środa, 9 lipca 2014

29. | Nie próbuj tego znowu.

~ 29 ~
Nie próbuj tego znowu.


Jak najprędzej znaleźli się w domu Mikaelsonów, napotykając w salonie Rebekę, która zdawała się być poza całą zaistniałą sytuacją. Nawet nie zwróciła na nich uwagi. Stefan kiwnął Bonnie, żeby poszła sprawdzić gdzie jest Caroline i przy okazji z nią poczekać. On chciał porozmawiać z Pierwotną, chociaż sam nie wiedział o czym. Bennett bez słowa udała się szukać tymczasowego miejsca pobytu ich przyjaciółki.
Salvatore podszedł do blondynki, która nareszcie uniosła na niego leniwy wzrok znad piłowanych przez nią paznokci. Chciał się jakoś przywitać, ale Rebekah go w tym uprzedziła.
- Dziwne, nie? Wszyscy bardziej zajęli się tą głupią blondynką zamiast moim zaginionym bratem – powiedziała arogancko i z lekkim smutkiem w głowie, po czym wróciła do zajęcia sprzed chwili.
Mikaelson była zawiedziona na swoich braciach. Zawsze powtarzali, że to rodzina jest najważniejsza, a oni woleli hasać wesoło ze swoimi „ukochanymi”. Co za ironia.
Blondyn nagle stracił jakiekolwiek chęci na rozmowę z Rebeką. Nie spodziewał się, że pierwsze jej słowa będą właśnie takie. Przecież mimo wszystko Pierwotna choć w małym stopniu polubiła Caroline, a jednak pokazuje każdemu, że jest inaczej.
- Caroline nie jest głupia – odparł spokojnie Stefan, nie chcąc wdawać się w kłótnie z Mikaelson.
- Oczywiście, że nie – mruknęła ironicznie – według was.
- Nie potrafię zrozumieć, czemu jej tak nienawidzisz – oznajmił Salvatore, już lekko zdenerwowany postawą blondynki.
- Hm… od czego zacząć? – udała, że się zastanawia z szerokim i sarkastycznym uśmiechem.
Stefan pokiwał głową i oderwał od niej wzrok z zawiedzeniem. Pomyślał przez moment nad czymś i znowu na nią spojrzał.
- Nie możesz znieść myśli, że Klaus interesuje się kimś więcej niż tylko Tobą – powiedział w końcu z uśmiechem.
- Że co? – wampirzyca uniosła brwi i parsknęła śmiechem.
Naprawdę nie rozumiała, dlaczego wszyscy myślą, że jej brat czuje coś do tej świrniętej blondyneczki? Może i miał lekką słabość do Caroline, ale to nie świadczyło o jego uczuciach. Zapewne teraz ją wykorzysta, a kiedy dostanie co chciał, to porzuci ją bez mrugnięcia okiem. Tego Rebekah była pewna na więcej niż sto procent.
- I w dodatku nie potrafisz się przyznać – dodał. – Właściwie… nie wiem czemu siedzę tutaj, zamiast iść do Caroline – mruknął i odwrócił się od niej.
- No pewnie, idź do niej – mówiła za nim – ale nie oczekuj niczego więcej oprócz złamanego karku – prychnęła, jednak Stefan nawet nie zwrócił na nią uwagi.
Rebekah wbiła wzrok przed siebie i wywróciła oczami, po czym wróciła do piłowania paznokci, udając że nic się przed chwilą nie wydarzyło. A prawda była inna. Chciała, żeby Stefan porozmawiał z nią dłużej niż pięć minut i ich temat na pewno był inny od Forbes. Ale na to najwidoczniej musiała poczekać.



