niedziela, 18 maja 2014

21. | Nic nie jest normalne.

~ 21 ~
Nic nie jest normalne.


Ciemnooki położył dziewczynę na kafelkach i odgarnął zagubione kosmyki z twarzy, łapiąc ją w dłonie. Pocałował ją czule, nie mogąc nacieszyć się, że jest tuż obok i wszystko z nią w porządku. No prawie.
Elijah zdjął z ramion szatynki swoją marynarkę i przewiesił ją sobie przez ramię, cały czas patrząc na Katerinę z uśmiechem.
- Jeśli chcesz się ze mną wykąpać, to nie ma sprawy – powiedziała kokieteryjnie i uniosła obydwie brwi w górę.
- Jak będziesz czegoś potrzebowała, to mów – pocałował ją w czoło i odwrócił się w stronę drzwi, jednak zatrzymał się na chwilę. – A co do Twojej oferty - przemyślę ją jeszcze – dodał, posyłając Pierce uśmiech i wyszedł.
Katherine podniosła kąciki ust do góry i rozebrała się, wchodząc pod prysznic. Kiedy włączyła ciepłą wodę, w końcu poczuła, że odżywa. Teraz czuła się lepiej niż wtedy, kiedy miała w sobie lekarstwo. Tak jakby coś na niej ciążyło, a teraz ten ciężar spadł. W dodatku miała przy sobie Elijahę, co cieszyło ją bardziej. Nareszcie miała szansę być szczęśliwą, nawet mimo tego, że nie jest wampirem.
Szatyn położył się na łóżko w sypialni Kateriny i złapał za pierwszą lepszą książkę, nie mogąc przestać się uśmiechać, co w rzeczy samej było dla niego dziwne. Nie dość, że przez większość swojego długiego życia był poważny, to ponadto osobą która sprawiała uśmiech na jego twarzy była Katherine – dziewczyna okłamująca go wiele razy, w czym Rebekah miała rację.
Otworzył książkę na pierwszej stronie i zaczął czytać, chociaż nie potrafił skupić się na co najmniej jednym zdaniu, jednak przewijał kartkę za każdym razem, kiedy tylko przejechał ją wzrokiem.



- Co to miało być, Bonnie? – zapytał uniesionym tonem Jeremy, jednak brunetka w ogóle nie zamierzała odpowiedzieć.
Nie chciała nawet z nimi przebywać, bo dokładnie widziała mimikę ich twarzy i wcale nie było jej z tym lepiej. Mogła tylko domyślać się, co tak naprawdę działo się przedtem obok hotelu, ale cokolwiek to było, na pewno nie było warte wybaczenia.
- Co się działo podczas tych kilku dni, że z największego wroga przeszedł na najlepszego kumpla? – Gilbert coraz bardziej krzyczał, co nie spodobało się Bennett.
- Nie krzycz na mnie! – wydarła się, nagle przystając w miejscu i patrząc na chłopaka. – Może wy mi wytłumaczycie, co się działo między wami, huh? – warknęła i nastała cisza. – Co? Nagle nic nie masz co powiedzenia? – prychnęła i przeniosła wzrok na Elizabeth. – A ty? Język Ci ucięło? – rzuciła ostro, na co Liz spuściła głową w dół. – Żałuję, że nic się nie wydarzyło – dodała oschle i ruszyła szybszym krokiem.
Jeremy i Carter spojrzeli po sobie ze smutkiem w oczach, po czym poszli za Bonnie. Nawet nie próbowali jej zatrzymać, przecież wiadomo było, że chciała być teraz sama.
Najbardziej Gilbert przejął się słowami „żałuję, że nic się nie wydarzyło”. Czyli jednak coś między nimi zaszło, zresztą to było widać gołym okiem, że wcale nie chcieli się rozstawać. W przykrym fakcie uświadomiła go mulatka, kiedy go broniła. Widział w niej determinacje i uczucia skierowane do Kola. Można było dostrzec od razu, że w jakiś dziwny sposób zależy im na sobie.
- Daj moją komórkę – powiedziała nagle Bonnie, nie odwracając się jednak w ich kierunku.
- Bonnie – zaczął spokojnie Jeremy, ale Bennett nie chciała tego słuchać.
- Komórka, Jeremy – zwróciła się do niego i wyciągnęła rękę po sprzęt, a za chwili w jej dłoni wylądował telefon.
Bez słowa poszła dalej, docierając do hotelu, w którym niedawno zatrzymali się z Gilbertem. Nie słuchała próśb szatyna, żeby poczekała na ich wyjaśnienia. Nawet nie miała zamiaru tego wysłuchiwać. Dała im jasno do zrozumienia, że nie chce ich teraz widzieć, więc nie biegli za nią.
Cudem udało jej się ukraść kluczyk i wjechała windą na dziesiąte piętro, po czym wpadła do pokoju. Zaraz po zamknięciu drzwi osunęła się po nich i zaniosła płaczem, chowając twarz w dłoniach.



