo chciał, żeby umarła.
Musiał ją wykorzystać dla celów własnych. Nie mógł przecież wypuścić jej
gdziekolwiek, bo z pewnością zabiłaby się sama, a on nie miał zamiaru umierać
przez jakąś głupią wiedźmę.
Bennett wypiła trochę krwi, którą siłą wcisnął
jej Kol. Ona sama nie chciała. Miała pewne obrzydzenie do tego typu rzeczy i
wolała umrzeć. Jakkolwiek głupio to brzmiało. Już myślała, że jeden z
Pierwotnych umrze, ale Vanjah musiała się wygadać.
- Znajdziesz sposób, żeby wyciągnąć nas z tego
gówna – warknął Mikaelson.
Bonnie siedziała cicho, bojąc się odezwać. Gdzieś
tam w środku miała nadzieję, że zaraz wpadnie Elizabeth i Jeremy, jednak to
były jedynie przypuszczenia, które raczej nie zdarzą się w ciągu kolejnych
kilku dni. Podniosła wzrok na szatyna i skrzyżowała się z nim spojrzeniem.
Dziwnie było jej patrzeć na niego i jednocześnie nie czuć skrępowania jego
przenikliwym spojrzeniem. Mężczyzna odwrócił się w stronę drzwi, przedtem
uśmiechając się prawie niewidocznie. Bennett nie była pewna tego co zobaczyła i
chyba jej się to przewidziało. Przeniosła wzrok na Carter i westchnęła cicho.
Brunet otworzył mosiężne drzwi i normalnym
krokiem wszedł do środka, a zaraz za nim szatynka, która rozglądała się
ostrożnie na boki, jakby ktoś za chwilę miał wyskoczyć z kołkiem.
- Taś, taś! – zawołał Damon. – Wróciliśmy! –
stanął w miejscu i rozłożył ręce, czekając na jakiś odzew z którejkolwiek
strony, ale była tylko cisza. – Czekamy! – dodał z sarkazmem, odwracając się w
stronę Gilbert.
- Damon, czujesz? – spytała ciszej wampirzyca,
patrząc znaczącym wzrokiem na mężczyznę.
- Eleno, teraz nie pora na śniadanie – brunet
przewrócił oczami teatralnie.
Dziewczyna, nie chcąc tłumaczyć mu o co chodzi,
pognała do kuchni szybkim tempem. Stanęła przed leżącą w krwi szatynką i
zmarszczyła brwi zdziwiona tym co zobaczyła. Salvatore zjawił się chwilę po
niej i przyjrzał się Katherine.
- Nieźle się urządziła – skrzywił się.
Natychmiast wziął Petrovą na ręce i zaniósł do
salonu na kanapę. Na jej ciele nie było ani jednej szramy, ale za to na bluzce
tak. I to całkiem spora. Pomijając to i krew, wyglądało na to, jakby wszystko
było w porządku.
- Co Ty robisz? – zapytała Elena. – Należało jej
się – prychnęła.
- To nie był żaden zamach, ona zrobiła to celowo
– przeniósł wzrok na Gilbert.
- Po co miałaby zabić samą siebie? – uniosła brwi
wampirzyca, jednak po sekundzie sama odpowiedziała na to pytanie. – Ona
przechodzi przemianę – stwierdziła, jakby sama do siebie, marszcząc brwi.
-
Ding, ding, ding! – zawołał ironicznie Damon.
- Więc gdzie jest Elijah? – spytała retorycznie,
spoglądając na Katherine.
- Nie wiem, ale myślę, że dowiemy się tego za
chwilę – powiedział i wskazał palcem na przebudzającą się Katerinę.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech, siadając i
rozejrzała się wokół. Kiedy dostrzegła dwójkę wampirów skrzywiła się i wzniosła
oczy ku niebu.
- Co tu robicie? – warknęła, nie wstając z
miejsca.
- Cóż, chcieliśmy powiadomić rodzinkę Pierwotnych
o niecnych planach takiego jednego wampirka i napotkaliśmy Ciebie – wyjaśnił
Salvatore. – Gdzie są nasi ulubieńcy? – zapytał poważniejąc.