Silas trzymał w obu rękach kielich z krwią Kola i nachylał się lekko nad nim, wypowiadając jakieś zaklęcie, którego Pierwotny nie mógł w ogóle zrozumieć. To nawet nie była łacina. Mimo sytuacji w jakiej się znalazł, uśmieszek z twarzy Mikaelsona nie schodził nawet na sekundę. Był niemalże pewien, że jednak plan Silasa się nie powiedzie i to dzięki Jeremiemu. Na pewno jak z tego wyjdzie, to mu podziękuje. Na swój sposób.
Silas dalej mówił zdania, które sprawiły, że krew z pucharu zaczęła się unosić. Najpierw jedna mała kulka, potem druga, trzecia i czwarta. Przez chwilę wisiały nieruchomo w powietrzu, a po jednym słowie czarownika, które brzmiało „připojit”, gwałtownie złączyły się w całość i w końcu krew opadła z powrotem do kielicha. Blondyn posłał znaczące spojrzenie Carter, że to jej kolej.
Elizabeth ostatni raz spojrzała na Gilberta i z cichym westchnięciem uniosła kołek ze zwykłego drewna. Nie miała pojęcia, że ze zwykłego kołka można zrobić broń zabijającą Pierwotnych. Nie wiedziała też, skąd Silas wie tyle, skoro był zamknięty przez 2000 lat.
- Peg ligno mortifero fit cum primum ei flunk sanguine, et humus ejus in sæculum, et in ultimum album quercu – podczas gdy blondynka wypowiadała kolejne słowa zaklęcia, Silas oblał kołek krwią z pucharu i posypał go proszkiem z białego dębu.
Mikaelson patrzył z coraz mniejszym uśmiechem na to, co działo się przed jego oczami. Zwykły kawałek drewna, który ktoś wystrugał na szybko, zmieniał swój kolor na biały, a krew szybko ułożyła się w podwójną spiralę. Czy… czy oni właśnie zmienili najzwyczajniejszy kołek w kołek z białego dębu?



Szatynka wrzasnęła z bólu, jaki dostarczała jej Davina. Ból był wręcz nie do zniesienia, dlatego niemalże od razu Katherine podjęła decyzję o odsunięciu się od Carter, co jej nie wyszło, bo po prostu nie dała rady.
- Przestań! – krzyknęła prawie że błagalnie, czując że zaraz opadnie z sił i już nigdy więcej nie wstanie. – Po prostu przestań!
Wiedźma spokojnie puściła ją, na co Pierce złapała się za głowę, oddychając głęboko. Nawet teraz czuła, jak wszystko ją rozrywa od środka.
- Muszę to zrobić, jeśli chcesz być z powrotem wampirem – powiedziała Davina i spojrzała na nią z lekkim współczuciem.
Katherine uniosła wzrok na dziewczynę w dalszym ciągu nie mogąc uspokoić oddechu. Nagle wzięła jeden, głęboki wdech i wyprostowała się, opuszczając ręce wzdłuż tułowia. Dla powrotu do bycia nieśmiertelną zrobi niemal wszystko. Nawet jeśli ma to boleć jak cholera. Przełknęła ślinę i pokiwała głową, z początku niepewnie, jednak potem zdecydowanie wbiła wzrok w Carter.
- Zrób to – mruknęła stanowczo.
Kiedy ręce Daviny kierowały się w jej kierunku, Kath zamknęła oczy i zacisnęła mocno zęby. Musiała wytrzymać.
Niebieskooka złapała jej głowę w dłonie i z powrotem przymknęła powieki. Skupiła się i po chwili znowu usłyszała krzyk Kateriny. Dla Daviny to też nie było łatwe słyszeć, jak ktoś przez nią cierpi. Nawet jeśli tą osobą była taka irytująca Katherine Pierce. Ale w końcu robi to dla jej dobra, nie dla własnego. Pomimo wrzasków Petrovej, Davina ani na chwilę nie zaprzestała czyszczenia jej krwi, dopóki nie zrobiła tego do końca.
- Już – rzuciła po dość długim czasie, według Katherine i puściła jej skronie z lekkim uśmiechem.
Pierce czuła, jak ból odchodzi od niej i zastępuje go ulga. Podniosła się gwałtownie i nagle poczuła, jak jej powieki z wielkim ciężarem opadają. Z trudem próbowała je utrzymać, jednak na nic się to nie zdało. Za chwilę widziała tylko ciemność.



