środa, 26 marca 2014

6. | Jak zawsze musiałaś wcisnąć swój tyłek.

~ 6 ~
Jak zawsze musiałaś wcisnąć swój tyłek.

Blondynka wpadła do wielkiej posiadłości Mikaelsonów, której adres podesłał jej Damon. W środku było przepięknie. Spodobał jej się wystrój tego domu, wiedziała, że oni mają gust. Chciałaby mieszkać w takiej willi otoczona tyloma cudownymi obrazami. Otrząsnęła się z zamyślenia.
- Damon?! - zawołała.
- Tutaj - rzucił brunet, a Forbes poszła do salonu, który był jeszcze ładniej wystrojony niż hol. - Gdzie Stefan, Barbie? - zapytał, przerywając Caroline podziwianie wnętrza.
Na wspomnienie niedawnej kłótni z przyjacielem westchnęła i pokręciła głową, żeby jej nie pytał. Podeszła do Eleny, ignorując ciekawskie spojrzenie niebieskookiego. Przykucnęła przy niej i pogłaskała po włosach z troską. Widać, że cierpiała.
- Gdzie on jest? - spytała głosem wypranym z jakichkolwiek emocji.
- U siebie - usłyszała za sobą.
Odwróciła się do Elijah i zacisnęła wargi, kierując wzrok ku schodom.
- Próbowałem już wszystkiego - powiedział. - Ostatnie drzwi - dodał jeszcze.
Blondynka spojrzała na niego wdzięcznie i bez żadnego słowa ruszyła do Klausa. Rozglądała się wokół, wchodząc po kolejnych stopniach. Boże, nawet schody mają świetne!, pomyślała. Naprzeciw niej, na samym końcu korytarza znajdowały się białe drzwi. Wezbrała się w sobie i ruszyła pewna siebie do Hybrydy. Nie pukając, otworzyła drzwi i podeszła do malującego Pierwotnego.
- Co Cię do mnie sprowadza, Caroline? - odezwał się, nawet nie patrząc kto wszedł.
- Myślę, że już wiesz - uznała, zaglądając do obrazu.
Zamrugała kilkakrotnie, prawie że oszołomiona malowidłem Klausa. Coś dzisiaj za bardzo skupia się na czymś innym, niż powinna.
- A ja myślę, że już znasz moją odpowiedź - stwierdził opanowany, domalowując kolejne kreski na płótnie.
- Klaus, to moja przyjaciółka - powiedziała. - Proszę Cię - rzuciła błagalnie.
Nie mógł złamać się tylko dlatego, bo blondynka go o to prosiła. Musiał pokazać, że jest twardy i nie ma żadnych słabości. Nie, żeby jakiekolwiek miał.
- Przykro mi, ale nie mogę tego zrobić - mruknął, nie zaszczycając Forbes ani jednym spojrzeniem.
- Dlaczego? - podniosła głos. - Bo Twoje WIELKIE EGO na to nie pozwala? - prychnęła rozzłoszczona. - A może masz traumę do pomagania?
Zacisnął zęby i odłożył pędzel, odwracając się do niej. Spojrzał na nią przychylnie i uśmiechnął się lekko.
- Nie potrzebnie się unosisz, kochana.
- Nie mów tak do mnie, jasne?! - wybuchnęła wściekła na niego za to, że nie chciał pomóc Elenie i właściwie skazywał ją na śmierć. - Zawsze musisz pokazywać jaki to Ty jesteś niezwyciężony? - ostatnie słowo przesadnie podkreśliła.
Milczał, przyglądając się blondynce z poważnym wzrokiem.
- Nagle nic nie mówisz? A może po prostu wiesz, że to prawda, ale boisz się do tego przyznać? - zmrużyła oczy.
- Wystarczy, Caroline - powiedział chłodno.
- Nie wystarczy! - znowu się uniosła. - Myślałam, że się zmieniłeś, jednak jak widać myliłam się, że w ogóle mógłbyś to zrobić. Bo jak Pierwotna Hybryda mogłaby komuś pomóc? - parsknęła.
- Tyle razy Tobie pomogłem, oddałem wolność Lockwoodowi, czy czasami nie przekroczyłem limitu? - uśmiechnął się ironicznie.
- To nie była pomoc. Ty naprawiałeś to, co sam zrobiłeś - poprawiła go, patrząc mu dosadnie w oczy. - Choć raz zrobiłbyś coś dobrego - dodała.
Przez dłuższą chwilę wpatrywali się sobie w oczy w milczeniu. Caroline jako pierwsza oderwała wzrok od szarych tęczówek Klausa. Nie mogła na niego patrzeć. Kiedy im się "ułożyło" znowu zaczęli wracać do poprzednich relacji. A do tego Forbes wiedziała, że to jej wina, bo bała się polubić Mikaelsona.
Niklaus dalej spoglądał na ukochaną z dziwnym uczuciem, jakby... poczuciem winy. Ale on nie mógł czuć się winny, on nic nie zrobił! Gdyby to o niego chodziło, na pewno nikt nie spieszyłby mu z pomocą. Natychmiast zwrócił myśli w inną stronę, gdy zauważył, że właśnie potwierdza teorię blondynki. Nie chce ratować innych, bo inni nie ratowaliby go. Odwrócił wzrok od wampirzycy i skierował go na ścianę.
Między nimi panowała cisza, która ciążyła na nich obydwóch. Klaus zmagał się sam ze sobą, a Caroline zdała sobie sprawę, że przyszła do niego walczyć o życie przyjaciółki. Nie mogła odejść bez niczego. Wzięła głęboki wdech, czym zwróciła uwagę Pierwotnego.
- Klaus... - spojrzała na niego niepewna, czy znowu może zacząć.
W końcu przed chwilą nawrzucała mu tyle rzeczy, które, mimo że były szczerą prawdą i potwierdzały zachowanie Hybrydy, nie powinny wyjść z jej ust.
- Proszę - niemalże wyszeptała, a oczy mimowolnie zakryły się wodną zasłonką.
Przymknęła oczy, nie chcąc pokazywać mu, jak bardzo jest jej źle z tym, że już więcej może nie ujrzeć dziewczyny, którą znała od urodzenia. Nie chciała, a jednak on to zauważył.
Zacisnął zęby i wzniósł oczy ku niebu. Walczył ze sobą. Nie miał zamiaru okazywać, że jest słaby. Nie chciał się poniżyć. Niedługo miał zająć "tron", a co z niego byłby za król, gdyby klękał przed sługą? Jednak patrząc w niebieskie tęczówki dziewczyny, poczuł żal. Czuł się żałośnie.
Spuściła wzrok i odwróciła się od niego z zawodem w oczach, który rozdzierał mu serce na malutkie kawałeczki. Przyszła po pomoc i jej nie otrzymała. Nie może uratować przyjaciółki, chociaż się starała. Czuła, jakby to była jej wina.
Nagle poczuła delikatny uścisk na nadgarstku, więc skierowała się z powrotem do Klausa, zaciskającego wargi.
- Zrobię to - powiedział chłodno i otrzymał najpiękniejszy uśmiech jaki mógł zobaczyć na twarzy Caroline.
- Naprawdę? - jej uśmiech z każdą chwilą był coraz większy.
Dziewczyna dosłownie doskoczyła do niego i przytuliła go, cały czas dziękując. Uśmiechnął się delikatnie, nie bardzo wiedząc co teraz zrobić. Nie czując uścisku Klausa odeszła od niego skrępowana.
- Przepraszam - rzuciła cicho.
Nie odpowiedział jej tylko w dalszym ciągu uśmiechał się szczęśliwy. Może i wiedział, że było to zapewne spowodowane emocjami, ale i tak cieszył się z bliskości wampirzycy. Zeszli razem na dół do salonu.
Dwójka wampirów spojrzała na nich, kiedy przekroczyli próg pomieszczenia. Elijah zdumiony zerknął na Caroline. Teraz już miał pewność, że ta dziewczyna jest jego największą słabością. Własnemu bratu odmówił, ale jej nie potrafił.
Damon uniósł kąciki ust sarkastycznie. Jak widać dobrze zrobił dzwoniąc do Blondie, była bardzo przydatna.
Klaus obojętnie podszedł do szatynki, przedtem nalewając do szklanki swojej krwi i podał ją Salvatorowi. Brunet podał ją od razu Elenie i odłożył pustą szklankę na ławę.
- Dajcie jej krwi, będzie jej potrzebowała - rzekł, wychodząc z pokoju.
Mijając Caroline nie mógł powstrzymać uśmieszku, jaki pałętał mu się na twarzy. Blondynka odwzajemniła jego uśmiech i podeszła do Gilbert.