Niebieskooka udała się do swojego pokoju, jednak zatrzymały ją odgłosy zza drzwi na końcu korytarza. Wiedziała, że to nie Elijah, bo ten robił niewiadomo co w pokoju Pierce, a poza tym nie wchodziłby do pracowni Niklausa. To samo z Katherine. Zdziwiona weszła do pomieszczenia, gdzie zastała Hybrydę.
- Co ty tu robisz? – spytała zaskoczona. – Miałeś być w Mystic Falls i obserwować Stefana! – podniosła głos.
- Przykro mi, siostrzyczko, ale oficjalnie zostałem zwolniony z niańczenia Twojego ukochanego – odparł z ironią, domalowując kreski na płótnie.
- Co ty znowu zrobiłeś tej biednej Caroline? – wiedziała, że to ma związek z blondynką, w końcu nie przyjechałby tu, a przynajmniej nie bez niej.
Klaus milczał, nie reagując na zadane przez Rebekę pytanie. Wydawałoby się, że ją zignorował, co było po części prawdą, ale tak naprawdę nie miał pojęcia co odpowiedzieć.
- Wiesz co? – warknęła zirytowana postawą brata. – Zaczynam współczuć Caroline, że kocha ją ktoś taki jak ty – wysyczała zdenerwowana i wyszła, trzaskając za sobą drzwiami.
Niklaus przerwał wykonywaną czynność i spojrzał za siostrą, mając mało dostrzegalne łzy w oczach. Może i był przyzwyczajony do docinków Rebeki, ale teraz trafiła w jego czuły punkt. Odetchnął, przybierając kamienny wyraz twarzy i, jak gdyby nigdy nic się nie stało, wrócił do malowania.



Elijah usłyszał, jak woda nagle przestaje lecieć, a spod prysznica wychodzi dziewczyna, śpiewając pod nosem. Słyszał każdą jej czynność i każde słowo, które dźwięcznym głosem wydobywały się z ust szatynki.
W końcu zauważył ruch klamki, a za chwilę szatynkę w jego granatowym szlafroku i mokrych jeszcze włosach. Na samą myśl, że Katherine może nie mieć nic więcej na sobie przeszły go przyjemne dreszcze. Od razu skarcił się za swoje niedorzeczne i zupełnie nie w jego stylu refleksje.
Po sekundzie Katherine zwróciła wzrok w kierunku łóżka, na którym leżał Elijah. Z początku jej twarz wyrażała zdziwienie obecnością Pierwotnego, jednak szybko zmieniło się to w ogromną radość. Ostatnie wydarzenia niewątpliwie zbliżyły ich do siebie, dając Pierce większe poczucie bezpieczeństwa i miłość. Tak, wreszcie czuła się kochana. Tak naprawdę kochana. Musiała zostać wampirem, przeżyć 500 lat w cieniu i zmienić się w człowieka, żeby tego doświadczyć, ale warto było.
Katerina uśmiechnęła się zalotnie do niego i podeszła do materaca, siadając w nogach Mikaelsona. Nie mogła oprzeć się urokowi Elijahy, który bacznie obserwował jej poczynania w dalszym ciągu unosząc kąciki ust do góry.
- Jak kąpiel? – zadał banalne pytanie, w końcu postanawiając odezwać się.
- Wspaniale – odparła uwodzicielsko z lekkością.
- A jak TY się czujesz? – zapytał, nie mogąc spuścić z niej wzroku.
- Bywało gorzej – wzruszyła ramionami i przysunęła się bliżej szatyna, który nagle spoważniał słysząc słowa szatynki.
Zgonił się za chwilowe poddanie pokusie, zamiast zajmowanie się o wiele ważniejszą sprawą, jaką było życie Kateriny. Musiał znać odpowiedzi na wszystkie pytania, a tych było bardzo dużo.
- Co dokładnie stało się tam w lesie? – spytał, powodując u Pierce zrezygnowanie.



