~ 5 ~
Myślałem,
że nie żyjesz.
Po telefonie od starszego Salvatora
blondynka poszła do pokoju Stefana. Wampir siedział na łóżku i pisał coś,
popijając jakąś whiskey z butelki. Nieprawdopodobne. Od kiedy to Stefan pije z gwintu?
Uniosła brwi, jednak potrząsnęła głową i ponownie uśmiechnęła się do niego.
Spojrzał pytająco na Caroline, odkładając butelkę na szafkę nocną i zamykając
zeszyt.
- Dzwonił do mnie Damon -
odpowiedziała na nieme pytanie przyjaciela. - Razem z Eleną przyjechali do
Nowego Orleanu...
- Po co? - zapytał, przerywając jej.
Nie wyglądał na za bardzo
zadowolonego, co w sumie nie zdziwiło Forbes. Po co miałby interesować się
życiem swojej eks?
- Elena miała wypadek, ugryzł ją
wilkołak - wytłumaczyła. - A do tego Klaus nie ma zamiaru dać jej swojej krwi -
dodała na jednym tchu i westchnęła. - Idziesz ze mną?
Jego mina nie mówiła, jakby to go
zmartwiło, czy zasmuciło. Pozostał niewzruszony. Caroline nie mogła w to
uwierzyć. Życie miłosne to jedno, ale to nadal jest jego przyjaciółka!
- Mam iść tam, po co? - podniósł się
z łóżka. - Nie wydaje Ci się, że nic nie zdziałamy? Będziemy po prostu patrzeć
jak umiera?
Słowa młodszego Salvatora dotknęły
ją, jakby walnął ją z całej siły z pięści w brzuch i próbował wyrwać jelito.
- Nie mów tak, Stefan! - krzyknęła
wściekła. - Pójdziemy tam, żeby namówić Klausa do pomocy - ściszyła trochę
głos, jednak nadal mówiła głośniej niż zwykle.
- Klaus z natury nie pomaga -
powiedział opanowany.
- To nadal Twoja przyjaciółka, do
cholery! - wrzasnęła. - Kiedyś już dawno byłbyś przy niej - warknęła.
- Kiedyś, Care - powtórzył po niej. -
Nie widzę sensu w namawianiu na coś Klausa, skoro to niemożliwe - dodał i
ominął ją, wychodząc z pokoju.
- UGH! Ogarnij się w końcu! -
odwróciła się w jego stronę. - Co z tobą nie tak?!
- Powiedzmy, że nie obchodzi mnie czy
przeżyje, czy nie - odparł.
Blondynka stanęła jak wryta, patrząc
na Stefana w osłupieniu. Czy on z niej żartował? Wzięła głęboki wdech i
wypuściła powietrze, lekko łagodniejąc.
- Stefan, wiem, że zerwaliście, ale
nie możesz jej przez to skreślać - powiedziała.
- Nie o to chodzi - mruknął.
- A o co? - założyła ręce pod
biustem.
- Mieliśmy przestać zamartwiać się
jakimikolwiek problemami - przypomniał jej.
Zdenerwował ją przypomnieniem ich
zasad w takiej sytuacji.
- Powiedzmy, że to jest wyjątek -
rzuciła ostro.
- Posłuchaj, Caroline... - zwrócił
się do dziewczyny.
Wiedziała, co chciał jej powiedzieć.
Jak mógł w takich okolicznościach kierować się ich regulaminem?! Blondynka
wzburzyła się jeszcze bardziej.
- Nie, to ty posłuchaj - przerwała mu
stanowczo. - Pójdę tam nieważne czy z Tobą czy bez - puknęła go palcem w tors i
poszła w stronę drzwi, zabierając ze sobą torebkę.
Czekała przez chwilę na swojego
przyjaciela, ale niestety musiała obejść się bez niego. Nie wiedziała, co w
niego wstąpiło. Zawsze gotów był wstąpić za Gilbert w ogień, a teraz przestało
mu zależeć na jej życiu. Stefan zmienił się diametralnie, ale zupełnie nie
potrafiła odgadnąć dlaczego.
Szatyn w dalszym ciągu czekał, aż
blondynka powie coś więcej. Liczył na awanturę, może nawet na walkę. Przyglądał
się dziewczynie z lekkim rozbawieniem, które malowało mu się na twarzy.
- Bardzo długo Cię szukałam -
wreszcie postanowiła się odezwać i swobodnym krokiem podeszła do Kola. - Jak
widać wiek wystarczył - uśmiechnęła się.
- Miło mi to słyszeć, bardzo
pochlebiające - pokiwał głową i przechylił głowę na prawo.
Carter od razu przypomniał się dzień
jej przemiany. Ten ruch głowy. Jak widać pozostało mu to. Roześmiała się
serdecznie. Nienawidziła go.
- Nie ma za co - syknęła
kilkadziesiąt centymetrów od jego twarzy i zmrużyła oczy.