Jedyna córka Mikaela wracała właśnie z zakupów, na które wybrała się w samo południe. Prawie cały dzień zajęło jej chodzenie po sklepach. Uwielbiała przeglądać ciuchy i je przymierzać. Taka jakby pasja. Pozwoliła sobie także na podcięcie całkiem długich włosów, które teraz sięgają jej do końca łopatek.
Wesoło kroczyła przez ulice Nowego Orleanu, trzymając dziewięć toreb z ubraniami i pijąc koktajl wieloowocowy. Polubiła to miasto. Na pewno było lepsze od Mystic Falls, choć musiała przyznać, że tamtejsze bale miały swój urok. Jedyne, czego jej brakowało to niektóre osoby.
Poza tym chciała zapomnieć o nieudanej wycieczce z Mattem. Do teraz nie wiedziała, czemu z nim poleciała. Naprawdę wydawało jej się, że z Donovanem łączy ją coś więcej, ale nie potrafili się dogadać. Uparcie z nim przebywała, bo był... człowiekiem. Był ludzki. Jednak to nie mogło wyjść. Rebekah tylko fascynowała się Mattem, to była jej taka jakby ucieczka od wampiryzmu.
Mijając kolejne ulice, weszła w Francuską Dzielnicę. Jedną z piękniejszych okolic w Nowym Orleanie. Z budynku wychodził właśnie młodszy Salvatore. Mikaelson zdziwiła się, widząc go tutaj, a jednocześnie ucieszyła. Ale co on robi w centrum Luizjany? Przyjechał pokumplować się z Klausem, czy może czegoś chce?
Podbiegła do niego wampirzym tempem, mimo że starała się ograniczać swoje nadzdolne umiejętności.
- Hej, Stefan - uśmiechnęła się pogodnie, pukając go lekko w ramię.
Odwrócił się do niej i odwzajemnił jej uśmiech. Ale blondynce wydał się strasznie wymuszony. Jednak nie chciała się teraz tym przejmować.
- Cześć, Bekah - przywitał się i spojrzał na ilość siatek w jej dłoniach. - Byłaś na zakupach? - spytał raczej z grzeczności, aniżeli z ciekawości.
- Tak. A ty co tutaj porabiasz? - zapytała. - Mam na myśli Nowy Orlean - dodała.
- Przyjechałem na wakacje - odparł swobodnie i wzruszył ramionami.
Coś dziwnego wkradło się do myśli Pierwotnej. Odniosła wrażenia, że Stefan zmienił się od ich ostatniego spotkania, był... po prostu inny. Zmarszczyła brwi. Wakacje? Akurat tutaj? Spośród tylu miejsc wybrał akurat miasto, w którym ona i jej rodzina zamieszkała.
- Czemu akurat Nowy Orlean?
- Tak jakoś - odpowiedział krótko.
W jego tonie było coś, co nie dawało spokoju Rebece.
- Muszę iść. Do zobaczenia - uśmiechnął się łobuzersko i zniknął za rogiem.
Zmrużyła oczy, wpatrując się w miejsce, w którym zniknął Salvatore i dokładnie analizowała ich rozmowę. Był podenerwowany i wesoły jednocześnie. A nawet wesoły to bardziej na przymus.
Jednak cieszyła się na jego widok i szczęśliwa wróciła do domu. Nie chciała zamartwiać się jej głupimi domysłami, tylko cieszyć z jego przyjazdu, ale głos w jej głowie powtarzał, że kroi się tu coś większego. I to nie mogła być tylko kobieca intuicja.