- Nie masz wrażenia, że wszyscy nas obserwują? – zapytała wampirzyca, rozglądając się wokół, jednak nikogo nie było.
- To Nowy Orlean, nie czerwony dywan, Eleno – odparł ironicznie Damon, na co szatynka zmroziła go wzrokiem.
Brązowooka miała powody do obaw, skoro nie tak dawno Salvatore skręcił kark królowi miasta. Nie wiedziała nawet po co jeszcze tutaj są, a okoliczności wręcz skłaniały do tego, żeby wyjechali stąd jak najszybciej. Ale nie. Oczywiście Damon musiał mieć swoje zdanie i tą typową dla niego odwagę.
- Nie masz się o co martwić – dodał, zauważając że Gilbert nie zrozumiała jego żartu – jak będzie trzeba to skręcimy kilka karków. Nic wielkiego, robiliśmy gorsze rzeczy – uśmiechnął się.
Nagle znikąd pojawił się przed nimi Diego z groźną miną.
- Ciekawe jak poradzicie sobie teraz – wysyczał, a ich aż niedosłownie ścięło z nóg, kiedy dostrzegli wokół siebie na oko piętnastu wampirów. 
Elena rozejrzała się po nich wszystkich z lekkim strachem w oczach, za to brunet dalej udawał twardego, mimo że nie za bardzo spodobała mu się ta sytuacja. Razem z sobowtórem Petrovej spojrzeli po sobie z niepokojem i wrócili wzrokiem na resztę wampirów, szykując się do ataku.



Pierwotna usiadła na łóżku, przedtem łapiąc komórkę, żeby po chwili wybrać numer do Forbes. Była cała podminowana przez rozmowę z Nikiem, dlatego wolała zająć się sprawą osobiście. Bo na swoim bracie nie mogła najwidoczniej polegać.
- Telefon Caroline – usłyszała po drugiej stronie męski głos i od razu wiedziała, że to Stefan.
- Hej – odparła trochę nieśmiało.
Nawet trochę ZA nieśmiało jak na nią. Nie spodziewała się, że to właśnie On odbierze, więc właściwie nie miała pojęcia co więcej powiedzieć.
- Rebekah – słychać było jego zaskoczenie telefonem właśnie od blondynki.
Młodszy Salvatore wstał z materaca, kiedy zauważył, jak Caroline niespokojnie się porusza. Żeby jej do końca nie obudzić wyszedł z pokoju i poszedł do salonu na dole wampirzym tempem.
- Dzwonię, żeby spytać jak tam u was, bo z tego co zdążyłam zauważyć to Nik wrócił do Nowego Orleanu – wywróciła oczami, a Stefan zaśmiał się cicho.
- Dajemy sobie radę – powiedział – nawet bez Klausa – rzucił żartobliwie.
Mikaelson uśmiechnęła się szeroko, po czym parsknęła śmiechem, natychmiast zmieniając swój humor. Przez chwilę panowała cisza, a rozmowa została zastąpiona przez ich uśmiechy.