- Trochę śmieszne, bo jestem tu już
od tygodnia - wzruszył ramionami. - A teraz, jeśli już skończyłaś się
"mścić", pozwól mi cieszyć się tą całą rozrywką - pokazał dłonią
horyzont i wyminął ją, chcąc iść dalej, ale zatrzymała go.
- Mam pozwolić TOBIE cieszyć się
czymkolwiek? - uniosła brwi, powolnie odwracając się do niego. - Zabiłeś moją
rodzinę! Nie zasługujesz na szczęście - wywarczała i wbiła mu niespodziewanie
kołek w brzuch.
Kol skrzywił się lekko i po chwili wzniósł
oczy do nieba.
- Ałć - mruknął sucho, wyciągając
drewno z tułowia i spojrzał na dziewczynę zdenerwowany.
Vanjah odsunęła się nieznacznie od
niego zdziwiona i przerażona jednocześnie. Myślała, że to powali go na kolana i
wtedy będzie mogła go zabić. A on nawet nie drgnął! Przełknęła ślinę i poszła
jeszcze parę kroków w tył.
Mikaelson przygwoździł ją do ściany
wściekły i zastanowił się przez chwilę, czy puścić ją wolną.
- Uważaj na kogo skaczesz, Carter -
żachnął się i puścił ją, oddalając się od niej.
Blondynka stała pod budynkiem jeszcze
kilka minut, aż w końcu uciekła stamtąd wampirzym tempem. Nie wiedziała czemu
Kol zlitował się nad nią, zamiast ją zabić, ale wolała go więcej nie
prowokować.
Pierwotny westchnął nad głupotą
dziewczyny. Widać było, że jest jeszcze zielona w tych sprawach. Powinna
obeznać się z historią wampirów, a nie atakować kogo popadnie.
Szatyn szedł ulicami, kiedy w oddali
zauważył znaną mu sylwetkę. Uśmiechnął się i zrównał krokiem z chłopakiem.
- Cześć, kumplu - odezwał się pierwszy.
Zaskoczony Jeremy spojrzał na
Mikaelsona. Co on tutaj robi? Bonnie też nie była zadowolona z widoku Kola i
wcale tego nie ukrywała, mimo że tylko Jer mógł ją usłyszeć i zobaczyć.
- Olej go - syknęła.
- Co tu robisz, Kol? - spytał z
drżeniem w głosie, nie słuchając Bennett.
Może i będzie tego żałować.
- Odwiedzam stare śmieci - wzruszył
ramionami. - No a ty?
Gilberta zdziwiło podejście
Pierwotnego do niego. Nigdy nie darzył Kola szczególną sympatią, nawet próbował
go zabić, a ten, jak gdyby nigdy nic zwraca się do niego, jak do przyjaciela.
- Nic specjalnego. Przyjechałem na
wakacje - odpowiedział z wahaniem.
- Dziwne. Myślałem, że nie żyjesz -
stwierdził, uśmiechając się. - Niech zgadnę... Bonnie Bennett - podniósł brwi
do góry. - Ta to zawsze potrafiła wyrwać was z tarapatów. A gdzie jest ta mała
wiedźma? Słyszałem plotki, że jesteście razem - roześmiał się.
Mulatka prychnęła, mrużąc oczy. Co za
palant! Nie ma prawa jej obrażać. Zacisnęła dłonie w pięści, skupiając się na
Pierwotnym. Tak bardzo chciała mu się odegrać, ale nie wiedziała jak.
- Nie ma jej ze mną, jak widać.
Została w Mystic Falls - wycedził przez zęby.
- Akurat. Coś mi się nie wydaje -
powiedział Kol.
Mikaelson nie zamierzał odpuścić. Coś
mu nie grało w tym całym "została w Mystic Falls". Na pewno młody
Gilbert pojechałby do Las Vegas bez powodu, w dodatku sam. Zastanowił się
chwilę. Skoro Jeremy żyje, a czarownica umiała posługiwać się ekspresją, to
musiała przy tym umrzeć jedna osoba. Uśmiechnął się zuchwale do siebie i
pochwalił swoje myśli.
- Cześć, wiedźmo - rzucił pewny, że
brunetka jest gdzieś obok.
Szatyn zerknął na Bonnie, która
marszczyła brwi zdziwiona. Nagle ją widać, czy co? Spojrzała na Gilberta, a
potem na Mikaelsona.
Cisza ze strony Jera dała mu do
zrozumienia, że jego podejrzenia są trafne.
Teraz, jak już Kol o niej wiedział,
postanowiła się zemścić. Rzuciła w niego nienawistne spojrzenie i uniosła
głowę, tym samym sprawiając ból głowy u Mikaelsona.
- To za "wiedźmę" -
mruknęła i uśmiechnęła się szeroko.
