piątek, 30 maja 2014

23. | Może następnym razem się zgodzisz.

~ 23 ~
Może następnym razem się zgodzisz.


Niklaus udał się do baru, mając nadzieję spotkać Marcela. Musiał dowiedzieć się co nie co o wszystkim, bo przez Silasa i Stefana trochę stracił. Wszedł do klubu, napotykając ukradkowe spojrzenia wampirów. Pochlebiało mu to, że żaden z nich nie miał odwagi spojrzeć mu prosto w oczy, bali się – i dobrze.
Zauważył murzyna i od razu skierował się w jego stronę, siadając obok niego. Machnął do barmana, żeby podał mu jakiś trunek i rzucił okiem na Marcela, dopiero teraz dostrzegając że ma niezbyt dobry humor.
- Co jest, przyjacielu? – zapytał, jak gdyby nigdy nic i odebrał od wysokiego kolesia szklankę bursztynowego napoju.
- Nie mam nastroju, Klaus – odparł chłodno.
- Widzę – rzucił i obrzucił go spojrzeniem.
Młodszy wampir obrócił się twarzą w kierunku Hybrydy. Zmrużył oczy i otworzył usta, widocznie chcąc coś powiedzieć. Niklaus uniósł wysoko brwi z lekkim uśmiechem, ciekawy co takiego dusi w sobie król miasta.
- Mam wrażenie, że dokładnie wiesz o co chodzi – powiedział Marcel, na co Klaus udał zdziwienie. – Do tego dochodzą pewne irytujące wampiry – oznajmił – i bardzo poprawi mi humor zabicie ich razem z Tobą – dodał już bardziej wesoło.
- Z Tobą zawsze, Marcelu – uśmiechnęli się do siebie, po czym dopili alkohol z naczyń i udali się do lochów Gerarda.



Rebekah przebierała ciuchy w szafie, zastanawiając się co mogłaby dzisiaj założyć. Odwieczny problem Pierwotnej wampirzycy. Przeszło jej nawet przez głowę, żeby iść do sklepu i kupić coś nowego. Po dłuższym przemyśleniu, nawet ją to zdołowało, bo stwierdziła, że nie ma żadnej kumpeli, z którą mogłaby na takie zakupy się wybrać.
W końcu wybrała niebieską sukienkę i postanowiła zadzwonić do Kola. Tak, może odbierze, w co szczerze wątpiła, ale warto było zaryzykować. Stęskniła się już za swoim bratem i chciałaby go zobaczyć w Nowym Orleanie.
Po dwóch sygnałach usłyszała głos jej starszego brata:
- Bekah, siostrzyczko – Kol był bardzo szczęśliwy, co było słychać gołym uchem.
- Kol! – zawołała ucieszona blondynka i aż wstała z łóżka, na którym przed chwilą siedziała. – Gdzie jesteś? – spytała.
- Podróżuję i zwiedzam – odparł, rozglądając się na boki z uśmiechem na twarzy.
Dalej był w Las Vegas, zamierzając niedługo stąd wyjechać, chociaż nie bardzo wiedział gdzie mógłby udać się tym razem. Zostawił niedokończoną sprawę z Elizabeth, ale miał to szczerze gdzieś i to go najbardziej dziwiło, a może nawet irytowało. W jego głowie dalej tkwiła jedna osoba – Bonnie i za nic nie chciała stamtąd wyjść.
- Wróć do nas – poprosiła wręcz błagalnie. – Tęsknię za Tobą, Kol – dziewczyna westchnęła, mając łzy w oczach.
- Spokojnie, Bekah – szatyn roześmiał się wesoło na czułości ze strony siostry – kiedyś na pewno wrócę, nie musisz płakać – po raz kolejny zaśmiał się, tym razem ewidentnie z blondynki.
- Idiota – prychnęła, wycierając łzy z policzków, jednak nie potrafiła dłużej gniewać się na swojego brata. 
- Też Cię uwielbiam, siostrzyczko – uśmiechnął się, po czym nagle spoważniał, przypominając sobie coś. – Wiesz może, co robi Silas w Las Vegas? – zapytał zmieniając ton na z deka oziębły.
- Co?