Katherine westchnęła, wywracając oczami. Chciała oderwać się od tego głupiego wątku i robić przyjemniejsze rzeczy, jednak Elijah najwidoczniej nie podzielał jej zdania.
- Już Ci mówiłam – mruknęła – możemy zostawić ten temat? – niemalże warknęła zirytowana.
- Wiem, że trudno Ci o tym rozmawiać, ale chcę Ci pomóc, Katerino – powiedział z czułością, odgarniając włosy z twarzy dziewczyny i zakładając je za ucho.
- Wcale nie – prychnęła oburzona – po prostu nie mam potrzeby wracać w kółko do tego samego. Zabił mnie, ale żyję! To świetnie! – zawołała udając entuzjazm, którego Pierwotny nie podzielał. – Przecież nie pójdę do niego z reklamacją – dodała ironicznie.
- To nie jest normalne – pokręcił głową.
- Nic nie jest normalne, Elijah – uznała półgłosem i usiadła na nim okrakiem, odkładając dotychczas trzymaną przez niego książkę.
- Ale… – nie dokończył, bo szatynka zamknęła mu usta pocałunkiem. – Katerino – z trudem wypowiedział to słowo i z równą trudnością oderwał się od ust Pierce.
Ta nic nie robiąc sobie z jego protestów, ponieważ wiedziała że są nieprawdziwe, zaczęła odpinać koszulę Elijahy guzik za guzikiem, czując jak jego mięśnie naprężają się za każdym jej dotykiem.
Wampir przeniósł wzrok z dłoni szatynki na jej twarz odczuwając coraz większe pożądanie. Kiedy zobaczył pełne żądzy oczy Katherine, jego wszelkie hamulce puściły. Obdarował Katerinę namiętnym pocałunkiem, która przejechała po jego torsie, potem ramionach, w końcu zrzucając zbędną warstwę materiału.
Pierwotny przewrócił dziewczynę wampirzym tempem w taki sposób, że leżała teraz pod nim. Niewiele myśląc zszedł z pocałunkami niżej, doprowadzając tym samym Katherine do szaleństwa. Odwiązał sznurek od szlafroku i z zawodem przyznał, że jeszcze miała na sobie bieliznę.
Petrova przejechała ostrymi paznokciami po skórze na plecach pierwotnego i jęknęła cicho, odchylając głowę do tyłu. Wargi Mikaelsona sunęły po jej ciele w dół, powodując u niej drżenie. Była cała jego. Mógł robić z nią co tylko pragnął, jednak Elijah robił wszystko delikatnie. Nie chciał zranić Katherine gwałtowniejszymi ruchami.
- Zrób to – wyszeptała Pierce, wprowadzona w największy stan obłędu, kiedy Elijah przejeżdżał ustami po jej szyi.
Mikaelson wiedział co dziewczyna miała na myśli, ale bał się skrzywdzić ją, nawet jeśli tego chciała. Nie mógł posunąć się aż do tego stopnia.
Katherine chciała zobaczyć, jak to jest. Nie potrafiłaby wyczekać do czasu, kiedy będzie wampirem, dlatego wolała zrobić to teraz. Póki jest młoda i jej skóra się nie marszczy.
- Elijah – wymruczała, krzyżując z nim spojrzenie na krótką chwilę, po czym odchyliła głowę na bok ułatwiając mu dostęp do tętnicy.
Zerknęła na szatyna, który odsłonił swoje wampirze oblicze pierwszy raz przed nią. Po chwili poczuła, jak ostre kły subtelnie przebijają jej skórę, co było o wiele przyjemniejsze niż kiedy zrobił to Silas. Niby nie była wampirem, ale w ogóle nie odczuła bólu, jedynie rozkosz rozpływającą się po jej ciele i dodającą całości do ich zbliżenia. 



Blondyn choć na moment oderwał się od problemów z sejfem i zrobił to, o dziwo, dzięki Pierwotnej. Sam nie potrafił zrozumieć swojego niespodziewanego nastroju i tego, że wcale nie pomyślał o Elenie.  W końcu to przez nią wyjechał, a mimo to teraz nie czuł do niej żalu o jej stosunki z Damonem. Nie wiadomo, czy pogodził się z losem, czy może raczej miejsce Eleny zajęła Rebekah. Ale na stałe, czy tylko po to aby zakleić dziurę w sercu po Gilbert?
- Chodziło mi bardziej o Ciebie – mruknęła bardziej poważnie blondynka – Nik nie był wylewny jeśli o to chodzi – dodała, nie chcąc psuć wesołej atmosfery.
Uwielbiała kiedy Salvatore żartował i śmiał się razem z nią. Nie mogła temu zaprzeczyć, choćby chciała.
- Cóż, lepiej niż w jeziorze – zaśmiał się, chociaż nie śmieszyło go to.
Jednak wolał żartować i kpić z tego zamiast zwierzać się z tego komukolwiek. To nie było aż takie straszne żeby użalać się nad sobą i oczekiwać od każdego pocieszenia.
- Wrócicie kiedyś do Nowego Orleanu? – zapytała z nadzieją, całkowicie zmieniając temat.
- Możliwe – odparł uśmiechnięty i nagle ni z tego ni z owego rozłączył się, patrząc w lustro przed nim.
Była tam jego twarz, ale zupełnie inna niż w rzeczywistości. Tamta miała drwiący i nazbyt wrogi wyraz twarzy, kiedy to Stefan patrzył z przerażeniem w swoje odbicie. Dopiero po chwili zrozumiał, że to nie on tylko Silas. Odwrócił się za siebie, jakby szukając go, jednak nikogo nie było, a kiedy powrócił wzrokiem w lustro zobaczył siebie z otępieniem wypisanym na twarzy, jakby jeszcze nie do końca rozumiał co się teraz działo. Usiadł na kanapie, czując coraz większe objawy lęku i widząc coraz dłuższe ułamki jakby z jakiegoś filmu, tyle że to on grał w nim główną rolę. Po chwili obraz zalał całą jego głowę, tak jak woda, nie dając sekundy do wytchnienia.
Bekah w tym samym czasie zerknęła na ekran komórki zdziwiona nagłym rozłączeniem Stefana. Zaraz wzruszyła ramionami, cały czas słysząc w swojej głowie jedno słowo – możliwe.



