~ 6 ~
Jak
zawsze musiałaś wcisnąć swój tyłek.
Blondynka wpadła do wielkiej
posiadłości Mikaelsonów, której adres podesłał jej Damon. W środku było
przepięknie. Spodobał jej się wystrój tego domu, wiedziała, że oni mają gust.
Chciałaby mieszkać w takiej willi otoczona tyloma cudownymi obrazami.
Otrząsnęła się z zamyślenia.
- Damon?! - zawołała.
- Tutaj - rzucił brunet, a Forbes
poszła do salonu, który był jeszcze ładniej wystrojony niż hol. - Gdzie Stefan,
Barbie? - zapytał, przerywając Caroline podziwianie wnętrza.
Na wspomnienie niedawnej kłótni z
przyjacielem westchnęła i pokręciła głową, żeby jej nie pytał. Podeszła do
Eleny, ignorując ciekawskie spojrzenie niebieskookiego. Przykucnęła przy niej i
pogłaskała po włosach z troską. Widać, że cierpiała.
- Gdzie on jest? - spytała głosem
wypranym z jakichkolwiek emocji.
- U siebie - usłyszała za sobą.
Odwróciła się do Elijah i zacisnęła
wargi, kierując wzrok ku schodom.
- Próbowałem już wszystkiego -
powiedział. - Ostatnie drzwi - dodał jeszcze.
Blondynka spojrzała na niego wdzięcznie
i bez żadnego słowa ruszyła do Klausa. Rozglądała się wokół, wchodząc po
kolejnych stopniach. Boże, nawet schody
mają świetne!, pomyślała. Naprzeciw niej, na samym końcu korytarza
znajdowały się białe drzwi. Wezbrała się w sobie i ruszyła pewna siebie do
Hybrydy. Nie pukając, otworzyła drzwi i podeszła do malującego Pierwotnego.
- Co Cię do mnie sprowadza, Caroline?
- odezwał się, nawet nie patrząc kto wszedł.
- Myślę, że już wiesz - uznała,
zaglądając do obrazu.
Zamrugała kilkakrotnie, prawie że
oszołomiona malowidłem Klausa. Coś dzisiaj za bardzo skupia się na czymś innym,
niż powinna.
- A ja myślę, że już znasz moją
odpowiedź - stwierdził opanowany, domalowując kolejne kreski na płótnie.
- Klaus, to moja przyjaciółka -
powiedziała. - Proszę Cię - rzuciła błagalnie.
Nie mógł złamać się tylko dlatego, bo
blondynka go o to prosiła. Musiał pokazać, że jest twardy i nie ma żadnych
słabości. Nie, żeby jakiekolwiek miał.
- Przykro mi, ale nie mogę tego
zrobić - mruknął, nie zaszczycając Forbes ani jednym spojrzeniem.
- Dlaczego? - podniosła głos. - Bo
Twoje WIELKIE EGO na to nie pozwala? - prychnęła rozzłoszczona. - A może masz
traumę do pomagania?
Zacisnął zęby i odłożył pędzel,
odwracając się do niej. Spojrzał na nią przychylnie i uśmiechnął się lekko.
- Nie potrzebnie się unosisz,
kochana.
- Nie mów tak do mnie, jasne?! -
wybuchnęła wściekła na niego za to, że nie chciał pomóc Elenie i właściwie
skazywał ją na śmierć. - Zawsze musisz pokazywać jaki to Ty jesteś
niezwyciężony? - ostatnie słowo przesadnie podkreśliła.
Milczał, przyglądając się blondynce z
poważnym wzrokiem.
- Nagle nic nie mówisz? A może po
prostu wiesz, że to prawda, ale boisz się do tego przyznać? - zmrużyła oczy.
- Wystarczy, Caroline - powiedział
chłodno.
- Nie wystarczy! - znowu się uniosła.
- Myślałam, że się zmieniłeś, jednak jak widać myliłam się, że w ogóle mógłbyś
to zrobić. Bo jak Pierwotna Hybryda mogłaby komuś pomóc? - parsknęła.
- Tyle razy Tobie pomogłem, oddałem
wolność Lockwoodowi, czy czasami nie przekroczyłem limitu? - uśmiechnął się
ironicznie.
- To nie była pomoc. Ty naprawiałeś
to, co sam zrobiłeś - poprawiła go, patrząc mu dosadnie w oczy. - Choć raz
zrobiłbyś coś dobrego - dodała.