Bonnie wparowała do pokoju, gdzie prawie wpadła na Klausa. Chyba weszła w nieodpowiednim momencie, bo atmosfera w tym pomieszczeniu nie była zbyt przyjemna.
- I nareszcie – Caroline klasnęła w dłonie – Bonnie Bennett we własnej osobie – wstała i przekrzywiła lekko głowę, przyglądając się brunetce. – Schudłaś – powiedziała po chwili i uśmiechnęła się szeroko.
- Caroline – zielonooka podeszła do Forbes i chciała ją przytulić, jednak tamta nie wyrażała żadnych chęci, aby to zrobić.
- Czy ja mam napisane na czole „darmowe przytulaski”? – zapytała blondynka z sarkazmem. – Mogę już iść? Ten kolor źle na mnie wpływa – Care wskazała z obrzydzeniem na ściany pokoju.
- Caroline, dlaczego to zrobiłaś? – spytała Bennett z wyrzutem.
- Bonnie – zaczęła blondynka, jakby mówiła do małego dziecka i położyła brunetce rękę na ramieniu – a dlaczego nie? – uśmiechnęła się szeroko i odeszła od nich trochę.
Była pewna, że jeśli spróbuje postawić choć jeden krok w stronę drzwi albo Klaus albo Bonnie zatrzyma ją. No, przynajmniej Klaus, bo siła Bennett nie dorównywała wampirowi.
Brunetka patrzyła z niedowierzaniem na Caroline. Może i każdy inny wampir wyłączyłby uczucia w takim przypadku, jaki miała Forbes, ale nie Care! Bonnie była o tym przekonana w stu procentach. Przez myśl przebiegło jej, że to Klaus maczał w tym palce, ale nie wyglądał, jakby to on zahipnotyzował dziewczynę.
- Wreszcie rodzinka w komplecie – powiedziała ironicznie Caroline, kiedy dołączył do nich Stefan.
- To nie jesteś Ty, Caroline – stwierdził Salvatore, zmniejszając odległość między nimi.
Klaus stał w progu, opierając się bokiem o ścianę i krzyżując ręce na klatce piersiowej. Oni naprawdę byli tacy głupi, sądząc że ich głupie gadki przywrócą jej człowieczeństwo? Jakby to miało być powodem, dla którego z powrotem włączy uczucia. Pierwotny wywrócił oczami.
- To wciąż ja – odparła – tylko, że tamta część mnie po prostu umarła – wzruszyła ramionami. – Poza tym, powinieneś wiedzieć o tym co nie co, Rozpruwaczu – uśmiechnęła się przesłodko. – Masz więcej krwi na rękach niż nie jeden wampir, a jej wciąż przybywa, co nie? – powiedziała, z zadowoleniem oglądając jak ich miny są coraz bardziej przerażone.
No, może oprócz Mikaelsona, który roześmiał się na koniec jej „przemowy”. Pokiwał głową, udając że jest pod wrażeniem, ale na jego ustach wciąż tkwił głupi uśmieszek.
Zirytowana Forbes przeniosła na niego wzrok i w sekundę znalazła się przed nim, chcąc złamać mu kark, jednak role się zamieniły i to Klaus trzymał Care.
- Nie próbuj tego znowu, kochana – uśmiechnął się lekko, starając się pozostać opanowanym.
- Widzę, że polubiłeś swoje nowe hobby – wysyczała wampirzyca i próbowała uwolnić się z uścisku Hybrydy.
Te słowa wkurzyły Niklausa jeszcze bardziej, przez co bez zawahania złamał blondynce kark i mimo wielkiej ochoty zostawienia jej na tej podłodze, wziął ją w ramiona. Teraz wyglądała tak niewinnie, ale kiedy tylko się obudzi… wolał jak najszybciej przywrócić ją do normalności. Nawet jeśli nie chciałaby z nim gadać. Wolał ją, kiedy odtrącała go za każdym razem jak postanawiał podjąć rozmowę, niż teraz, kiedy tak z nim pogrywała.