Blondynka szykowała się do wyjścia, kiedy w jej pokoju pojawił się młodszy Salvatore. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i przyjrzał jej się uważnie.
- Wychodzisz? – spytał nagle i zmarszczył brwi.
- Zrobię mojej mamie niespodziankę – uśmiechnęła się radośnie – w końcu nawet nie wie, że tutaj jestem – dodała i spojrzała w jego kierunku. – Możesz iść ze mną, jeśli chcesz – powiedziała z troską.
- Nie, potrzebujesz czasu ze swoją mamą – odwzajemnił uśmiech i podszedł bliżej, widząc wzrok przyjaciółki. – Nie możesz wiecznie patrzeć na mnie. Dam sobie radę, Caroline – uświadomił ją.
- Na pewno?
- Na pewno – upewnił, dodatkowo kiwając głową.
Wampirzyca przechyliła delikatnie głowę. Od ostatnich wydarzeń martwiła się o Stefana o wiele bardziej niż zazwyczaj i w sumie nic dziwnego.
- Mama ucieszyłaby się, gdyby Ciebie zobaczyła – przekonywała go do tego, aby z nią poszedł.
Co, jak co, ale wolała mieć na niego oko, żeby nic sobie nie zrobił. W końcu Stefan jest sobowtórem Silasa, a może to też niesie za sobą jakieś konsekwencje? Co prawda Elenie jakoś nic się nie stało, ale Silas nawet nie był wampirem, tylko jakimś nieśmiertelnym czarownikiem, który w rzeczy samej zachowywał się i jadł podobnie do wampira. Przez myśl Caroline przeszło nawet, że może to jest coś podobnego do klątwy łowcy, tylko że o wiele gorsze.
- Nie chcę przeszkadzać.
- Och, daj spokój! – machnęła ręką lekko zezłoszczona. – Wcale nie przeszkadzasz.
Salvatore spojrzał na Forbes z zawahaniem. Wiedział, że Liz i Care powinny spędzić ze sobą czas, bo długo się nie widziały, a on z pewnością tylko by zawadzał i psuł im wspólny dzień. Z drugiej strony nie chciał zostawać sam ze sobą albo raczej z Silasem.
- Idziesz ze mną bez gadania – uniosła palec ostrzegawczo, a jej mina mówiła sama za siebie.
Stefan roześmiał się cicho z zachowania blondynki i już wiedział, że z nią przegrał. No tak, jak Caroline uprze się na coś, to nie ma jej mocnych. Nawet jeśli jest się wampirem starszym od niej.



Mulatka stwierdziła, że musi pójść do Elizabeth i Jeremiego, żeby powiadomić ich o jej planach, przy okazji ogłaszając że już się na nich nie gniewa. Oczywiście wiedziała, że powinna, nawet chciała być na nich wściekła, jednak coś jej mówiło, że już im wybaczyła i oni muszą być razem. Tak po prostu musiało być.
Bennett zapukała do drzwi domu i wzięła głęboki wdech, czekając aż ktoś otworzy. I doczekała się tego po kilku sekundach. W progu stanęła Liz, a zaraz za nią Jer.
- Bonnie – rzucił Gilbert i zmarszczył brwi.
Zielonooka powinna poczuć napływ złości i zazdrości widząc ich razem, ale jedyne co doznała, to… ulgę? W dziwny sposób chciała ich szczęścia, wręcz pragnęła żeby byli razem.
- Hej – mruknęła cicho, jednak na tyle żeby ją usłyszeli i uśmiechnęła się leciutko w ich stronę. – Wyjeżdżam – powiedziała jakby ucieszona, na co oni zdziwili się jej nastawieniem.
- Gdzie? – pierwszy zapytał Gilbert.
- Bonnie, jeśli to przez nas…
- Nie – przerwała jej Bennett – wracam do Mystic Falls, do Caroline, taty – mówiła dalej. – Zrozumiałam, że Las Vegas to nie miejsce dla mnie, poza tym stęskniłam się za nimi wszystkimi – westchnęła na wspomnienie o swoich przyjaciołach. – Dziękuję Ci Liz, że przywróciłaś mnie do życia i Tobie Jeremy, że tak bardzo naciskałeś – uśmiechnęła się szerzej, a ich zaskoczenie zwiększyło się kilkakrotnie.
- Przestań się wygłupiać, Bonnie – powiedział w końcu Jer.
- Ja się nie wygłupiam – zaprzeczyła od razu. – Przemyślałam wszystko i doszłam do wniosku, że pasujecie do siebie – wypłynęło z jej ust.
Wcale nie myślała nad tym, co właśnie mówi, po prostu wiedziała, że musi to powiedzieć. Carter i Gilbert patrzyli na nią bez żadnego słowa. W głowach zastanawiali się, czy zielonooka na pewno wie co mówi.
Po dłuższym milczeniu Bonnie znowu postanowiła się odezwać.
- Wybaczcie, ale za dwie godziny mam samolot – powiedziała i odwróciła się od nich, jednak ktoś złapał ją za nadgarstek.
Spodziewała się, że któryś z nich będzie chciał ją zatrzymać, ale ona miała pewność, że żadna prośba jej nie zatrzyma. Spojrzała na obydwu i uniosła lekko brwi w górę.
- Jesteś tego pewna? – zapytał Jeremy.
Nie chciał, żeby wszystko zepsuło się przez pocałunek z Elizabeth, a właściwie to ich uczucie względem siebie. W pewnym sensie cieszył się, że Bennett nie miała im tego za złe, ale wciąż coś mu nie pasowało.
- Tak – odparła krótko. – Do zobaczenia – posłała im jeszcze uśmiech i z tym uśmiechem na twarzy zostawiła ich zdumionych.