- Mnie też Ciebie miło widzieć,
Bennett - warknął, chwytając się za głowę.
Ciemnoskóry wampir siedział w fotelu
i czekał na gościa specjalnego, popijając krew ze szklanki. Westchnął
niecierpliwie, spoglądając na zegarek, który wybijał godzinę 19:12. Jak można
spóźniać się aż dwanaście minut?! Zerknął na drzwi, które w dalszym ciągu
pozostawały nietknięte. Ile można czekać?
W końcu, po kolejnych siedemnastu
minutach i ośmiu wypitych szklankach, do pokoju wszedł blondyn. Mulat poruszył
się niespokojnie i pokazał miejsce, żeby tamten mógł usiąść, bez zbędnych
czułości.
- Przejdźmy od razu do sedna sprawy,
nie mam za wiele czasu - rzucił blondyn, siadając w pustym fotelu.
Brązowooki starał się zignorować
irytację, którą w nim obudził. On mówi o czasie, skoro sam spóźnił się prawie
pół godziny? Odetchnął, aby się uspokoić.
- Czarownica jest na strychu, ty masz
blondynkę, nic więcej nie jest nam potrzebne... oprócz chęci - uśmiechnął się
wymuszenie.
- Która czarownica? - spytał
rzeczowo.
- Davina - rzekł dumny, w końcu nie
łatwo zdobyć tak potężną wiedźmę. - Davina z rodu Carter - dodał. - Mamy
wszystko, możemy zaczynać nawet jutro.
- Jutro nie mam czasu - mruknął
blondyn, co tylko rozjuszyło ciemnoskórego, jednak nic nie dał po sobie poznać.
- Jeszcze jedno - powiedział, nachylając się nad nim - blondynka wraca w jednym
kawałku - postawił warunek, wstając.
- Postaram się - wysyczał.
Zmierzyli się wzrokami, jeden był
pełen nienawiści, a drugi pogardy. Blondyn wyszedł z pomieszczenia i powrócił
do swojego domu.
***
Heeej, kochane robaczki.
<3 Z całego mojego serduszka chciałabym Wam podziękować za to, że jesteście
ze mną i komentujecie, to wiele dla mnie znaczy. :D Jesteście wspaniali,
pamiętajcie o tym, choćby nie wiem co! :D
W międzyczasie chcę
przeprosić za ten rozdział, który nie jest moim ulubionym, ale gdybym miała po
poprawiać, to prawdę mówiąc napisałabym go w całości od nowa. :p Chciałam
rozdział dodać już wczoraj, ale tak się źle czułam, że nawet nie chciało mi się
siadać do kompa, wybaczcie. :( Ale! Wiosna do nas przyszła! :D kto się cieszy tak
samo jak ja? :D W końcu będzie cieplej, ach. :D
Patrzcie, jaki świetny
szablon mam, łaaa. Chciałabym podziękować Rukii z graphicpoison, chociaż i tak
wiem, że tego nie przeczyta, no ale co tam. :D
Iii! Znowu zmiana
harmonogramu, czy czegoś takiego. Wybaczcie, ale kobieta zmienną bywa, a
stwierdziłam, że nie ma co czekać aż tydzień na nowy rozdział, dlatego trochę
to przyspieszę i kolejne rozdziały będą dodawane w środę i niedzielę. :D TADAM.
Więc do napisana w środę.
<3 Kocham Waaaas. <3 Ach, jak dużo miłości dzisiaj. :D
love, love, love,
artisticsmile. <3
O mój boże, to jest genialne ! ^^ Czekam na następne.
OdpowiedzUsuńJak zawsze świetny i niebywale wciągający :) Jestem ciekawa, czy Klaus w końcu ulegnie i da krew Elenie... ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na c.d.:)
Magenta
klaroline-love.blog.pl
Nareszcie udało mi się znaleźć czas i nadrobić wszystkie rozdziały. Pierwszy raz chyba zdarzyło mi się, że czułam taki zawód kiedy się skończyło. Co kombinuje Marcel ze Stefanem? Jejku jak ja już chce wiedzieć. No nic czekam na następny. Weny i czasu na pisanie:)
OdpowiedzUsuńEj! Gdzie jest wątek z Klaroline? :(.Myślałam że w tym rozdziale będzie przynajmniej KAWAŁECZEK jak przyjeżdża do tej willi ;<. No nic, czekam do jutra, tak? :D Weny, życzę i zapraszam do siebie na nowy rozdział :) http://this-kind-of-love-never-dies.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńTen Kol to całkiem bystry jest. "Mnie też Ciebie miło widzieć, Bennett" hi hi podoba mi się.
OdpowiedzUsuńCaroline ruszyła na ratunek! Szykuj się Klaus!
Jakie wspólne interesy mają Stefan i Marcel? Co znaczy, że blondynka ma być w jednym kawałku? Zaintrygowałaś mnie.