piątek, 27 czerwca 2014

27. | Więc jednak masz serce.

~ 27 ~
Więc jednak masz serce.


- Damon, jak długo będziemy jeszcze jechać? – zapytała z deka zniecierpliwiona Elena, patrząc na drogę przed sobą.
- Jakąś godzinę – odparł machinalnie.
- Nie możemy jakoś się pospieszyć? – spytała, w końcu zerkając na niego.
- Jadę tak szybko, jak ten samochód może wyciągnąć, Eleno – rzucił, a dziewczyna westchnęła i oparła się o oparcie fotela.
Nie potrafiła wyczekać, aż dojadą w miejsce wskazane przez Jeremiego i dziewczyna będzie mogła go uratować z opresji. Ostatni jego sms był sprzed kilku godzin, a Gilbert nie mogła wysiedzieć, nie dzwoniąc do niego. Oczywiście nie zrobiła tego, bo jej brat właśnie tak jej kazał i wolała tego nie robić, bo raczej przyniosłoby to mu więcej problemów. Jeremy w ostatnim smsie zawarł wszystkie potrzebne informacje, nawet ich namiary, co bardzo pomogło w poszukiwaniach, jednak Elena nie wiedziała, jak niby to zrobił. Jer napisał też, że mają czas do pełni. A ta była za dwie godziny! Musieli się pospieszyć.
Wyjechali od problemów, czy może raczej jechali do nich? Damon wciąż zastanawiał się nad kwestią ich życia. Dlaczego nic nie mogło być normalne? Chociaż chwila spokoju, jaką mieli może przez dwa dni w ich całym związku. Oby po tej wycieczce wszystko wróciło do porządku. Grunt to optymizm, warknął do siebie w myślach i skrzywił się niezadowolony, zdając sobie sprawę, że nigdy nic nie będzie w porządku.



W salonie Mikaelsonów panowała wręcz idealna cisza, zmącona jedynie przez syczenie żarzącego się ognia. Elijah czekał, aż chwila zdziwienia przeminie, dlatego nie odzywał się ani słowem. Niklaus za to był zbyt zajęty swoimi myślami, żeby w jakikolwiek sposób udzielać się w przyszłej rozmowie. Nie miał pojęcia, co mógłby zrobić Caroline, gdyby tylko tutaj wróciła. Z jednej strony chciał ją zabić albo przynajmniej jakoś uszkodzić, bo blondynka posunęła się o krok za daleko. Ale przecież to Caroline i w tym przypadku Pierwotny obawiał się, że poniosą go emocje i nie będzie w stanie powstrzymać się przed wyrwaniem serca Forbes. Zaś z drugiej strony Care bez uczuć na pewno byłaby bardziej skora do przebywania w towarzystwie Klausa. Tak myślał.
- Jak to – wyłączyła? – jako pierwszy postanowił odezwać się Stefan.
To było dla niego po prostu niemożliwe, żeby właśnie Caroline wyzbyła się człowieczeństwa. Przecież ona zawsze była temu przeciwna i widać było, że starała się obejść to rozwiązanie, zastępując go innym. Pragnęła być ludzka, pomimo tego, że jest wampirem. Ale teraz? Stefan musiał ją poszukać nim wampirzyca zabije tyle osób, że nie będzie miała nawet po co z powrotem włączyć uczucia albo wpadnie w depresję i nie poradzi sobie z tym. Nim zamieni się w krwiożercą bestię.
- Powinieneś wiedzieć, jak to działa, Stefan – rzucił kąśliwie Klaus i uniósł brwi, patrząc na każdego po kolei. – Nie przejmujcie się. W końcu się znajdzie – dodał chłodno i odłożył pustą szklankę na stół, po czym poszedł w kierunku schodów, na których zatrzymał go Elijah.
- Nie bądź nagle taki oschły dla Caroline. Ona potrzebuje Twojej pomocy, Niklaus – rzekł Pierwotny, na co Klaus najzwyczajniej parsknął śmiechem.
- Ona potrzebuje pomocy przyjaciół. Tak się składa, że ja nie jestem jednym z nich – wysyczał i zniknął z ich oczu, za chwilę trzaskając drzwiami.