Damon razem z Eleną schowali się za jakimiś drzewami i obserwowali przez chwilę to, co się dzieje z wielkim zdziwieniem. Uziemiony Kol, jakaś dziewczyna i Silas. Gilbert spojrzała na Salvatora, który nie zamierzał nawet odwrócić wzroku od tej dziwnej sytuacji. Najwidoczniej nie tylko im przeszkadzają Pierwotni.
Po chwili Elena zwróciła oczy w kierunku samochodu, gdzie dostrzegła Jeremiego. Już miała do niego podbiec, ale nie mogła zrobić tego ot tak. W dodatku Jer dawał jej jednoznaczne sygnały, żeby zrobiła coś z Silasem. Szturchnęła bruneta i kiwnęła głową w stronę blondyna, wymawiającego jakieś zaklęcie razem z nieznajomą jej blondynką. Nie dając Damonowi czasu na reakcje, podbiegła do Silasa, jednak ten nawet nie patrząc na nią, ruszył ręką w sposób, że odleciała parę metrów dalej.
- Elena – wyszeptał Salvatore wściekły za jej pochopne postępowanie.
Nie mógł zrobić nic innego, jak wkroczyć. Zmaterializował się przy blondynie, chcąc go zaatakować, ale skończył podobnie co Elena.
- Widzę, że Jeremy przysłał wsparcie – powiedział Silas, dopiero teraz patrząc na wampirów. – Przykro mi, spóźniliście się – dodał z uśmiechem i chwycił w ręce kołek. – Elizabeth – rzucił znacząco, a dziewczyna już wiedziała co miała robić.
Carter z lekkim przerażeniem patrzyła na Elenę i Damona, którzy chyba mieli zamiar się podnieść.
- Tak mi przykro, Jer – wyszeptała ze łzami w oczach, zwracając wzrok w stronę młodszego Gilberta.
Wystarczył jeden ruch jej dłoni, aby złamać karki obydwóm wampirom. Opuściła dłonie wzdłuż tułowia i odwróciła głowę w innym kierunku, dostrzegając zawód w oczach Jeremiego.



Elijah wyszedł z pokoju Hayley, kiedy wypytał o wszystko, a mulatka od razu złapała za telefon. Spojrzała na drzwi, czy aby na pewno nikt jej nie podsłuchuje i wybrała numer do jej ukochanego. Odeszła parę kroków dla pewności, że nikomu nie przyjdzie do głowy, żeby zakłócać jej prywatność.
- Hay? – odezwał się zdziwiony Tyler i przeklął w myślach, że akurat teraz zadzwoniła.
- Tyler, jest coś o czym muszę Tobie powiedzieć – rzuciła natychmiast, nie chcąc marnować czasu na zbędne wstępy.
- Czy to nie może poczekać? – spytał prosząco i rozejrzał się wokół.
Marshall zmarszczyła brwi, zdumiona zachowaniem Lockwooda. Przecież zawsze ją wysłuchał, a teraz nagle nie ma czasu? Dla niej? To nie było tylko dziwne, to było wręcz niemożliwe. Może i Tyler ma prawo mieć swoje własne sprawy, ale jeszcze nigdy wcześniej nie ukrywał czegoś przed nią.
- Nie, nie może, Tyler – powiedziała stanowczo.
Brunet po drugiej stronie westchnął, opanowując się trochę. Wzniósł oczy do nieba i wyszedł z pomieszczenia w jakim się znajdował.
- Okej, mów co się stało – odparł w końcu, zmieniając swoje nastawienie.
- Więc przyjechała Caroline – zaczęła, na co Hybryda zmarszczyła brwi – z wyłączonymi uczuciami. Chciała mnie zabić.
Bruneta zdenerwował ten fakt. Wyłączanie uczuć to jedno, ale rzucanie się na Hayley to o wiele poważniejsza sprawa.
- Jest z Klausem. Zgadłem? – próbował być spokojny, jednak nie bardzo mu to wychodziło.
- Tak, chyba im nie zależy na mnie tak bardzo jak na przywróceniu jej człowieczeństwa – odpowiedziała, rozumiejąc co powiedziała dopiero po chwili.
- Czekaj – mruknął ciemnooki – jakim IM? – zapytał podenerwowany.
- Tyler – zaczęła Marshall, wiedząc jaki wielki błąd teraz popełniła.
- Nie, Hayley, nic nie mów, wszystko rozumiem – warknął i rozłączył się.
Lockwood odłożył komórkę do kieszeni spodni i przejechał ręką po twarzy, chcąc tym samym zetrzeć z siebie wściekłość. A więc Hayley była z Klausem. Co ona przed nim ukrywała? Czyżby spała z Mikaelsonem przez ten cały czas?
Tyler wrócił wkurzony do szopy i rozejrzał się po masie ludzi, a właściwie wilkołaków. Nie potrafił teraz trzeźwo myśleć. Chciał do tego dopuścić jak najszybciej.
- Jedziemy – powiedział i uśmiechnął się sarkastycznie.