Szatynka opróżniła kolejny woreczek z krwi i odłożyła go na stolik. Spojrzała na Damona, który przyglądał się jej z troską i uwagą. Czyżby nie gniewał się już na nią, że wyjechali szukać Katherine? W tej chwili postanowiła, że da sobie z nią spokój. Przynajmniej na jakiś czas. Na czas wakacji. Niech przeżyją je razem, skoro bardzo tego chce. Elena miała plany, co będzie robiła po wakacjach – chciała pójść do collage'u, ale teraz nie była tego taka pewna. Była wampirem i choć stale wierzyła, że ten rok jest odpowiedni do zaczęcia studiów – nie mogła uciec od rzeczywistości.
Westchnęła cicho i złapała rękę starszego Salvatora. Byli sami w pokoju, bo Caroline poszła do domu, kiedy upewniła się, że wszystko jest okej, a Elijah zmył się na górę. Niedawno wróciła także Rebekah, która zdziwiona patrzyła na wszystkich, po czym też zniknęła na górze, nie chcąc nawet pytać, o co chodzi.
- Damon, tak bardzo Cię przepraszam – powiedziała w końcu.
- Nie przepraszaj – mruknął, odwracając nagle wzrok. – Jest tutaj – dodał.
Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc, co wampir ma na myśli.
- Kto? – nim zdążyła dokończyć to słowo, do salonu weszła Katherine.
- Hej, Elena – dziewczyna uśmiechnęła się arogancko.
Wampirzyca natychmiast podniosła się na równe nogi i spojrzała na Pierce groźnie.
- Och, daruj sobie te czułości – Petrova prychnęła i zerknęła na kilka torebek po krwi. – Nieźle się tu urządziłaś.
- Jak Ci się żyje, Katherine? – spytała kąśliwie.
- Dziewczyny, spokojnie – wtrącił brunet, przeciągając sylaby – możecie to załatwić bez użycia rąk – powiedział z zachęcającym uśmiechem, ale widząc zaciętość dwóch sobowtórów, skrzywił się, próbując dalej. – dziewczyny…
- Bez Ciebie było wręcz cudownie, ale jak zawsze musiałaś wcisnąć swój tyłek – warknęła Pierce, podchodząc bliżej.
- Dzie…
- Przez Twoje idiotyczne życie JA prawie je straciłam – Elena podniosła głos, nie mogąc znieść widoku swojego odbicia lustrzanego.
- Co to byłoby za nieszczęście, gdyby na tym świecie zabrakło biednej, wiecznie zrozpaczonej Elenki – udała smutek, po czym uśmiechnęła się ze współczuciem – ja bym nie płakała – syknęła.
- Ja za Tobą też nie – warknęła i przydusiła Petrovę do ściany za szyję. – I pewnie nikt inny – ujawniła kły, a pod oczami wyskoczyły jej ciemne żyłki.
- W innej sytuacji byłoby śmiesznie, ale teraz mnie to specjalnie nie bawi – powiedział do siebie Damon i pospiesznie oderwał swoją dziewczynę od byłej wampirzycy.
Pierce upadła na podłogę i łapała duże hausty powietrza, patrząc wściekle na Gilbert. Ta zaś próbowała wyrwać się z mocnego uścisku Salvatora, jednak na nic. Obie rzucały sobie mordercze spojrzenia i zapewne, gdyby wzrok mógł zabijać, żadna z nich nie przeżyłaby tego starcia.
- Elena, Elena, uspokój się – mówił wprost do jej ucha niebieskooki.
Chwycił ją za ramiona i obrócił w swoją stronę, zmuszając, żeby się opanowała.
Wtedy do pomieszczenia wpadł jeden z Pierwotnych i zauważył Katerinę na podłodze. Podszedł do niej szybko i podniósł, oglądając ją uważnie.
- Co się tutaj stało? – zapytał ostrzegawczo, zwracając się do Salvatora i Gilbert.
- Gadaliśmy sobie i nagle… BUM! – wytłumaczył swoim językiem brunet i uśmiechnął się ironicznie w kierunku Elijah. – Chyba nie za bardzo się lubią – powiedział i po chwili na jego twarzy namalował się grymas.
Szatyn przejechał wzrokiem po tej dwójce, jakby miał rzucić się na nich i pożreć, ale wciąż na jego twarzy widać było spokój. Jak on to robi?, spytał siebie w myślach Damon.
- Podziękuj Klausowi za pomoc, my już pójdziemy – powiedział pospiesznie młodszy wampir i pociągnął za sobą wkurzoną Elenę.