- Bonnie Bennett – usłyszała znajomy głos, jednak wiedziała, że to nie Stefan, a kiedy odwróciła się, od razu stwierdziła, że miała rację.
Mulatka stała przy oknie, wpatrując się z przerażeniem w blondyna, który uśmiechał się do niej, jak gdyby nigdy nic.
- Silas – wyszeptała i przymrużyła lekko oczy, nie bardzo wiedząc po co tu przyjechał. – Czego ode mnie chcesz? – wysyczała.
- Chodzą plotki, że straciłaś swoje moce – powiedział, ignorując jej pytanie. – Miałaś pomóc mi zniszczyć drugą stronę.
- Teraz nie mam jak tego zrobić – oznajmiła, chcąc w jakiś sposób zwiększyć dystans między nimi.
- No właśnie wiem – westchnął. – Właściwie – zaczął, jakby zastanawiając się nad czymś – mógłbym przywrócić Ci moc – zielonooka spojrzała na niego ze zdziwieniem, kiedy usłyszała tą pełną nadziei dla niej informację – ale zdradziłaś mnie dwa razy, więc czemu miałby zaufać Tobie kolejny raz? – zapytał retorycznie, przez co nadzieja Bonnie uleciała bez śladu szybciej niż się pojawiła. 
Bennett stała bez ruchu w milczeniu, bo bała się powiedzieć cokolwiek. Miała sprzeczać się z nim? Przecież Silas zemściłby się na niej w ten czy inny sposób, a mulatka nie bardzo chciała wracać do zaświatów. Dziewczyna przełknęła narastającą gulę w gardle, jednak dalej nie mogła się odezwać.
- Praktycznie jesteś teraz człowiekiem, ale na pewno masz jakąś inną wiedźmę w pobliżu – uśmiechnął się – to by tłumaczyło Twój powrót na Ziemię.
Bonnie dopiero teraz potrafiła coś z siebie wydusić.
- Skoro jesteś czarownikiem, to po co Tobie inna wiedźma? – spytała.
- Nie wiem – wzruszył ramionami – lubię dręczyć ludzi – dodał półserio. – Więc?
Bennett nie odpowiedziała. Może i była wściekła na Liz, ale nigdy w życiu nie przekazałaby jej w ręce Silasa. Nie była aż taka okrutna.
- Nie znam nikogo takiego. Wszystkie znane mi czarownice umarły – stwierdziła z przekąsem, przypominając dwanaście zabitych przez Caroline wiedźm.
Ale zielonooka nie była zła na przyjaciółkę wcale a wcale, bo gdyby Bonnie była na jej miejscu, zrobiłaby zapewne to samo. Była wściekła na mężczyznę stojącego tuż przed nią, bo to On dopuścił do tego wszystkiego.
- W takim razie… nie jesteś mi dłużej potrzebna.
Kiedy Bonnie zdążyła pomyśleć, że w końcu sobie pójdzie, Silas zręcznym ruchem dłoni z użyciem magii popchnął ją tak, że wpadła na okno, wybijając je i spadając w dół w stronę ulicy. Już miała poczuć ból, jednak nie poczuła nic, oprócz tego, że jeszcze żyje. Otwarła oczy, a przed sobą ujrzała Kola, który trzymał ją na rękach.  