- Też chciałabym to wiedzieć – rzuciła i
podniosła się, czym zrównała się wzrostem z niebieskookim. No prawie.
- Tak? – odezwała się Elena. – I właśnie dlatego
postanowiłaś skorzystać z ich nieobecności? Czy to był tylko wypadek? –
parsknęła i skrzyżowała ręce pod biustem.
Katherine uniosła lekko głowę i zmierzyła swojego
sobowtóra wzrokiem. Zmrużyła oczy i wywróciła oczami, idąc w kierunku kuchni.
Pierce czuła się tak… zwyczajnie. W ogóle nie odczuwała jakiejkolwiek różnicy. Nic
ją nie bolało. W dodatku zrosła jej się rana, krew musiała zadziałać. Szatynka
wyciągnęła rękę w kierunku jednego promienia słońca. Dopiero świtało. Katerina
z lekką obawą przeniknęła przez światło, jednak nic się nie stało. Pokręciła
powoli głową i próbowała dokonać cudu, machając dłonią w słońcu. Zacisnęła
zęby, kiedy jedyne co odczuła to delikatne ciepło i odsunęła się od okna.
Niebieskooki przyglądał się Pierce z
zaciekawieniem. Coś mu nie pasowało i najwidoczniej Kath też nie. Gilbert
próbowała dowiedzieć się czegoś z mowy ciała bruneta, ale nie mogła zrozumieć o
co mu chodzi. Po co on się tak nią interesuje? To jej sprawa, czy będzie
wampirem czy nie. Elena przetraciła lekarstwo do unicestwienia Katherine, więc
niech jej starania nie pójdą na marne przez jej kaprys. Gilbert nawet cieszyła
się z nieudanej próby Petrovej, bo w dalszym ciągu może ją zabić. Co prawda
musiałaby nieźle się postarać, żeby jej to wyszło, ale może kiedyś, jak będzie
starsza. Uśmiechnęła się do siebie na samą myśl ponownego zobaczenia martwego
ciała pierwszego sobowtóra Tatii.
Pierce wzięła głęboki wdech i od razu chwyciła za
telefon leżący na blacie. Zignorowała ilość nieodebranych połączeń od Elijah i
sama postanowiła do niego zadzwonić. Czekała niecierpliwie wsłuchując się w
sygnał, jednak najstarszy Pierwotny nie odebrał. Musiała więc sama podołać temu
zadaniu i dowiedzieć się, co się do cholery stało, że nie może zostać wampirem?
Przez chwilę myślała, że może po prostu tego tak nie odczuwa, ale zaraz
odrzuciła te myśli na bok. Była realistką. Może krew za szybko zadziałała i
wyleczyła jej ranę, a Kath tylko zemdlała? To też było możliwe.
- Łuhu, wciąż tu jesteśmy – powiedział Damon,
kiwając głową.
- Niestety – wysyczała i spojrzała w ich
kierunku. – Czego tu jeszcze szukacie? – zapytała, podchodząc do nich powoli.
- Cóż… nie mamy nic innego w planach…
- Właściwie to mamy – przerwała mu stanowczo
Elena, patrząc wrednie na Katherine.
Obie dziewczyny zmierzyły się nienawistnym
spojrzeniem, ale to Kath jako pierwsza oderwała od niej wzrok z miną „serio?”.
- To dobrze się składa – odparła prawie
natychmiast – bo ja nie potrzebuję pomocy… od was – dodała.
- Czyżby? – Salvatore podniósł brwi i wskazał na
Pierce palcem. – Ja tu widzę co innego.
- To, że nie jesteś wampirem, czy to, jak
wyglądasz? – zapytał, udając ciekawość.
Szatynka zmrużyła groźnie oczy i skrzyżowała ręce
na klatce piersiowej. Nie miała ochoty z nimi przebywać, a szczególnie z Eleną,
która najwidoczniej bardzo chciała ją zabić. Pierce zależało na swoim życiu i
wolała nie wchodzić w drogę Gilbert dopóki jej pragnienia zemsty zupełnie nie
znikną albo sama jakimś cudem stanie się wampirem.