Dziewczyna dalej siedziała w pokoju, bojąc się wystawić chociażby głowę za drzwi. Chyba jeszcze nigdy nie czuła takiego upokorzenia, mimo że powinna mieć to szczerze gdzieś. Upadła na poduszki i westchnęła głośno. Zastanawiała się o czym w tej chwili Elijah rozmawia z tą Hayley. Właśnie… jak zawsze Hayley wpychała się pomiędzy nich, a wtedy najstarszy Pierwotny jakby całkowicie zapominał o Katherine. Nawet po ich upojnej nocy! Tak bardzo żałowała, że nie była wampirem, żeby podsłuchać ich rozmowy albo chociażby stąd wyjść. Czy miała jeszcze szansę na bycie tym, czym była przez ponad pięćset lat?



- Silas nie może być w Las Vegas! – zbulwersowała się blondynka. – Co on niby miałby tam robić?!
- To znaczy, że wiedziałaś, że Silas jest na wolności i nic mi nie mówiłaś – powiedział z wyrzutem do siostry.
- Nie odbierałeś, jak miałam Ci to powiedzieć? – prychnęła.
- Okej – wywrócił oczami, zdając sobie sprawę że Rebekah ma rację. – Więc? – spytał, czekając aż blondynka opowie mu coś więcej, niż sam fakt, że Silas sobie biega po całym świecie.
- Co więc? – uniosła brwi.
Kol machnął zrezygnowany ręką, mając nadzieję, że Rebekah to zauważy.
- Widać że kolor włosów odpowiedni, Bekah – mruknął sarkastycznie.
- Bardzo śmieszne, Kol – warknęła zła.
Szatyn roześmiał się, poprawiając swój humor dzięki oburzeniu siostry. Lubił z niej żartować i denerwować ją, jednak i tak ją kochał. W końcu była jego jedyną siostrzyczką, o którą powinien zawsze dbać.
- Wtajemniczysz mnie co nie co? – zadał pytanie wciąż z lekkim rozbawieniem w głosie.
- Nie wiem czy opłaca się wtajemniczać Ciebie w cokolwiek – rzuciła ostro nadal zła na brata.
- Oj, Bekah, już się tak nie denerwuj – powiedział uśmiechnięty. – Chcę tylko wiedzieć, czy mam uciekać przed nim, czy nie.
- To wcale nie jest zabawne, Kol, to jest poważna sprawa – oznajmiła zbulwersowana głupotą brata Rebekah, a ten tylko się zaśmiał. – Silas co prawda nie jest już nieśmiertelny, ale dalej jest potężnym czarownikiem – powiedziała, nie zważając na brechtanie ciemnookiego.
- Więc można go zabić – rzucił z entuzjazmem i uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Jestem w pobliżu, mogę czynić honory – zaoferował radośnie.
- Jeśli wiedźma Bennett sprawiła, że leżałeś na podłodze, to pomyśl, co może Tobie zrobić Silas! – zawołała, próbując jakoś dotrzeć do mózgu starszego brata, jednak chyba się nie dało.
Kol wzniósł oczy, przypominając sobie sytuację z Bonnie sprzed kilku godzin i szybko otrząsnął się z tych myśli.
- Dam radę – mruknął i rozłączył się.
- Kol! – Rebekah w dalszym ciągu krzyczała jego imię do telefonu, mimo że rozmowa zakończyła się kilka sekund temu. – Co za idiota – warknęła i rzuciła komórką na łóżko, a ta wbiła się w materac, zostawiając tam dziurę.