Vanjah szła przez środek ulicy w środku lasu, nie wiadomo jak daleko od Las Vegas. Nie przejmowała się, że ktoś może ją przejechać, czy cokolwiek. Nawet byłaby za to wdzięczna! Głód cholernie się nad nią pastwił, a brak krwi od dwóch dni nie działał na nią zbyt dobrze. Do tego nie przejeżdżał tutaj ani jeden samochód, tak jakby wszyscy wiedzieli, że grasuje głodny wampir i zje każdego, kto tędy przejedzie.
Usłyszała dźwięk silnika. W końcu! Po chwili także zauważyła światła. Skuliła się lekko i przybrała żałosną minę, żeby chociaż się nad nią zlitowali i zatrzymali się.
- Pomocy! – wykrzyczała ledwo przez chrypkę i pomachała ręką.
Samochód zatrzymał się tuż przed nią z piskiem, bo jechał z bardzo dużą prędkością, a z niego wysiadła szatynka i po chwili także brunet, który wywracał oczami.
Carter nie mogła się wręcz skupić na słowach, wiedząc że zaraz wpije się w ich szyje i dostarczy sobie energii.
- Coś się stało? – zapytała dziewczyna i podeszła do Van, jednak tamta nie odpowiedziała. – Jestem Elena, mogę Ci pomóc, tylko powiedz co się stało – mówiła Gilbert.
- Więc, Eleno, jestem strasznie głodna – Vanjah z ledwością wykrztusiła te słowa, a pod jej oczami pokazały się czarne żyłki, przez co Elena cofnęła się o kilka kroków.
- To wampir – prychnął Damon i znalazł się przy nich. – Mówiłem, że nie warto się zatrzymywać – mruknął znudzony.
- Mamy w wozie torebki z krwią, jeśli chcesz – powiedziała szatynka, na co Vanjah dosłownie się zdziwiła.
- Co? – zmarszczył brwi Salvatore. – Powinniśmy ją zabić, a nie karmić – żachnął się, jakby Carter dawno tutaj nie było.
- Nadal tu jestem – rzuciła Van, czym zwróciła ich uwagę.
- Tak i nadal marudzisz – warknął Damon, a Elena obrzuciła go ostrym spojrzeniem, co brunet dokładnie widział. – Okej! Wsiadaj – powiedział po chwili i sam wsiadł za kierownicę.
Blondynka bez słowa skorzystała z propozycji, chociaż tak naprawdę to nie miała zielonego pojęcia po co ma jechać z nimi, skoro mogliby dać jej krew i po sprawie. Najwidoczniej Carter nie myślała za wiele pod wpływem głodu.
- Nie zjedz nam całego zapasu – dodał surowo Damon i ruszyli.
Byli już niedaleko. Jeszcze kilkanaście minut i zobaczą co się stało Jeremiemu. Albo co się dzieje.



Mulatka siedziała w pokoju i czytała jakąś książkę, nie wiedząc co innego może robić. Gdyby tylko wyszła z tego pomieszczenia, zaatakowaliby ją albo zaciągnęli do kłótni o Caroline. Nie wiedziała, o co tyle dymu… przecież każdy wampir wyłącza uczucia prędzej czy później. Niech dziewczyna zaszaleje.
Z zamyślenia wyrwał ją trzask jej własnych drzwi, tyle że nikogo nie zauważyła. Hayley zmarszczyła brwi i wstała z łóżka, odkładając tom na nie. Podeszła do drzwi, a za nią poczuła wiatr. Gwałtownie odwróciła się w tamtym kierunku i znowu nikogo nie dostrzegła. Może przeciąg?, pomyślała z nadzieją. Skierowała się z powrotem na łóżko, jednak nie doszła tam, bo ktoś przycisnął ją do ściany za szyję. Przed nią zobaczyła twarz Caroline, co ją totalnie przeraziło, że przyszła akurat do niej.
- Och, wiedziałam, że w końcu Cię znajdę, Hay – powiedziała blondynka z uśmiechem, na co Marshall otworzyła buzię, żeby krzyknąć, co nie udało się przez rękę Forbes. – Nie krzycz, bo wyrwę Tobie język – warknęła ciszej. – Chociaż… może potem, najpierw pogadamy – mruknęła i puściła ją, pozostając w miejscu.
- Czego ode mnie chcesz? – spytała mulatka.
- Ja zadaję pytania – odparła słodko. – Co Ty tutaj robisz? – zapytała. – Jakoś nie wierzę, żeby Mikaelsonowie przyjęli Ciebie do swojej kochającej się rodzinki. No chyba, że któryś zakochał się w Tobie, co byłoby totalnie idiotyczne, więc?
- To nie Twoja sprawa – warknęła.
Forbes w jednej sekundzie przygwoździła znowu Hayley do ściany i skierowała swoją dłoń do jej buzi z zamiarem urwania jej języka.
- Jestem w ciąży, okej? – wyszeptała Marshall, co zaskoczyło Care.
- Że niby z kim? Wampiry nie mogą mieć dzieci – warknęła w dalszym ciągu przybliżając rękę do ust dziewczyny.
- Klaus jest hybrydą, więc w połowie jest to możliwe – odpowiedziała szybko.
Caroline coś zakuło w sercu, jednak szybko usunęła to uczucie przybierając na twarz maskę obojętności. Co ją to miało obchodzić, że Klaus puścił się z Hayley i dostali prezent w postaci owocu ich „miłości”? No właśnie – NIC.
- Więc jednak masz serce – mruknęła mulatka, zauważając cień emocji na twarzy blondynki.
- Może i mam, ale Ty zaraz pozbędziesz się swojego – warknęła Caroline i zmieniła kierunek ręki, tym razem do serca.