Marcel spojrzał ze zdziwieniem na Davinę, która tak samo patrzyła na nieprzytomną Katherine. Z pomocą Gerarda położyli ją na łóżku.
- Co jej się stało? – zapytał wampir.
- Cóż, chyba trochę osłabła – odparła cicho. – To zaklęcie jest naprawdę bolesne, musiało ją osłabić – wyjaśniła i przeniosła wzrok na murzyna. – Wszystko będzie z nią w porządku – dodała, jakby to miało pocieszyć Marcela.
- Dzięki, Davina – Gerard uśmiechnął się do czarownicy i przytulił ją.
- Ale… dlaczego Ty mi dziękujesz? – spytała po chwili, odrywając się od wampira.
- Zakładam, że ona tego nie zrobi – powiedział, na co szatynka roześmiała się wesoło.
Niebieskooka podeszła do Petrovej i przyjrzała jej się. Wyglądała zadziwiająco normalnie, aż trudno było uwierzyć, że ta dziewczyna to jedna z najgorszych osób na świecie. Carter chciałaby ją poznać od tej lepszej strony, bo była przekonana, że Katherine takową ma. Przecież nie znała ani kawałka historii Pierce, dlaczego stała się taka zdzirowata i nie mogła jej krytykować mimo wszystko. Może kiedyś nadejdzie taka okazja.
Dziewczyna leżąca obok Daviny otworzyła ledwo oczy i rozejrzała się wokół, po czym zatrzymała wzrok na dwóch rozmazanych postaciach, które z czasem przybierały coraz wyraźniejsze kształty. No tak, zemdlała. Zamrugała kilkakrotnie powiekami i podniosła się na łokciu, wolną ręką łapiąc się za głowę.
- Czemu czuję się, jakbym umarła po raz setny? – spytała, starając brzmieć groźnie, jednak przez ból w głowie i w każdym innym zakamarku jej ciała nie dała rady.
- Zemdlałaś – uświadomił ją Marcel – i przy okazji uderzyłaś się w głowę – dodał.
- Och, czuję się świetnie, dzięki za troskę – mruknęła z sarkazmem.
- Na pewno? – spytał wampir, podchodząc bliżej.
- Tak, na pewno – syknęła na niego i przeniosła wzrok na Davinę. – Mam nadzieję, że to zadziałało, bo inaczej będę zmuszona wrócić jakoś z drugiego wymiaru i Cię zabić – powiedziała ostro Kath, a po chwili uśmiechnęła się do dziewczyny.
Czy ta kobieta naprawdę nie potrafi być miła przez chociaż pięć minut? Naprawdę?!
- Nie martw się, na pewno podziałało – burknęła poważnie Davina. – A teraz możecie iść.
- Hej, hej, hej! – Katherine zareagowała od razu łapiąc dziewczynę za nadgarstek, kiedy ta chciała odejść. – Nie mam gdzie się przenocować – dodała szybko Katherine. – I założę się, że u Marcela wszyscy będą chcieli mnie zjeść, więc nie będę czuła się za bardzo komfortowo – powiedziała jeszcze.
- Serio?! Nie zamierzam z tobą przebywać w jednym pokoju, ani tym bardziej spać! – krzyknęła Davina wyprowadzona z równowagi, a okna otworzyły się gwałtownie i trzasnęły z hukiem.
- Hej, spokojnie, Davino – wtrącił się Gerard i złapał Carter za ramię. – Katherine pójdzie ze mną. Na pewno nikt nie będzie chciał Cię zjeść – zwrócił się do Pierce.
Nastała chwila ciszy, przez którą Katerina przetrawiała to, co powiedział właśnie Marcel. Jakoś nie widziało jej się mieszkanie z tym wkurzającym wampirem, ale raczej mu się nie sprzeciwi. Mogła też uciec nocą i znaleźć śmiałka, który zamieni ją w wampira, a potem wróci do Elijahy. Na samą myśl o Pierwotnym zrobiło jej się ciężej na sercu, jednak szybko odrzuciła od siebie to uczucie, wiedząc, że wszystko co teraz robi, jest po części po to, żeby mogła być razem z Mikaelsonem już na zawsze. W dosłownym znaczeniu tych słów.
- Niech będzie – rzuciła w końcu i podniosła się z łóżka – ale nie zapominaj, że jestem człowiekiem i mam swoje potrzeby – zmrużyła oczy i ominęła Gerarda.
- Nie ma za co – powiedziała Davina, kiedy zamknęły się za nimi drzwi i usiadła na materac.