Blondynka żwawo opowiadała o czymś, byle tylko odciągnąć myśli Stefana na powrót do normalnego funkcjonowania. Mimo tego, że uważnie jej słuchał, to Caroline wiedziała, że tak naprawdę tylko udawał.
Za to Salvatore był bardzo wdzięczny dziewczynie za tak wielkie starania. Gdyby nie ona, to sam nie wie, co by się z nim teraz działo.
Obydwoje stanęli przed domem Forbes, ale to Care była bardziej podekscytowana. Zresztą nic dziwnego. Nie widziała swojej mamy coś koło dwóch miesięcy. Mogłoby się wydawać, że to bardzo mało, jednak dla blondynki to był szmat czasu. Zapukała w drzwi i z szerokim uśmiechem spojrzała na Stefana, który odwzajemnił jej uśmiech. Czekali kilkanaście sekund, aż Caroline postanowiła tym razem zadzwonić, jako że nikt nie otwierał. Po jakimś czasie wampirzyca zaniepokoiła się takim stanem rzeczy i sama weszła do domu.
- Mamo? – zawołała, rozglądając się wokół i szukając jej.
- Może gdzieś wyszła? – zapytał Salvatore, idąc za niebieskooką.
Nagle blondynka przystanęła i zmarszczyła brwi.
- Czujesz? – spytała i dopiero po chwili spojrzała na przyjaciela z lekko rozszerzonymi oczami.
Nim blondyn zdążył odpowiedzieć, Care zniknęła mu z oczu, zapewne biegnąc w stronę zapachu. Stefan od razu domyślił się o co chodzi, więc jak najszybciej pobiegł za blondynką.
- Mamo! – krzyknęła żałośnie wampirzyca i upadła na kolana przy szeryf Forbes, zalewając się łzami.
Niebieskooka rozgryzła swój nadgarstek i podsunęła pod usta kobiety, jakby to coś miało pomóc. Cała roztrzęsiona próbowała coś zdziałać, jednak nic to nie dawało.
W końcu Caroline zrozumiała, że jej matka naprawdę nie żyje i chciała ją przytulić, ale zauważyła małą karteczkę na ciele Liz. Podniosła ją i przez łzy przeczytała w myślach.
„Może następnym razem się zgodzisz.”



Elena poruszyła się niespokojnie słysząc czyjeś kroki, za to Damon, jak to on, wpatrywał się znużony w miejsce, skąd dochodziły dźwięki. Mimo, że werbena ich totalnie osłabiła, to szatynka wydawała się wciąż mieć energię i siły, żeby zrobić coś Marcelowi. Do pomieszczenia, w którym byli tylko Salvatore i Gilbert wszedł Gerard, a zaraz za nim Pierwotna Hybryda z lekkim uśmiechem, który niemalże natychmiast zmienił się w ironiczny, kiedy zobaczył dwójkę, tak bardzo bliskich mu wampirów.
- Chyba sobie żartujecie – prychnął brunet na widok Klausa.
Niklaus dostał jakąś wielką szansę, żeby zniszczyć tych tu dwóch za wszystko, co mu zrobili, a mimo to nie miał zamiaru tego zrobić. Wiedział, że wtedy panna Forbes znienawidzi go do samego końca i w życiu nie odezwie się do niego. Może i bardziej przejęłaby się Eleną niż Damonem, ale ten za to był bratem jej najlepszego przyjaciela. W tej chwili zrozumiał, jak bardzo się stoczył i jak bardzo Caroline zawładnęła jego życiem. No właśnie – to było JEGO życie, a i tak pozwalał blondynce wchodzić do niego w każdym momencie, kiedy tylko chciała.
To chyba szczęśliwy dzień dla Salvatora i Gilbert, że akurat tu przyszedł, bo przynajmniej ujdą z życiem. Nie wiedział jeszcze co takiego zrobili, że murzyn ich tu trzyma, ale zakładał złamanie jednej z zasad Marcela. A że Klausa akurat to irytowało, to na pewno nie pomoże ich zabić. Po to, aby zrobić mu na złość i uświadomić go, że to Pierwotny jest najpotężniejszy i nikt go nie pokona.
- Witam – odezwał się Mikaelson.
- Klaus – Elena wreszcie odzyskała głos i spojrzała na niego z przerażeniem.
Szatynka wiedziała, co Niklaus może im zrobić. I to na pewno nie będzie zwykła śmierć. Chociaż przez ten cały czas, kiedy mógł ich zabić, to tego nie zrobił. Czemu? Tego właściwie nie wiedziała, ale skoro dostał taką propozycję, to raczej powinien z niej skorzystać. Przełknęła ślinę i zerknęła na Damona, który nie wydawał się przejmować tym za bardzo.
Prawdę mówiąc był cholernie wściekły, bo Hybryda zepsuła wszystkie jego plany. Włącznie z D. Zupełnie nie spodziewał się tutaj akurat Klausa, więc nie zdążył wymyślić takiego planu.