Marcel patrzył na czwórkę wampirów i martwe ciała leżące… dosłownie wszędzie. Katherine za to stała, mrużąc oczy i rozglądając się niepewnie. Wcale nie bała się Caroline. A przynajmniej tak sobie wmawiała. No bo, kurczę, nikogo gorszego od Klausa czy Silasa raczej już nie ma. A szczególnie nie będzie to jakaś słodziutka blondyneczka, która wyłączyła uczucia przez nastoletnią depresję.
- Pójdę do Daviny, ty w tym czasie uporaj się z własnymi problemami – powiedziała i odwróciła się do wyjścia.
- Nie, poczekaj – rzucił i spojrzał za nią. – Zaraz wrócę i pójdziemy gdzieś indziej – dodał.
Dziewczyna odchyliła głowę do tyłu i założyła ręce na biodra. Nie rozumiała, po co Marcel tak koniecznie chciał z nią przebywać tego dnia. Ogólnie nie wiedziała, dlaczego akurat ona. Oprócz tego, że Elena jest jej sobowtórem, to chyba nie miał większego powodu, żeby z nią rozmawiać. Ale… przynajmniej jej problemy znikną. Mniej więcej wszystkie.
Gerard powiedział tylko, że pogada z nimi później i nie będzie to miła rozmowa, a potem na pewno ich ukarze w odpowiedni sposób. Katherine nie chciała nawet myśleć, co to za „odpowiedni sposób”, ale z pewnością nic przyjemnego.
- Możemy iść – uśmiechnął się do niej szeroko i przepuścił ją w drzwiach.
- Więc o czym tak bardzo chcesz porozmawiać? – zapytała, nie patrząc na niego.
- Znasz jednego z Pierwotnych? – odpowiedział pytaniem na pytanie i uniósł brwi.
- Czemu Ciebie to aż tak dziwi? – spytała, nie chcąc rozmawiać o Elijahy, czy kimkolwiek z ich posranej rodzinki.
- Widocznie za wiele o Tobie nie wiem, Katherine – odparł i podniósł kąciki ust wysoko w górę.
- Ja o Tobie też niewiele – mruknęła. – Wiem tylko, że jesteś wampirem, chyba jakimś ważnym, skoro tamci się Ciebie bali, no i masz więźnia-gotkę w kościele – wyliczała na palcach, po czym spojrzała na murzyna – zapomniałam o czymś?
Gerard roześmiał się i pokręcił głową rozbawiony. Jednak nie o tym chciał rozmawiać. Najwidoczniej Pierce miała wiele wspólnego z Pierwotnymi i to go bardziej zaciekawiło, niż jej życiorys.