 ***


Witam, witam. :D Jakoś tak dziwnie. Już szósty rozdział, ach, ten czas szybko leci. :d No nic. Straciłam jakoś tak wenę. :( Mam nadzieję, że powróci, przecież zawsze wraca! :D
Dziękuję Wam wszystkich (znowu, wiem), słoneczka. <3 


Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego tygodnia, a przynajmniej tej drugiej połowy. <3
love, love, love,

artisticsmile. <3

9 komentarzy:

  1. hahahah GENIALNE! Wybacz, ale czekałam na wątek Klaroline (only) :D. Można prosić o więcej ich wątku? Tak świetnie opisujesz ich że aż pół godziny szykowałam sobie piosenkę do czytania tego momentu XD (wiem dziwne i w ogóle xddd) No cóż, ŚWIETNY moment z Elką i Kath szkoda że je rozdzielili ;-; (XD). Hm... mam nadzieję że poświęcisz WIĘCEJ Klaroline, for me? *puppy eyes* ;> :D. Heh, rozdział ogółem świetny, dobrze, ZA SZYBKO się czyta ale wybaczam Ci, bo twój styl pisania jest cudowny. ;) Mam nadzieję że już niedługo (oby szybciej ^^) nowy rozdział :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rozdział 5 http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział, a Klaus który pomóg Carolin po prostu cudowny!
    Nic u ciebie nie jest tak przesłodzone jak na innych blogach i to jest Duuży plus:)
    Mam nadzieję że niedługo pojawi się next.
    Obiecuje że będę twoją stałą czytelniczką.
    P.S. Weny i POZDR