- Elijah nie odbiera. Wiem tyle, że samochód Klausa
zniknął, tak samo jak Rebekah – mruknęła od niechcenia i ominęła ich szerokim łukiem,
idąc w stronę schodów.
- A gdzie pojechała Rebekah? – zapytała za nią
Elena.
- Skąd mam wiedzieć? Słyszałam jakieś wrzaski i
nagle ich nie było – wzruszyła ramionami, znikając za drzwiami swojego pokoju.
- Ona sobie żartuje – warknęła wampirzyca. –
Skoro nie ma tu Pierwotnych, to po co jeszcze tu siedzimy? – spojrzała na
niebieskookiego wściekła.
- Wolisz siedzieć z tym nadymanym niby królem? –
prychnął.
- On przynajmniej coś wie – odparła.
- To może do niego idź? – zaproponował chłodno,
patrząc prosto w oczy Gilbert.
- Więc teraz zdanie Katherine liczy się dla
ciebie bardziej od mojego? – uniosła brwi lekko zdziwiona i zraniona słowami
bruneta.
Damon odwrócił wzrok, wiedząc że źle powiedział,
ale denerwowała go swoim zachowaniem.
- Nie – odpowiedział, łagodniejąc i znowu
spoglądając na nią. – Ale Marcel nic więcej nam nie powie, więc wolę poczekać
na Pierwotnych tutaj – dodał i złapał jej twarz w dłonie. – I nie chodzi tu o
Katherine – powiedział ciszej i pocałował ją lekko w usta.
- Niech Ci będzie – westchnęła i uśmiechnęła się
delikatnie, oddając pocałunek.
W końcu, rzucił do siebie w
myślach Salvatore i oderwał się od uśmiechniętej Eleny, aż nie mógł powstrzymać
uśmiechu. Może teraz będzie lepiej?
- Więc – zwrócił się do Kateriny, która schodziła
z góry i odchrząknął.
- Mówisz, że słyszałaś ich kłótnię? – dokończyła
za niego Elena.
- Spałam – mruknęła kąśliwie. – Jakbyś nie
zauważyła, nie jestem wampirem i nie słyszę wszystkiego – warknęła złośliwie,
choć widać było po niej, że przeklina to całe człowieczeństwo.
Elena wywróciła oczami i spojrzała na Damona, a
on na nią. Salvatore wzruszył ramionami, na co Gilbert westchnęła.
- Teraz porozumiewacie się myślami? – spytała
Katerina i uniosła brwi, nie bardzo rozumiejąc o co chodzi.
- Wampirze zdolności – wyszeptał Damon, po czym
uniósł kącik ust.
Wampirzyca uśmiechnęła się delikatnie pod nosem,
a Kath spojrzała na nich spod byka i poszła do kuchni.