Elijah usiadł obok swojej siostry, nie chcąc wiedzieć co dzieje się na górze między nimi wszystkimi. Miał dość Caroline, chociaż zalazła mu za skórę tylko raz. Zamiast blondynki pojawiła się Katherine. A wyobrażenie jej z Marcelem kłuło go w serce. Nie mógł wciąż rozmyślać o Katerinie, kiedy on sam pozwolił jej odejść. I to była pośrednio jego wina, że Pierce jest teraz z Marcelem, robiąc Bóg wie co.
- Słyszałam Twoją rozmowę z Hayley – odezwała się Rebekah.
Na całe szczęście, bo właśnie pomogła mu przerwać jego myśli, które zamierzał zaprzestać jak najszybciej.
- Podsłuchiwałaś nas – poprawił ją.
- Zbliżyliście się ostatnio – blondynka spojrzała na niego, ignorując słowa Elijahy. – W sumie wolę ją od Katherine – dodała.
A jednak nie pomogła. Najstarszy Pierwotny nie był istotą, która zwierzała się każdemu po kolei, nawet jeśli tą osobą była jego rodzona siostrzyczka. To, co powiedziała teraz zirytowało szatyna, ale nie pokazał tego, jedynie wywrócił oczami. Gdyby oni wszyscy znali Katerinę od tej właściwej strony, to pewnie pokochaliby ją tak mocno, jak On to zrobił.
- Nie na tyle, na ile myślisz, siostro – odparł poważnie. – Hayley jest przyjaciółką – wytłumaczył i westchnął, chcąc coś powiedzieć, ale tego nie zrobił.
- Tak na marginesie – Rebekah poprawiła się na kanapie w sposób, że teraz siedziała bardziej w kierunku brata – gdzie jest Katherine? – zapytała i uniosła brwi.
Więc jednak nie odpuści. Elijah chciał porozmawiać z blondynką, byle tylko oderwać myśli od Petrovej, ale Rebekah najwidoczniej chciała porozmawiać właśnie o NIEJ. Szatyn wstał, co zdziwiło niebieskooką.
- Wyszła – odparł lakonicznie i odszedł w stronę drzwi wyjściowych.
- Jak to wyszła? – spytała dalej zdumiona Rebekah i stanęła przed bratem. – Jakieś kilka dni temu nie wyglądała na taką, co by chciała gdziekolwiek stąd wychodzić – rzuciła, a Elijah odwrócił głowę na bok.
- Najwidoczniej zmieniła zdanie – powiedział i wrócił wzrokiem na blondynkę.
- Nie wierzę – zmarszczyła brwi, po czym przytuliła Elijahę, co go lekko zszokowało. – Mówiłam, że to kłamliwa zdzira – niemalże warknęła.

Pierwotny nie chciał w to wierzyć. Zresztą, sama Katherine zaprzeczyła temu, że chciała go wykorzystać do własnych celów i że chodziło tylko o to. Sam widział jej oczy, które miały w sobie tyle emocji za każdym razem, kiedy tylko go widziała. Nie zrobiłaby tego. Nie jemu. Nie znowu.  


***
OKI. Spóźniłam się co prawda o 20 minut, ale co tam. Rozdział jest. Za dużo rozpisywać się nie będę. Dzięki za wszystko i w ogóle. <3 Pozdrawiam, życzę słoneczka i ciepełka, ale nie aż takiego, żeby pocić się siedząc, duuużo lodów i basenu albo jeziora, no i wspaniałych przygód! <3
love, love, love,
ArtisticSmile. <3

PS. No to serio się nie rozpisałam. xD

5 komentarzy:

  1. Wspaniały rozdział! Boziu ile się dzieje! Czasami nie nadążąm ;-; Faktycznie nie rozpisałaś się, "co z tobą nie tak"? Musiałam wybacz xD Ale przyzwyczaiłam się do tego że piszesz dużo od siebie! :p Uuuu Klausowi to pójdzie w nawyk xD Nie wierzę, można zakochać się w czymś? Bo ja zakochałam się w twoim opowiadaniu jak i całym blogu... Wiesz nie potrafię komentować ;-; Bóg nie dał mi tego talentu. [*]
    Wypisałabym wszystko co mi się podoba, ale powinno starczyć tylko jedno słowo. "WSZYSTKO" mi się podoba, więc nie ma co. Uwinęłam się z tym. Ja uwielbiam Care bez człowieczeństwa, sama mam z taką wersją Caroline, opowiadanie. :> Dobra skończyłam! Alelluja! Chyba tak to się pisze, a zresztą. Twoja wierna fanka :* Soul :* Dawniej Elose. ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Bomba co tu pisać!? Jest świetny rozdział, tylko trochę dziwnie, że się nie rozpisałaś, no cóż. Przyzwyczajenia trzeba zmieniać. Jezu jak jak kocham Bonnie, masz mi dać więcej scen z nią. Kol, mój biedny....:'( Co to miało być, co? Kołek z białego dębu? Chyba nie chcesz mi nikogo zabić, co nie??? Klaus, oj Ty mój niegrzeczny. :3 No, ale to rzeczy niech coś do cholery jasnej zrobi z Caroline!!! No, i Hayley, nie wiem jak Ty ale ja jej nie znoszę. (oczywiście lubię ją w serialu, ale nigdy w opowiadaniu) Kocham, pozdrawiam i życzę weny, letnich dni i dużo basenu/jeziora/morza. :*
    Julia
    sistersofwolfs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne <3 Kłótnia Rebeki i Stefana, intrygujące hahahaha. Chciałabym, żeby byli razem, strasznie lubię Pierwotną. Klaus, wreszcie zrozumiał, że musi pomóc Caroline ! Na szczęście, oby mu się to tylko udało. K O L ! Liczę, że wszystko się ułoży , niech Delena coś zrobi, pomoże ! Przecież to K O L ! Elizabeth, jak ona może ?! Rozumiem, że nienawidzi wampirów, ale kocha Jeremiego ! Powinna coś dla niego zrobić. On też nie jest ich fanem, ale kocha swoją siostre i godzi się z faktem, że takie stworzenia istnieją. Kurczę, nie mogę doczekać się następnego :) Na szczęście to już jutro ! Długo czekać nie będę musiała :) Pozdrawiam i życzę mnóstwa weny ! PISZ PISZ PISZ <3 Bo jesteś genialna !

    Zuzka !
    xxx

    realitybeingadream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze cudeńko. Stefan i Rebekah, mrau! Cóż za kłótnia. Ja osobiscię Rebeki nie lubię, to też się ucieszyłam. No i Klaus i jego olsnienie! W końcu! A ta Elizabeth to skończona swinia. Jeden z najlepszych twoich rozdziałów. Po prostu swietne!
    Zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://i-can-see-you-darker-side.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Zabić Elizabeth! Tak, wiem fajnie zaczęłam komentarz, ale inaczej nie umiem opisac moich uczuć do Liz w tym rozdziale XD Dlaczego ona to robi Jeremiemu?! No ja się pytam?! XD Przecież ona go kocha! A jak się kogoś kocha to sie go nie krzywdzi! Przynajmniej z takiego założenia wychodze XD I KOL! To imię powinno wyrazić więcej niz tysiąc słów! XD Mam nadzieję, że Elena się w końcu na coś przyda i ich uratuje! Moze ją nawet polubię XD (JOKE XD) Jak Davina robiło to coś Katherine to myslałam że ją udusze! Katherine to bolało! XD Jak można robić krzywdę tak dobrej postaci?! XD A właśnie co teraz będzie z Katherine? Bedzie znowu wampirem? Hayley i Tyler się pokłócili! A przynajmnniej na kłótnie mi to wyglądało XD I dobrze że się pokłócili! (ja taka zła, ciesze sie z czyjegoś nieszczęścia XDD) Kłotnia Rebeki i Stefcia też była fajna :D Ale w sensie że była fajnie napisana oczywiście XD Caroline zimna suka (przepraszam za wyrażenie, ale inaczej tego nie opisże :D_ Uwielbiam jąw takim wydaniu! Klaus znalazł nowe hobby! XD Malowanie mu nie wystarczało to zaczął skręcać karki... Ojej bo jeszcze się uzależni XD I będzie musiał iść na odwyk XDD No i Nik wreszcie zrozumiał, że musi pomóc Care! Nareszcie! XD Chwała mu za to XD Może będize więcej scen Klaroline ^_^ Fajnie by było :D XD
    Rozdział cudowny <3
    Pozdrawiam, żyzcę weny, ciepełka, pięknych wakacji, wspaniale spędzonego czasu i wszystkiego czego sobie życzysz!
    Caroline xx.
    Ps Zapraszam do mnie na nowy rozdział:
    http://klaroline21.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D