***

WITAM! <3 Jak tam u was po finałach większości seriali? A właściwie The Originals i The Vampire Diaries? (JAK KTOŚ NIE OGLĄDAŁ, TO NIECH NIE CZYTA! XD) Szczerze powiem, że odcinek TO zrobił na mnie o wiele większe wrażenie niż TVD. Był Mikael, mój ulubiony Josh jednak nie umrze (łii! xD), Rebekah (ryczałam jak głupia, kiedy ją zobaczyłam *o*), Hope, najpierw Hay zdechła potem odżyła. Po prostu działo się. :D W TVD co chwilę się denerwowałam, że wszystko tak ociągali. I to dlatego biedny Damon nie przeszedł z powrotem. Ale wrócił Enzo! :D I Silas odszedł. Mimo wszystko jako tako lubiłam Silasa i żal mi było, kiedy odszedł. :( Lexi fajnie zrobiła. Szkoda tylko, że nie było takiej wielkiej, braterskiej sceny Stefana i Damona. :( Nie wierzę, żeby Damon i Bonnie umarli na zawsze, ale i tak się wzruszyłam (trochę za bardzo, haha xD). 
DZIĘKI ZA KOMENTARZE I ZA WEJŚCIA, których jest już ponad 6500! <3 Kochani jesteście i naprawdę Wam dziękuję, że to czytacie! <3 Rany, kocham i Was i Kalijah. Hahah. :D 
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, ciepełka, słoneczka, miłego tygodnia, końcówki niedzieli, samych dobrych ocen, szczęścia i wieleee uśmiechu, pomysłów na prezenty na Dzień Matki (ma ktoś jakieś, to może się podzielić! :D), wiele fajnych rzeczy i zdrowia. <3 
love, love, love,
ArtisticSmile. <3



7 komentarzy:

  1. Świetnyyy NARESZCIE KENNETT!!! <3 Awwwwwwwwwwwwww *---* Dzięki Ci wielkie, kochana! ^^ Wybacz że ostatnio ucichłam, ale na obronę dodam, że mam wytłumaczenie. SUPERNATURAL SEZON 5! :D. Tak się wciągnęłam że nie mogę tego ubrać w słowa. I teraz NARESZCIE wiem, skąd wziął się "Pudding!" Hahahahahah płakałam ze śmiechu XD! No nic, Rozdział emocjonujący, boję się o Stefcia, i mam nadzieję że dotrzyma obietnicy i wrócą do NO z Caroline. Niech tylko Damon i Elka wyjadą i nigdy nie wracają ^^. (Tak, jestem podła buahahah xD) Ciekawe co teraz. Pomiędzy Kolem a Bonnie. Co z nią zrobi? Pocałuję czy zabiję? I co z Klausem i Caro. Niech Steroline szybko przyjeżdża!!!!! ^^ Kocham z dnia Twoje opowiadanie co raz to mocniej *--* Życzę ładnej pogody, bo u mnie burza. (^^ Bez grzmotów! FOCH na pogodę! Ale może to lepiej (że jest burza) bo mieszkanie na czwartym piętrze gdzie dach przy upałach się nagrzewa, nie jest zbytnio przyjemne) :c. A co do prezentu, to nagraj jakieś życzenia urodzinowe (zaśpiewaj), kup kwiatka i bombonierkę ;> Co ty na to? :D Pozdrawiam!

    http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
    http://you-are-the-sun-that-looks-in-my-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaaaaaa!!! Jesteś boska! Uwielbiam i w końcu jest Bonnie z Kołem razem! Mrau... Kocham cię i twoje opowiadanie i nie kogę się doczekać kolejnego rozdziału! Dodaj szybko, bo naślę na ciebie, hm..., może Kola? Nie, to będzie wtedy dla ciebie nagroda, anoe kara xD Sama się wtedy pofatyguję :D czekam na NN