***
Tamtaratam! Wiem, wiem. Mówiłam, że będzie scena Klaroline i teraz pewnie plujecie mi w twarz, ale przecież dodałam też, iż gdyż to nie do końca jest wątek Klaroline! :D Wybaczcie. :( Powiem tyle, że 16. jest jednym z moich ulubionych (pod względem Klarci :D). NO NIC. Haha. Jak zawsze nie mówię nic więcej, żeby nie powiedzieć o jedno słowo za dużo. ;p
Oczywiście, że Wam dziękuję za ciepłe słowa, podnoszące mnie na duchu i kurczę KOCHAM WAS za to. <3 Za to, że czytacie, za to że jesteście. OCH I ACH. Po prostu. :D Dla niektórych może to być przesadzone, że tak ciągle i ciągle piszę podziękowania za wyświetlenia, komentarze, za czytanie, ale no kurczaki, po prostu nie wiem co innego napisać, a jestem Wam serio wdzięczna. :D
Uff, jak zawsze słodzę. xD Mam nadzieję, że nikt mnie za to nie pobije i w ogóle. :D Ej, znalazłam świetny gif, który pewnie wcześniej już każdy go widział, ale mam z niego bekę. Hahah. xD
Tym miłym akcentem żegnam się z Wami, ale mówię "DO NAPISANIA". :)
aż się wzruszyłam :')
love, love, love,
artisticsmile. <3
PS. Trzymajcie za mnie kciuki, bo w tę sobotę idę z koleżanką do Mam Talent... HAHAHAHAH. Ej nie, poważnie. xD Bez talentu, ale idę. :D
PS. Trzymajcie za mnie kciuki, bo w tę sobotę idę z koleżanką do Mam Talent... HAHAHAHAH. Ej nie, poważnie. xD Bez talentu, ale idę. :D
Hahahaha, świetny rozdział! I FINALLY rozdziała z KLAROLINE! I know, I know, głównym wątkiem nie jest Klaroline, no ale kaman! Dawaj ich tak samo dużo jak Beremy! :D. Haha, tak! Właśnie tak! Pluję ci w twarz! (bez obrazy XD) Miała być Klaroline! :C. Ważne że przez te kilka sekund skakałam jak głupia :D. Zawsze coś ^^. Zapomniałam Ci napisać. XD Wiem że to głupie ale..Gdy jest jakaś akcja z tą Vanjah, to zawsze czytam i nazywam ją "Wandzia" XDD Bez komentarza, tak po prostu., >.< Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału, błagam, więcej Klaroline! :) Pozdrawiam życzę miłej pogody. ( u mnie pochmurno, gorąco nie do wytrzymania! ;_;) No nic, mam nadzieję że u ciebie jest o wiele lepiej ( i zimniej!) A tak poza tym, to wczoraj była buuuurza! ^___^ Hahaha pozdrawiam :>
OdpowiedzUsuńhttp://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/
Cholera, nie doczytałam...POWAŻNIE?! XDD ??? WOOOOW! Nie no, powodzenia, połamania nóg, kręgosłupa i czego sobie życzysz! :D. Ale takiego organizowanego w szkole, czy w tv? :D
UsuńTak, do TV, ale to tylko precasting. Hahah. :D nie dzięki, ale i tak dzięki :D
UsuńPs. Ja też zawsze czytam Wandzia i czasami Wandżia. XD sama nie wiem jak to się czyta, ale dodam że sama wymyśliłam to imię. :p
Boski rozdział *O*
OdpowiedzUsuńLiz połączyła Kola i Bonnie :D
Czytam i takie "Że co?! Ale fajnie :D "
Kolejna akcja Bekah + Caroline :D
Już się cieszę xD
Dlaczego Katherine nie może zostać wampirem?
To jest ciekawe ^^
Elena mnie irytuje >.<
Ale nie przejmuj się to nie przez Twojego bloga xD
Po prostu nigdy jej nie lubiłam i zawsze mnie irytowała ^^
Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział i na Klaroline :3
Życzę Ci duzo weny i powodzenia w Mam Talent <3
Pozdrawiam Caroline.