Szatynka przewróciła oczami i przeturlała się, wstając z łóżka. Podeszła do komody i otworzyła jedną z szuflad, z której wyciągnęła czarne pudełeczko. No tak, kiedyś przydałoby się jej, teraz było totalnie bezużyteczne. Szybko odłożyła to z powrotem, kiedy usłyszała jak drzwi się otwierają i odwróciła się w tamtym kierunku, opierając plecy o kredens.
Katherine uśmiechnęła się lekko i podeszła do mężczyzny. Elijah zdawał się nie widzieć tego, że Petrova coś przed nim ukrywa, co go zaciekawiło, jednak postanowił nie wtykać nosa w nieswoje sprawy. W przeciwieństwie do Kath.
- O czym rozmawialiście? – zapytała na wejściu i podniosła brwi do góry z zaciekawieniem.
- O różnych rzeczach – odparł. – Jak się czujesz? – spytał, a dziewczyna wyminęła go i usiadła na łóżku.
- Jak zawsze – mruknęła zdawkowo.
Elijahy zszedł uśmiech z twarzy i przymrużył lekko oczy, zastanawiając się nad nagłą zmianą humoru Pierce. Poprawił marynarkę, jakby to miało dać mu czas na dobranie odpowiednich słów.
- Chodzi o słowa mojego brata? – zgadnął.
Katherine wywróciła oczami i przeniosła sarkastyczny wzrok na Pierwotnego.
- Tym razem nie – rzuciła ironicznie.
Mikaelson nic więcej nie powiedział, bo domyślił się o co chodzi szatynce. On z chęcią zrezygnowałby z nieśmiertelnego życia dla Kateriny, jednak jej najwidoczniej bardzo zależało, żeby być wampirem. Odetchnął głęboko.
- Mogę to zrobić – oznajmił i podszedł do niej.
Petrova gwałtownie wstała, jakby przestraszyła się go i spojrzała na niego z przerażeniem i jednocześnie irytacją.
- Nie możesz – zaprzeczyła od razu, na co Elijah zdziwił się i ściągnął brwi.
- Dlaczego?
Kath wzięła głęboki wdech, przygotowując się na powiedzenie wszystkiego, co ostatnio przeżyła. Głupio jej było o tym mówić, bo wiedziała, jak Pierwotnemu zależało na tym, aby pozostała człowiekiem.
- Kiedy wyjechałeś postanowiłam wyjść – zaczęła, a Mikaelson pomału rozumiał co chciała mu przekazać Pierce. – Zapewne wiesz jak to się skończyło – mówiła, nie potrafiąc spojrzeć ciemnookiemu w oczy. – Tyle, że jak się obudziłam, to nic się nie stało – dodała szybko, widząc zawód na twarzy Elijahy. – Mogłam umrzeć! Nie chcę próbować po raz kolejny – dodała zdesperowana.
Szatyn otworzył usta, jak gdyby chciał coś powiedzieć, jednak w ostatniej chwili z tego zrezygnował i spuścił wzrok na podłogę. Więc jednak próbowała to zrobić. Pewnie, gdyby się udało, to nie spotkałby jej ponownie. Posłał Katherine ostatnie rozczarowane spojrzenie i po prostu wyszedł, zostawiając dziewczynę samą. Właściwie czego on się po niej spodziewał? Że zrezygnuje z szansy zostania wampirem? Katherine Pierce nie przepuściłaby takiej okazji i on bardzo dobrze o tym wiedział. Niestety.
Petrova jeszcze przez jakiś czas patrzyła w drzwi, gdzie zniknął Mikaelson. W jej oczach krążyły natrętne łzy, których pozbyła się, kiedy tylko doszła do siebie. Kochała Elijahę, ale nie mogła pozostać człowiekiem. Postanowiła działać na własną rękę.