    OdpowiedzUsuń
  3. Walka sobowtórów<3 no i Klaroline - ah ta chemia między nimi!:) świetnie ją opisałaś:> Ciekawa jestem, cz Rebekah odkryje co się dzieje ze Steffciem:D Czekam na dalszy ciąg:)
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie na NR
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  4. Wczoraj moja koleżanka pokazała mi tego bloga i dzisiaj postanowiłam go przeczytać. Wiesz co? Żałuję, że dopiero teraz się o nim dowiedziałam!
    W niesamowity sposób opisujesz nie tylko różne miejsca, ale również uczucia i emocje bohaterów, tworzysz świetnie dialogi i rewelacyjnie kreujesz charaktery bohaterów- po prostu wszystko perfekcyjnie!
    Masz genialny styl pisania, nawet kiedy teoretycznie nic się nie dzieje (np. dwie postacie rozmawiają ze sobą) ja i tak jestem cholernie zaciekawiona. Naprawdę nie mam pojęcia, jak ty to robisz, ale to jest po prostu niesamowite!
    Baaardzo interesuje mnie wątek Kola- ciekawe co przydarzy mu się w Las Vegas, jestem pewna, że ta dziewczyna tak szybko mu nie odpuści- oraz Stefana- co się z nim stało i co on kombinuje z Marcelem?
    Sceny z Bonnie i Jeremym są świetne, takie urocze ^^
    Przyznam szczerze, że nie trawię Kath i było mi naprawdę przykro, kiedy starszy Salvatore odsunął od niej Elene.. ;d
    Klaus i Damon boscy jak zwykle <3 Jako wielka fanka (można wręcz powiedzieć że psychofanka) Klaroline i Deleny, muszę powiedzieć, że sceny tych dwóch par są idealne! Damon taki troskliwy wobec Eleny :) Bardzo podobała mi się ta rozmowa Pierwotnego i panny Forbes o Tylerze kilka rozdziałów wcześniej, ale scena Klaroline w tym rozdziale to po prostu mistrzostwo! *.*
    W twoim blogu lubię także to, że nie ma tu nic przesłodzonego (w przeciwieństwie do wieelu innych) oraz to, że każdy jest tu sobą. Damon w twoim FF jest taki jak w serialu, Klaus też i wszyscy inni bohaterowie, za co daję ci ogromnego plusa ;)
    Podsumowując, uważam, że twoje opowiadanie jest najlepszym opowiadaniem o TVD jakie kiedykolwiek czytałam :) Kiedy czytam rozdziały, mam wrażenie, jakbym oglądała kolejny odcinek Pamiętników.
    Nie mogę się już doczekać jutrzejszej notki! :*
    Pozdrawiam, xx

    OdpowiedzUsuń
  5. Uwielbiam Klausa nooo, to jak ciekawsza postać w ogóle. Super opisałaś wszystko bardzo mi się podoba!
    Zapraszam do siebie:

    http://kochajac-potwora.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeej masz talent, pisz dalej! <3
    Zapraszam do siebie w wolnej chwili:
    http://s3condbreathe.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Klaus jak zwykle uległ Caroline. Bosko <3 Uwielbiam tą dwójkę. Elijah i Katherine? Kolejna cudowna para. Własciwie to nie para ale mogliby być razem XD Odniosłam takie wrażenie, że Damon i Elena zupełnie nie pasują do opowiadania, nie wiem czemu xD Tak jakby się wpychali ;/
    No nic...rozdział jak zwykle cudny! Lecem czytać następne :* dużo ich jeszcze masz co znaczy, że nie będzie mi się nudzić ^^ <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że uratuje Elenke, dla niej, dla Caro!
    No i spotkanie sobowtórów. Dość hm...BUM ;p To określenie mi się podoba ;*
    No i teraz kwestia Stefana... Kim jesteś i co zrobiłeś ze Stefanem!

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej, te sobowtury ;) a Klaroline? super :)

    Zapraszam ponownie :D
    http://secret-of-the-dark.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D