Ja cie chyba zamorduje. Wchodzę sobie, żeby sprawdzić co słychać na waszych blogach, zaglądam do ciebie i co widzę? Tyle rozdziałów, a ja zatrzymałam się gdzieś na początku... no nie nadążam. Jednak myślę, że w najbliższym czasie, znajdę chwilę i wszystko nadrobię. Pozdrawiam i życzę dalszej weny:)
OdpowiedzUsuńSwietny rozdzial ! Lubie twojego bloga i podejscie do nas-czytelnikow. Ciekawe moglo tez byc gdyby Klaus poszedl szukac Stefana z Care, ale tak to przynajmniej moze jakas przyjazn z Pierwotna sie rozwinie :) powiedz mi jedno, blagam ze shippujesz Kola i Bonnie <3 blaaagam ! Lubie Jeremiego ale to jest moja jedna z ulubionych par, oczywiscie po Klaroline, lubie tez Stebekah <3 a wiec czekam na nastepny, powodzenia i WENY ! :) chociaz jej ci nie brakuje :3
OdpowiedzUsuńP.S. Co bedziesz robic w Mam Talent ? ;o
Nic nie mogę powiedzieć, przepraszam! :( Ale zobaczysz za jakiś czas, hehe. :D Dziękuję ogromnie za wenę. Przyda się, naprawdę! <3
UsuńPS. Tak sobie ponucę, haha. :D Wiem, że oklepane, ale hej! Przecież nie idę żeby wygrać. Liczy się zabawa. :D
No to tym bardziej powodzenia :)! I przede wszystkim dziekuje ze masz grafik i zawsze sie o nas troszczysz i dodajesz w czasie, to jest swietne na nn nie trzeba czekac miesiacami ! :) <3
UsuńCzy ja mogę coś napisać oprócz kilku przymiotników typu: boski, genialny itd.? Dziewczyno, uwielbiam to jak piszesz i mam nadzieję, że szybko dodasz NN :) u mnie pojawi się następny rozdział w piątek ok. 20 tak samo o Kennet
OdpowiedzUsuńLove-story-of-niklaus-and--Caroline.blogspot.com
I-love-you-but-you-love-nobody.blogspot.com
Powodzenia w mam talent xD Mam nadzieje że dostaniecie się dalej. Miałam iść z zespołem, ale zdecydowaliśmy się że spróbujemy swoich sił za rok. Świetny rozdział, troszku, troszku przesłodzony, ale podoba mi się. Kath jako nie wampir... Love. Wole taką Katherine od wampirzycy. Nie przemieniaj jej Plis! ;_; Poryczę się jak to zrobisz. Jestem ciekawa czy Care i Bex znajdą Stefcia. Jak Sailus mógł go tak potraktować. Śmierć pierwszemu duplikatowi! xD Nie mogę się doczekać nowego rozdziału.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział. Ogólnie świetne opowiadanie. Pamiętam, jak pisałam kiedyś originalsów i tam Kol został połączony z Bonnie poprzez jakąś klątwę ;) Czasem tęsknie za pisaniem vd, ale wróciłam do fantastyki, jeśli masz ochotę - wpadaj. Przyda się słówko wsparcia.
OdpowiedzUsuńSzklanka Mleka z http://darkness-of-the-soul.blogspot.com/
Miło jest poprzypominać sobie coś, co było kiedyś.
OdpowiedzUsuńAle przestałam lubić Damona i Elenę xD Nie wiem czemu... czy to Ty masz jakąś taką obojętność wobec nich i tak o nich piszesz, że wpływa to też na ich odbiór u przeciętnego widza... nie wiem xD
Ogólnie, serio lubię Van. No, chyba naprawdę ją polubiłam xD I to, jak się wzajemnie traktują z Kolem: to też lubię. I don't know why :o
Co do Bonnie... zrobiłaś z niej trochę taką egoistyczną trochę, serio. Jak na to, że kiedyś był z niej taki empatyczny człowieczek xD Ale tam, dla mnie to nic, bo i tak nigdy nie wiązałam z jej postacią większych emocji.
Szkoda, że nie było żadnych retrospekcji, ale rodział fajny :D
Pozdro, YO!
Im dłużej czytam, tym bardziej szkoda mi Elijah. Kath nie odpuści, jesli chce cos mieć to po prostu to bierze... No i te przepychanki Klausa z Rebeką -> "Barbie w depresji" i "Silas i twój kochanek" hahahha no po prostu rodzeństwo na szóstkę ;P
OdpowiedzUsuńZnowu dwie blondynki w akcji <3 Kocham je po prostu:)
Normalnie się wzruszyłam jak Damon przenosił Katherine całą we krwi. To było poruszające, mimo że to bezwzględna Kath no i Damon. Takie sceny mnie zawsze wzruszają...
Gif jest zarąbisty (nie widziałam go wcześniej) hahah:>
No i ofc powodzenia w MamTalent:)
Magenta
klaroline-love.blog.pl