Przez dłuższą chwilę wpatrywali się
sobie w oczy w milczeniu. Caroline jako pierwsza oderwała wzrok od szarych
tęczówek Klausa. Nie mogła na niego patrzeć. Kiedy im się "ułożyło"
znowu zaczęli wracać do poprzednich relacji. A do tego Forbes wiedziała, że to
jej wina, bo bała się polubić Mikaelsona.
Niklaus dalej spoglądał na ukochaną z
dziwnym uczuciem, jakby... poczuciem winy. Ale on nie mógł czuć się winny, on
nic nie zrobił! Gdyby to o niego chodziło, na pewno nikt nie spieszyłby mu z
pomocą. Natychmiast zwrócił myśli w inną stronę, gdy zauważył, że właśnie
potwierdza teorię blondynki. Nie chce ratować innych, bo inni nie ratowaliby
go. Odwrócił wzrok od wampirzycy i skierował go na ścianę.
Między nimi panowała cisza, która
ciążyła na nich obydwóch. Klaus zmagał się sam ze sobą, a Caroline zdała sobie
sprawę, że przyszła do niego walczyć o życie przyjaciółki. Nie mogła odejść bez
niczego. Wzięła głęboki wdech, czym zwróciła uwagę Pierwotnego.
- Klaus... - spojrzała na niego
niepewna, czy znowu może zacząć.
W końcu przed chwilą nawrzucała mu
tyle rzeczy, które, mimo że były szczerą prawdą i potwierdzały zachowanie
Hybrydy, nie powinny wyjść z jej ust.
- Proszę - niemalże wyszeptała, a
oczy mimowolnie zakryły się wodną zasłonką.
Przymknęła oczy, nie chcąc pokazywać
mu, jak bardzo jest jej źle z tym, że już więcej może nie ujrzeć dziewczyny,
którą znała od urodzenia. Nie chciała, a jednak on to zauważył.
Zacisnął zęby i wzniósł oczy ku
niebu. Walczył ze sobą. Nie miał zamiaru okazywać, że jest słaby. Nie chciał
się poniżyć. Niedługo miał zająć "tron", a co z niego byłby za król,
gdyby klękał przed sługą? Jednak patrząc w niebieskie tęczówki dziewczyny,
poczuł żal. Czuł się żałośnie.
Spuściła wzrok i odwróciła się od
niego z zawodem w oczach, który rozdzierał mu serce na malutkie kawałeczki.
Przyszła po pomoc i jej nie otrzymała. Nie może uratować przyjaciółki, chociaż
się starała. Czuła, jakby to była jej wina.
Nagle poczuła delikatny uścisk na
nadgarstku, więc skierowała się z powrotem do Klausa, zaciskającego wargi.
- Zrobię to - powiedział chłodno i
otrzymał najpiękniejszy uśmiech jaki mógł zobaczyć na twarzy Caroline.
- Naprawdę? - jej uśmiech z każdą
chwilą był coraz większy.
Dziewczyna dosłownie doskoczyła do
niego i przytuliła go, cały czas dziękując. Uśmiechnął się delikatnie, nie
bardzo wiedząc co teraz zrobić. Nie czując uścisku Klausa odeszła od niego
skrępowana.
- Przepraszam - rzuciła cicho.
Nie odpowiedział jej tylko w dalszym
ciągu uśmiechał się szczęśliwy. Może i wiedział, że było to zapewne spowodowane
emocjami, ale i tak cieszył się z bliskości wampirzycy. Zeszli razem na dół do
salonu.
Dwójka wampirów spojrzała na nich,
kiedy przekroczyli próg pomieszczenia. Elijah zdumiony zerknął na Caroline.
Teraz już miał pewność, że ta dziewczyna jest jego największą słabością.
Własnemu bratu odmówił, ale jej nie potrafił.
Damon uniósł kąciki ust sarkastycznie.
Jak widać dobrze zrobił dzwoniąc do Blondie, była bardzo przydatna.
Klaus obojętnie podszedł do szatynki,
przedtem nalewając do szklanki swojej krwi i podał ją Salvatorowi. Brunet podał
ją od razu Elenie i odłożył pustą szklankę na ławę.
- Dajcie jej krwi, będzie jej
potrzebowała - rzekł, wychodząc z pokoju.
Mijając Caroline nie mógł powstrzymać
uśmieszku, jaki pałętał mu się na twarzy. Blondynka odwzajemniła jego uśmiech i
podeszła do Gilbert.
Jedyna córka Mikaela wracała właśnie
z zakupów, na które wybrała się w samo południe. Prawie cały dzień zajęło jej
chodzenie po sklepach. Uwielbiała przeglądać ciuchy i je przymierzać. Taka
jakby pasja. Pozwoliła sobie także na podcięcie całkiem długich włosów, które
teraz sięgają jej do końca łopatek.