Kol siedział na masce samochodu z założonymi rękami i obserwował poczynania Silasa oraz Elizabeth. Ta mała wiedźma zaczynała go irytować. Ogólnie wszystkie czarownice uważają się za jakieś lepsze przez te ich czary-mary. Jeremy najwidoczniej też miał ich wszystkich dość, bo trzymał się od nich z daleka. Mikaelson wywrócił oczami, słysząc ich rozmowę.
- Znasz moją… siostrę? – zapytała Liz niepewnie.
- Nie osobiście – odparł i spojrzał na dziewczynę. – Wiem tylko, że ma na imię Davina i mieszka w Nowym Orleanie. Dlatego tam pojechałem. Chciałem odszukać ją, a przy okazji zgarnąłbym Rebekę, dzięki czemu miałbym wszystko, aby zniszczyć drugą stronę – mówił – ale mam Ciebie i jego – wskazał palcem na Pierwotnego, który w tym momencie prychnął, i wzruszył ramionami.
Carter ucichła, pogrążając się we własnych myślach. Jak to było możliwe, że w ciągu jednego miesiąca odnalazła zaginioną rodzinę? A właściwie tylko jedną osobę, bo drugiej nie była pewna. Vanjah może i wyglądem trochę przypominała babcię Elizabeth, ale wątpiła, żeby była jakkolwiek z nią spokrewniona. Może taką właśnie miała nadzieję. A Davina? Skąd miała mieć pewność, że rzeczywiście jest jej siostrą, jak mówi Silas? W ogóle miała jakiekolwiek podstawy, aby mu ufać? Zresztą to i tak nieważne. Sama się o tym wkrótce przekona.
- Och! Przestańcie tak nudzić! – zawołał Kol i zeskoczył z samochodu, zwracając uwagę każdego z zebranych w tym lesie.
Jeszcze ognisko powinni zrobić i wystarczy na czarną mszę. Za dziewicę mógłby robić Silas. Mikaelson z chęcią popatrzyłby, jak płonie.
- Nie martw się, Kol – uśmiechnął się czarownik w jego kierunku – za niedługo nie będzie tak nudno – dodał z największym uśmiechem, jaki potrafił zrobić.
- Tak, szczególnie kiedy będziesz błagał o litość – odwarknął Pierwotny, wkładając w to mnóstwo jadu.
Silas nic na to nie odpowiedział, co tylko bardziej zdenerwowało Kola, który, mimo chęci zabicia go, postanowił trzymać dystans. Może i Kol miał swoją werwę, jednak blondyn niestety miał nad nim przewagę z tym swoim czarowaniem. Chyba musiał liczyć na swój fart.



Blondyn przemierzał kolejne ulice, chociaż wydawało mu się to totalnie idiotyczne, robił to dalej. Jak niby miałby znaleźć wampirzyce pozbawioną uczuć, która zapewne wcale nie chciała zostać odnaleziona. Jakoś dziwnie wierzył, że Klaus nie zabił matki Caroline, jednak nie miał pojęcia, kto to mógł być. Kto mógłby być na tyle nieczuły, żeby dla własnych celów kogoś uśmiercić? Co więcej – musiał to byś jakiś człowiek albo wampir znany Caroline, skoro został zaproszony do jej domu. Stefan odpuścił to bezsensowne rozmyślanie, kiedy doszedł do wniosku, że teraz nic nie wymyśli. Postanowił zająć się Bonnie.
- Dlaczego nie powiedziałaś nam, że jedziesz do Las Vegas? – zapytał wprost, a Bennett zwróciła ku niemu oczy.
Nie chciała o tym opowiadać, ale Stefan zasługiwał na prawdę.  Oni wszyscy na nią zasługiwali, a Bonnie tak po prostu im jej nie dała. Nastała między nimi chwila ciszy, którą dziewczyna postanowiła przerwać.
- Wykonywałam zaklęcie, dzięki któremu miałam przywrócić Jeremiego z powrotem, ale nie powiodło mi się – wyznała i spuściła wzrok na swoje buty.
- Co? Przecież byłaś na zakończeniu roku z nami – powiedział zdziwiony Salvatore.
- Byłam, bo zasłona nadal była opuszczona – wyjaśniła i westchnęła. – Potem powiedziałam Jeremiemu, żeby pisał od czasu do czasu smsy do was – mówiła dalej.
- Bonnie, tak mi przykro – powiedział, zauważając łzy w jej oczach i położył rękę na jej ramieniu.
Bennett pokiwała głową szybko i spojrzała na blondyna z uśmiechem.
- A jak się znalazłaś w Las Vegas? – spytał ponownie.
- To… Jeremy – odparła z niepewnością i kontynuowała, zanim Stefan ją wyprzedził – uparł się, że mnie przywróci i mi pomoże. Znalazł jakąś czarownicę, która mieszkała w Las Vegas, więc pojechaliśmy tam – skończyła.
- Więc… gdzie jest teraz Jeremy? – zapytał wampir, marszcząc brwi.
- Został w Las Vegas z Elizabeth – powiedziała, jakby sama zastanawiała się nad tymi słowami.
- A co z Kolem? – zadał kolejne pytanie, na co dziewczyna odchrząknęła i odwróciła wzrok. – Bonnie… - rzucił, kiedy widział, jak mulatka nie kwapi się żeby odpowiedzieć.
- Zdenerwowałam go, tak jakby i mnie… porwał – wymamrotała. – Nieważne, zapomnij – machnęła ręką, chcąc skończyć ten temat jak najszybciej. – Był tam też Silas – dopowiedziała po jakimś czasie ciszy między nimi.
- Wszystko w porządku? – zapytał nagle bardziej zmartwiony, niż przedtem. – Tak wiele przeżyłaś. Przepraszam, że nie byłem z Tobą i Ci nie pomogłem – powiedział.
- Nie przejmuj się – uśmiechnęła się blado do niego, a on odwzajemnił się jej tym samym. – Nie miałeś nawet pojęcia – niemalże wyszeptała i powróciła do oglądania chodnika.
Zatopiła się w swoich wspomnieniach, które wydawały jej się teraz takie odległe. W trakcie porwania poczuła się bardziej, jak na wycieczce z przyjaciółmi, aniżeli ze swoim wrogiem. Okej, bardzo dziwnej wycieczce z przyjaciółmi, ale nie było tak źle. Poznała Kola od innej strony. NIE! On jest zły. Zawsze będzie zły. Teraz najważniejsza była Caroline i przywrócenie jej emocji. Nie żaden Kol ani Silas. CAROLINE.