***

TAMTARATAM! XD Jest 23. rozdział hip hip hura. No. Nie wiem z czego się cieszyć, ale dzisiaj mam jakiś dzień cieszenia się ze wszystkiego. O rany, ktoś skrzypi mi czymś u góry. :O GŁUPKI JEDNE, hihihihi (lol). XD Wyjadę sobie do psychiatryka i spędzę czas w izolatce i w ogóle będzie super hahah. xD Nie pytajcie o co mi chodzi, bo sama nie wiem. Ojej, zimno trochę, wł... zamknę okno, o. :D Się rozpisałam nie wiadomo o czym. xD 
Czaicie, że wam dziękuję? Normalnie, wy takie tutaj miłe komentarze mi dajecie, a ja mam zaległości. :( Co do tego, to zamierzam zaraz je... je... nadrabiać, o! :D Dzięki wam z całego serduszka <3 i kooocham was! :D Fajnie, że jesteście. :D Nie wiem co dalej powiedzieć, z reguły nie jestem osobą, która wie co mówić, ale hahah. NIC. xD DZIENKS I W OGÓLE LOVKI KROVKI ITP. XD 
O cię kręcę. Jeśli ktoś pamięta rozdział 18. wie o co chodzi z tytułem. :D 
Co dalej? Powiem mały spoiler, że 24 rozdział będzie początkiem czegoś złego. Dwóch rzeczy? Jedna na pewno, druga taka... no nie wiem, czy zła, ale no, hahah. :D Potem jeszcze trzecia, która będzie małą zapowiedzią dalekiej przyszłości. Ale spoilery. Właściwie i tak nikt nie wie, o co chodzi, ale co tam. xD DO PIĄTECZKU, MOI KOCHANI. <3
Jeszcze raz DZIĘKUJĘ za każdą waszą osobną literkę i za czas, który poświęcacie pisząc te literki i czytając moje wypociny. <3 NAJLEPSI! <3
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, słoneczka, ciepełka, motywacji, wesołego weekendu, najlepszego dnia dziecka (u nas będzie wata cukrowa, o rany, o rany! *o*), żeby udało wam się poprawić oceny na lepsze!, zdrowia, szczęścia i wszystkiego najlepszego! <3
love, love, love,
ArtisticSmile. <3

PS. Jeśli macie pytania albo po prostu lubicie czytać, to zapraszam na mojego aska (reklama sto pro, oczywiście nie zmuszam, hahah) ASK.FM/KATESKA
PS2. Niedawno (3 tygodnie temu, strasznie niedawno xD) napisałam one shot Carlijah. Nie jest świetny, ale jeśli chcecie go przeczytać, to napiszcie w komentarzu, a na pewno pojawi się wcześniej niż kolejny rozdział. :p 
PS3. Tak, mam aska i tak, obserwuję tam Paulinę i dzięki za kogoś, kto napisał jej o moim blogu. Płakałam ze szczęścia, hahah. <3

9 komentarzy:

  1. Hej to ja! Rozdział wspaniały, niesamowity, super.. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i chętnie przeczytam One Shot o Carlijah :)
    Pozdrawiam życzę weny, pomysłów i wspaniałego dnia dziecka.
    Julia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo chetnie przeczytam,one shota. domyslam sie tej jednej zlej rzeczy :/ rozdzial gantastyczny, Liz nie ! Biedna Caroline, tylko mysle ze Klaus tego nie zrobil ?! Nie moglby ! Czytajac ten rozdzial uswiadomilam sobie cos co musze napisac.! A mianowicie, nawet nie wiesz jak bardzo rozwinelas swoje zdolnosci pisarskie, nie chodzi o to ze kiedys bylo zle, bo zawsze bylo bardzo ok, ale teraz jest o niebo lepiej, czuje sie jakbym normalnie jakas dobra ksiazke czytala :) no wiec czekam na tego one shota, i na nastepny rozdzial, o ile ten tydz w szkole przezyje, ! Czy nauczyciele sa naprawde tacy tepi, zeby wszystkie sprawdziany wrzucic na ostatni termin ?! No dobra, nie mecze :) pozdrawiam, zycze weny i czekam na moje kochane : Klaroline i Kennet ! <3