Wesoło kroczyła przez ulice Nowego
Orleanu, trzymając dziewięć toreb z ubraniami i pijąc koktajl wieloowocowy.
Polubiła to miasto. Na pewno było lepsze od Mystic Falls, choć musiała
przyznać, że tamtejsze bale miały swój urok. Jedyne, czego jej brakowało to
niektóre osoby.
Poza tym chciała zapomnieć o
nieudanej wycieczce z Mattem. Do teraz nie wiedziała, czemu z nim poleciała.
Naprawdę wydawało jej się, że z Donovanem łączy ją coś więcej, ale nie
potrafili się dogadać. Uparcie z nim przebywała, bo był... człowiekiem. Był
ludzki. Jednak to nie mogło wyjść. Rebekah tylko fascynowała się Mattem, to
była jej taka jakby ucieczka od wampiryzmu.
Mijając kolejne ulice, weszła w
Francuską Dzielnicę. Jedną z piękniejszych okolic w Nowym Orleanie. Z budynku
wychodził właśnie młodszy Salvatore. Mikaelson zdziwiła się, widząc go tutaj, a
jednocześnie ucieszyła. Ale co on robi w centrum Luizjany? Przyjechał
pokumplować się z Klausem, czy może czegoś chce?
Podbiegła do niego wampirzym tempem,
mimo że starała się ograniczać swoje nadzdolne umiejętności.
- Hej, Stefan - uśmiechnęła się
pogodnie, pukając go lekko w ramię.
Odwrócił się do niej i odwzajemnił
jej uśmiech. Ale blondynce wydał się strasznie wymuszony. Jednak nie chciała
się teraz tym przejmować.
- Cześć, Bekah - przywitał się i
spojrzał na ilość siatek w jej dłoniach. - Byłaś na zakupach? - spytał raczej z
grzeczności, aniżeli z ciekawości.
- Tak. A ty co tutaj porabiasz? -
zapytała. - Mam na myśli Nowy Orlean - dodała.
- Przyjechałem na wakacje - odparł
swobodnie i wzruszył ramionami.
Coś dziwnego wkradło się do myśli
Pierwotnej. Odniosła wrażenia, że Stefan zmienił się od ich ostatniego
spotkania, był... po prostu inny. Zmarszczyła brwi. Wakacje? Akurat tutaj?
Spośród tylu miejsc wybrał akurat miasto, w którym ona i jej rodzina
zamieszkała.
- Czemu akurat Nowy Orlean?
- Tak jakoś - odpowiedział krótko.
W jego tonie było coś, co nie dawało
spokoju Rebece.
- Muszę iść. Do zobaczenia -
uśmiechnął się łobuzersko i zniknął za rogiem.
Zmrużyła oczy, wpatrując się w
miejsce, w którym zniknął Salvatore i dokładnie analizowała ich rozmowę. Był podenerwowany
i wesoły jednocześnie. A nawet wesoły to bardziej na przymus.
Jednak cieszyła się na jego widok i
szczęśliwa wróciła do domu. Nie chciała zamartwiać się jej głupimi domysłami,
tylko cieszyć z jego przyjazdu, ale głos w jej głowie powtarzał, że kroi się tu
coś większego. I to nie mogła być tylko kobieca intuicja.
Szatynka opróżniła kolejny woreczek z
krwi i odłożyła go na stolik. Spojrzała na Damona, który przyglądał się jej z
troską i uwagą. Czyżby nie gniewał się już na nią, że wyjechali szukać Katherine?
W tej chwili postanowiła, że da sobie z nią spokój. Przynajmniej na jakiś czas.
Na czas wakacji. Niech przeżyją je razem, skoro bardzo tego chce. Elena miała
plany, co będzie robiła po wakacjach – chciała pójść do collage'u, ale teraz
nie była tego taka pewna. Była wampirem i choć stale wierzyła, że ten rok jest
odpowiedni do zaczęcia studiów – nie mogła uciec od rzeczywistości.
Westchnęła cicho i złapała rękę
starszego Salvatora. Byli sami w pokoju, bo Caroline poszła do domu, kiedy
upewniła się, że wszystko jest okej, a Elijah zmył się na górę. Niedawno
wróciła także Rebekah, która zdziwiona patrzyła na wszystkich, po czym też
zniknęła na górze, nie chcąc nawet pytać, o co chodzi.
- Damon, tak bardzo Cię przepraszam –
powiedziała w końcu.
- Nie przepraszaj – mruknął,
odwracając nagle wzrok. – Jest tutaj – dodał.