Blondynka poczuła ucisk na gardle i ból w plecach, jednak i tak uśmiechnęła się złośliwie, widząc wściekłą twarz Pierwotnego. Nie wierzyła, że Hayley aż tak zamąciła im w głowach! Chociaż… Pierwotni zawsze dadzą się omotać.
- Och – westchnęła, mimo braku powietrza – Elijah zakochał się w matce dziecka swojego brata. Jakie to smutne – mruknęła i roześmiała się ledwo.
- Zamknij się, Caroline – warknął najstarszy Mikaelson i poluźnił uścisk, dając Forbes dojść do słowa. – Co ty tutaj robisz?
- Czy to przez Ciebie Katherine poleciała do Marcela? – uniosła brwi z ironicznym uśmieszkiem, ignorując pytanie Elijahy. – Zdążyła mi się pochwalić. Ładnie im razem – przyznała radośnie, przez co Pierwotny puścił ją, mimo wszystko stojąc przy niej i mrużąc oczy.
- Katerina i Marcel? To niemożliwe – powiedział stanowczo, trzymając się swoich racji.
Jakoś nie chciał wierzyć, że Pierce poleciała do Marcela, chociaż było to możliwe. Do kogo innego mogłaby się udać, żeby zostać wampirem?
- Przestań ją tak nazywać, to staromodne – zmarszczyła nos i założyła ręce na biodra. – Najwidoczniej zaczęła gustować w czymś świeższym – rzuciła i po chwili dodała – bez obrazy.
- Dlaczego tutaj jesteś? – zapytał po raz kolejny, lekceważąc jej docinki.
Caroline ruszyła powoli, jednak została zatrzymana przez Elijahę, na co uniosła kąciki ust sarkastycznie.
- Więc… Hayley, może ty mu opowiesz – spojrzała na Marshall, która stała cicho przy ścianie tam, gdzie Forbes ją zostawiła. – Pikantne detale chyba spodobają się Klausowi – poruszyła brwiami. 
- Przejdź do rzeczy, Caroline – warknął Elijah, przez co mulatka nie mogła się wypowiedzieć.
- Cóż… zacznę od tego, że Hayley spała z moim byłym więcej razy niż ja sama – powiedziała i prychnęła rozbawiona. – Pamiętasz Tylera, Hay? – rzuciła w stronę wilkołaczycy. – Opowiedział mi o wszystkim. Mógł oszczędzić mi szczegółów – mruknęła z wyraźnym obrzydzeniem.
- Więc chcesz zemsty? – Hayley zmarszczyła czoło. – Bo Tyler zostawił Ciebie dla mnie? – pytała dalej, myśląc, że to może jakkolwiek zranić Caroline, jednak tamta tylko parsknęła śmiechem.
- Nie – mruknęła przez śmiech – po prostu mi się nudzi – wzruszyła ramionami i wyleciała z pokoju, wpadając na kogoś. – Klaus – rzuciła niezbyt zadowolona z jego obecności.
- Caroline – powiedział to nadzwyczaj spokojnie, więc było dobrze. – Hayley sprawiała problemy w Twoim perfekcyjnym związku? – zapytał ironicznie, nie oczekując wcale odpowiedzi. – A może to młody Lockwood? – powiedział, dodając jeszcze arogancki uśmiech.
- Jeśli nie chcesz znowu skończyć ze skręconym karkiem, lepiej zejdź mi z drogi – powiedziała uśmiechając się sztucznie, co odwzajemnił Mikaelson.
Z równie sztucznym, jednak on nie starał się aby właśnie tak wyglądał, uśmiechem ręką wskazał jej kierunek wyjścia. Kiedy Forbes ominęła go i była tyłem do niego, on podbiegł do niej i złapał Care za szyję od tyłu.