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobry rozdzial, ale gdzie Klaus i Caroline ? :o ale zrekompensowalas mi to Kathrine i Elijaha, :) dobra, dobra, dobra scenka ! :) oczywiscie Kennet <3 przez takie zakonczenie nie doczekam do nastepnego a nastepny w... PIATEK :o o nie ! Lubisz powodowac nieograniczona ciekawosc u nas :) ale i tak cie uwielbiam :* biedny Stefan, nie dosc ze taki kochany to tak okropnie traktowany, niech tam Bekah sie nim zajmie :) czekam ! Ciekawi mnie co zrobi Klaus... I to bardzo ! :) mam nadzieje ze pojawia sie niedlugo jakies fajne sceny z nimi :) mam prywatne pytanko... Jestes rocznik '97 ? A ogolnie dziekuje ze ten rozdzial i wyczekuje kolejnego ! :) co do tvd i TO to mysle ze wroca ale... Po pierwsze OBYDWOJE! i Damon i Bonnie :) po drugie dlaczego zapomnieli o Kolu ? :o przeciez on tez mogl wrocic i wtedy wyjechalby do NO i rodzinka pierwotnych by byla w komplecie, nowy wujek nie zaszkodzi, w dodatku taki przystojny :) prezenty by byly :) dobra koncze, bo jakos przy zadaniu z polskiego sie tak nie rozpisuje, haha :) powodzenia i weny ! <3
    Karolina :)
    P.S. Dzieki jeszcze raz za te blogi, sa swietne, szkoda tylko ze nie maja opcji dodawania komentarzy anonimowo, bo na pewno wyrazilabym swoja opinie :)
    Do napisania ! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dokładnie! Tak to Kol wróciłby i żyliby długo i szczęśliwie, ale nie :( Może jeszcze jest nadzieja? Skoro Damon i Bonnie, to może i Kol wróci? Tak. W co ja wierzę. :(
      Taaak, jestem z '97, wykryłaś mnie, hahah. :p
      Dzięki za wene i pozdrawiam <3

      Usuń
  4. No i wiadomo, 97 najlepszy <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hej hej hej:)
    Dzisiaj krótko, bo dużo nauki :(
    Katherine i Elijah - no po prostu mnie zatkało. Nie sądziłam, że ta para może być taka... może mieć tyle... goszzz sama nie wiem jak to ująć w słowa. Są po prostu słodcy. Bardzo delikatnie mówiąc. Przepraszam, brakuje mi dzisiaj odpowiednich słów... W każdym razie jestem ogromną fanką ich relacji xD Pasują do siebie bardzo.
    Jer mnie bardzo wkurzył, tzn nigdy go jakoś specjalnie nie lubiłam, ale w ogóle zakończenie Twojego rozdziału mnie powaliło. W sumie to jestem małemu Gilbertowi wdzięczna, bo teraz Bonnie i Kol... OMG to takie... epickie! (mówiłam, że mam braki słownictwa?) :> Ciekawe co dalej.... *.*
    Ale jako Klarolineholiczka i tak najbardziej trzymam kciuki za Bex (o rany, czy ja naprawdę to napisałam?) żeby wreszcie przemówiła Care i swojemu braciszkowi do rozsądku. No bo oni są przeciez dla siebie stworzeni, noo!!
    Oh. No cóż. Kończę. Z bólem serca muszę wyczekać aż do piątku, ale postaram się dać radę ;)
    Przepraszam za wszystkie literówki, ten pośpiech...
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. co do rozdziału świetny - najbardziej spodobała mi się scena z Kath i Elijah mrauu
    O Kennett <3 Takie kochane.
    nie mogę dużo pisać bo trzeba się uczyć i takie tam sprawy ...
    Co do finału TO i TVD
    TVD bardzo mnie zawiodło nie dość że kolejny sezon dopiero za jakieś pół roku to w finale sezonu Damon i Bonnie zostali po drugiej stronie (mam żałobę :[ ) - po oglądnięciu tego odcinka straciłam zupełnie wenę. :[
    Czemu nie wskrześlili Kola???
    finał TO był bardzo dobry przez chwile sama uwierzyłam że Hope umarła a tu Klaus i Hayley zrobili mały przekręt, takie świetne że ciocia Rebekah zaopiekuje się bratanicą na czas "wojny"
    Groza - na końcu wraca chyba Esther i Finn ( czyli cała rodzinka pierwotnych w komplecie - BEZ KOLA) - czemu nigdzie nie ma kola on jest najlepszy.
    minus tego jest taki ze kolejny sezon też dopiero w październiku.
    Życzę weny, pomysłów, zdrowia, udanego tygodnia, mało nauki, dobrych ocen, ....

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D