Zmarszczyła brwi, nie bardzo wiedząc,
co wampir ma na myśli.
- Kto? – nim zdążyła dokończyć to
słowo, do salonu weszła Katherine.
- Hej, Elena – dziewczyna uśmiechnęła
się arogancko.
Wampirzyca natychmiast podniosła się
na równe nogi i spojrzała na Pierce groźnie.
- Och, daruj sobie te czułości –
Petrova prychnęła i zerknęła na kilka torebek po krwi. – Nieźle się tu
urządziłaś.
- Jak Ci się żyje, Katherine? –
spytała kąśliwie.
- Dziewczyny, spokojnie – wtrącił
brunet, przeciągając sylaby – możecie to załatwić bez użycia rąk – powiedział z
zachęcającym uśmiechem, ale widząc zaciętość dwóch sobowtórów, skrzywił się, próbując
dalej. – dziewczyny…
- Bez Ciebie było wręcz cudownie, ale
jak zawsze musiałaś wcisnąć swój tyłek – warknęła Pierce, podchodząc bliżej.
- Dzie…
- Przez Twoje idiotyczne życie JA
prawie je straciłam – Elena podniosła głos, nie mogąc znieść widoku swojego
odbicia lustrzanego.
- Co to byłoby za nieszczęście, gdyby
na tym świecie zabrakło biednej, wiecznie zrozpaczonej Elenki – udała smutek,
po czym uśmiechnęła się ze współczuciem – ja bym nie płakała – syknęła.
- Ja za Tobą też nie – warknęła i
przydusiła Petrovę do ściany za szyję. – I pewnie nikt inny – ujawniła kły, a
pod oczami wyskoczyły jej ciemne żyłki.
- W innej sytuacji byłoby śmiesznie,
ale teraz mnie to specjalnie nie bawi – powiedział do siebie Damon i
pospiesznie oderwał swoją dziewczynę od byłej wampirzycy.
Pierce upadła na podłogę i łapała
duże hausty powietrza, patrząc wściekle na Gilbert. Ta zaś próbowała wyrwać się
z mocnego uścisku Salvatora, jednak na nic. Obie rzucały sobie mordercze
spojrzenia i zapewne, gdyby wzrok mógł zabijać, żadna z nich nie przeżyłaby
tego starcia.
- Elena, Elena, uspokój się – mówił
wprost do jej ucha niebieskooki.
Chwycił ją za ramiona i obrócił w
swoją stronę, zmuszając, żeby się opanowała.
Wtedy do pomieszczenia wpadł jeden z
Pierwotnych i zauważył Katerinę na podłodze. Podszedł do niej szybko i
podniósł, oglądając ją uważnie.
- Co się tutaj stało? – zapytał
ostrzegawczo, zwracając się do Salvatora i Gilbert.
- Gadaliśmy sobie i nagle… BUM! –
wytłumaczył swoim językiem brunet i uśmiechnął się ironicznie w kierunku
Elijah. – Chyba nie za bardzo się lubią – powiedział i po chwili na jego twarzy
namalował się grymas.
Szatyn przejechał wzrokiem po tej
dwójce, jakby miał rzucić się na nich i pożreć, ale wciąż na jego twarzy widać
było spokój. Jak on to robi?, spytał siebie w myślach Damon.
- Podziękuj Klausowi za pomoc, my już
pójdziemy – powiedział pospiesznie młodszy wampir i pociągnął za sobą wkurzoną
Elenę.
***
Witam, witam. :D Jakoś tak dziwnie. Już szósty rozdział, ach, ten czas szybko leci. :d No nic. Straciłam jakoś tak wenę. :( Mam nadzieję, że powróci, przecież zawsze wraca! :D
Dziękuję Wam wszystkich (znowu, wiem), słoneczka. <3
Pozdrawiam wszystkich i życzę miłego tygodnia, a przynajmniej tej drugiej połowy. <3
love, love, love,
artisticsmile. <3
hahahah GENIALNE! Wybacz, ale czekałam na wątek Klaroline (only) :D. Można prosić o więcej ich wątku? Tak świetnie opisujesz ich że aż pół godziny szykowałam sobie piosenkę do czytania tego momentu XD (wiem dziwne i w ogóle xddd) No cóż, ŚWIETNY moment z Elką i Kath szkoda że je rozdzielili ;-; (XD). Hm... mam nadzieję że poświęcisz WIĘCEJ Klaroline, for me? *puppy eyes* ;> :D. Heh, rozdział ogółem świetny, dobrze, ZA SZYBKO się czyta ale wybaczam Ci, bo twój styl pisania jest cudowny. ;) Mam nadzieję że już niedługo (oby szybciej ^^) nowy rozdział :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie na rozdział 5 http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/ :))
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział, a Klaus który pomóg Carolin po prostu cudowny!