    Karolina :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale też Twoje spojlery mówią WSZYSTKO normalnie, o lololol xD
    To z Caroline i jej matką... teraz skojarzyłam fakty i w sumie wiem co stanie sie potem ahahah xD Szkoda w sumie, lubiłam ją.
    :3

    OdpowiedzUsuń
  4. No no no czegoś takiego to ja się nie spodziewałam! Bonnie tak po prostu pozwoliła by Jeremy był z Liz? Ha! W takim razie na 100% za tym stoi Kol i to znacznie poważniejsze niż się wydaje. Do tego jeszcze on na sam dźwięk jej imienia podejrzanie się zachowuje! Ohh! Cudnie opisałaś tę sytuację między nimi, aż normalnie potrafię wczuć się w ich role! Huehuehue :P Zawsze szkoda mi takich zwykłych ludzi jak np Liz Forbes. W sumie nic złego nie zrobiła, a i tak marny jej los xD To smutne... [minuta ciszy]. Ale ciekawość mnie zżera odnośnie tego, co stanie się z Elką i Damonem, bo wiadomo, że zakochany Klaus ich nie zabije, no ale jest jeszcze Marcel... a on chyba nie popuści... :> Niech Kol wraca do NO a Kath niech sie ogarnie, bo mając takiego elegancika tylko dla siebie powinna go tym bardziej pilnować, a nie myśleć o swojej przemianie ;( Biedny Elijah...
    No nic, jak zawsze czekam na next i też życzę najlepszego, szczególnie z okazji Dnia Dziecka (bo ja tam dzieckiem będę zawsze, w sensie umysłowym xD)
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  5. Dopiero teraz przeczytałam rozdział i mogę napisać tylko tyle, że jest cudny, jak zawsze praktycznie<3 Nie mam co do powiedzenia, bo po prostu wszystko mi się podobało i cieszę się, że jest tu tyle Steroline, aww <3
    Życzę weny!
    klaroline-fanfic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja chcę więcej.... Błagam cię, bo ten tydzień będzie dla mnie torturą :) Ojoj, nie rób nic Kolowi, bo.... No właśnie ;D mam nadzieję, że nie każesz nam długo czekać na sytuację Klaroline i Kennet :) czekam, kocham, błagam i umierać z ciekawości ;) dodaj szybciej ;D

    Inna-zwyczajna.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Jej w końcu przeczytałam i muszę powiedzieć że świetny jak prawie zawsze - co ja kłamie jak zawsze cudowny, nieraz się gubię który kawałek jest z kim ale w połowie zawsze się odnajduję :P
    Jedynie nie pamiętam co było z Caroline że zastała kartkę „Może następnym razem się zgodzisz.”
    Kto to jej zrobił, kto zabił Liz ?
    Z tą akcją z Bonnie,Elizabeth i Jeremy to się zastanawiam czy Bonnie się dowie że Kol ją zahipnotyzował.
    Czekam z niecierpliwością na Kennett <3 No i oczywiście na Klaroline też ;*
    Jestem ciekawa co zrobi Marcel jak Klaus nie zabije Deleny ? Napewno nie będzie zadowolony. Chciałam się specjalnie dla ciebie rozpisać ale nigdy mi to nie wychodzi, więc jest skromnie.
    Dziękuje za wszystko - wiesz dokładnie za co :*
    Życzę weny, pomysłów, ciepełka, wysokiej średniej, dobrych ocena, paseczka na świadectwie :) Szczęścia, radości, miłości, słodkości, piękności (zaczęło mi odbijać więc kończę by już nie świrować :*)

    battle-of-destiny-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny, świetny,świetny rozdział. Jestem ciekawa kolejnych części/rozdziałów.
    Nawet nie wiem o co pytać, zatkało mnie. :*
    Życzę Weny!

    Pozdrawiam,
    zapraszam na drugi rozdział:
    http://cala-przeszlosc-cala-przyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Kiedy kolejny rozdział? Błaaagaam cię, dodaj go już, bo ja tu umieram z ciekawości co będzie dalej! :D

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D