OdpowiedzUsuńNic u ciebie nie jest tak przesłodzone jak na innych blogach i to jest Duuży plus:)
Mam nadzieję że niedługo pojawi się next.
Obiecuje że będę twoją stałą czytelniczką.
P.S. Weny i POZDR
Walka sobowtórów<3 no i Klaroline - ah ta chemia między nimi!:) świetnie ją opisałaś:> Ciekawa jestem, cz Rebekah odkryje co się dzieje ze Steffciem:D Czekam na dalszy ciąg:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie na NR
Magenta
klaroline-love.blog.pl
Wczoraj moja koleżanka pokazała mi tego bloga i dzisiaj postanowiłam go przeczytać. Wiesz co? Żałuję, że dopiero teraz się o nim dowiedziałam!
OdpowiedzUsuńW niesamowity sposób opisujesz nie tylko różne miejsca, ale również uczucia i emocje bohaterów, tworzysz świetnie dialogi i rewelacyjnie kreujesz charaktery bohaterów- po prostu wszystko perfekcyjnie!
Masz genialny styl pisania, nawet kiedy teoretycznie nic się nie dzieje (np. dwie postacie rozmawiają ze sobą) ja i tak jestem cholernie zaciekawiona. Naprawdę nie mam pojęcia, jak ty to robisz, ale to jest po prostu niesamowite!
Baaardzo interesuje mnie wątek Kola- ciekawe co przydarzy mu się w Las Vegas, jestem pewna, że ta dziewczyna tak szybko mu nie odpuści- oraz Stefana- co się z nim stało i co on kombinuje z Marcelem?
Sceny z Bonnie i Jeremym są świetne, takie urocze ^^
Przyznam szczerze, że nie trawię Kath i było mi naprawdę przykro, kiedy starszy Salvatore odsunął od niej Elene.. ;d
Klaus i Damon boscy jak zwykle <3 Jako wielka fanka (można wręcz powiedzieć że psychofanka) Klaroline i Deleny, muszę powiedzieć, że sceny tych dwóch par są idealne! Damon taki troskliwy wobec Eleny :) Bardzo podobała mi się ta rozmowa Pierwotnego i panny Forbes o Tylerze kilka rozdziałów wcześniej, ale scena Klaroline w tym rozdziale to po prostu mistrzostwo! *.*
W twoim blogu lubię także to, że nie ma tu nic przesłodzonego (w przeciwieństwie do wieelu innych) oraz to, że każdy jest tu sobą. Damon w twoim FF jest taki jak w serialu, Klaus też i wszyscy inni bohaterowie, za co daję ci ogromnego plusa ;)
Podsumowując, uważam, że twoje opowiadanie jest najlepszym opowiadaniem o TVD jakie kiedykolwiek czytałam :) Kiedy czytam rozdziały, mam wrażenie, jakbym oglądała kolejny odcinek Pamiętników.
Nie mogę się już doczekać jutrzejszej notki! :*
Pozdrawiam, xx
Uwielbiam Klausa nooo, to jak ciekawsza postać w ogóle. Super opisałaś wszystko bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://kochajac-potwora.blogspot.com/
Jeeej masz talent, pisz dalej! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie w wolnej chwili:
http://s3condbreathe.blogspot.com/ :)
Klaus jak zwykle uległ Caroline. Bosko <3 Uwielbiam tą dwójkę. Elijah i Katherine? Kolejna cudowna para. Własciwie to nie para ale mogliby być razem XD Odniosłam takie wrażenie, że Damon i Elena zupełnie nie pasują do opowiadania, nie wiem czemu xD Tak jakby się wpychali ;/
OdpowiedzUsuńNo nic...rozdział jak zwykle cudny! Lecem czytać następne :* dużo ich jeszcze masz co znaczy, że nie będzie mi się nudzić ^^ <3
Wiedziałam! Po prostu wiedziałam, że uratuje Elenke, dla niej, dla Caro!
OdpowiedzUsuńNo i spotkanie sobowtórów. Dość hm...BUM ;p To określenie mi się podoba ;*
No i teraz kwestia Stefana... Kim jesteś i co zrobiłeś ze Stefanem!
Ej, te sobowtury ;) a Klaroline? super :)
OdpowiedzUsuńZapraszam ponownie :D
http://secret-of-the-dark.blogspot.com/