- Jak sobie życzysz, kochana – wyszeptał jadowicie do jej ucha i skręcił jej kark bez zawahania.



***

No to wakacje, ludzie! :D Mam nadzieję, że jesteście zadowoleni ze swoich ocen, a nawet jeśli nie to chociaż z tego, że właśnie rozpoczął się ten świetny okres, kiedy można robić wszystko co się chce... albo nie robić nic. :D Chciałabym Wam tego życzyć. Tego i jeszcze tego, żebyście byli cali i zdrowi, szczęśliwi, radośni. Żeby te wakacje były najlepszymi ze wszystkich, niepowtarzalnymi, unikalnymi, jednymi w swoim rodzaju. Niech będą czymś pięknym. Czymś, co będziecie wspominać całe życie i jeszcze dłużej. Niech ten czas będzie czasem, w którym zrealizujecie swoje marzenia, poznacie wspaniałych ludzi i zacieśnicie więzi ze starymi znajomymi. Jednym, a właściwie to dwoma słowami: UDANYCH WAKACJI! <3
Jako, że są wakacje, chciałam zrobić coś miłego (czy jakkolwiek to nazwać) i dodać kolejny rozdział w tygodniu. Niestety (a może stety?) akurat w pierwszym tygodniu wyjeżdżam, więc... rozdział chyba będzie w sobotę, jeśli nie to niedzielę. Z góry przepraszam, ale siły wyższe. :( Potem wam się odwdzięczę. :D
Został mi tylko jeden rozdział, może dwa, ale no cóż... straciłam kompletnie wenę. I to tak serio serio. Odkąd zaczęłam oglądać Teen Wolf... po prostu nie potrafię ubrać moje myśli w zdania. To straszne. Ale no co, postaram się. :D Myślę, że opowiadanie skończy się góra w sierpniu. Nie chcę tego przedłużać. :p Ale co ja tam mówię! Rozpisałam się, a to jeszcze szmat czasu! :D
Dziękuję za komentarze i przepraszam tych, u których zalegam z komentarzami. :( Znowu mam zaległości, o żal. :/ 
Tak czy srak. MIŁYCH WAKACJI. <3
love, love, love,
ArtisticSmile. <3

12 komentarzy:

  1. Wiesz co? Dobijasz mnie. Czy twoje rozdziały muszą być zawsze takie dobre? Przy tobie czuję się jak brzydkie kaczątko. Muszę przyznać, że nie lubię długich rozdziałów, ale twój blog jest wyjątkiem. Tym dłuższe tym lepsze, bo wtedy można wejsć w twój swiat na dobre. Ale wszystko co dobre kiedys się kończy i niestety musiałam skończyć czytać rozdział :(. Ostatnio zauważyłam też, że potrafisz tak zmieniac styl jak ja na pewno bym nie potrafiła. Raz piszesz jak Cassandra Clare, a drugim razem bardziej przypominasz mi Suzanne Collin czy Melisse De La Cruz. Mogę ci tylko złożyć gratulacje z powodu kolejnego swietnego rozdziału i życzyć miłych wakacji!
    http://klaus-mikaelson-opowiadanie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. NIENAWIDZĘ CAROLINE BEZ EMOCJI! Serio, tak mnie wkurza -,- Niektóre postacie są naprawdę fajne, kiedy są takie okrutne, no ale Care... Ona zawsze była taka miła, pomocna, pełna ciepła, dobroci i pewnie właśnie dlatego według mnie panna Forbes należy do nielicznego grona wampirów którzy n i g d y nie powinni pozbywać się swojego człowieczeństwa... :( No ale cóż, dzięki temu jest ciekawie ;)
    Nie mogę się doczekać aż rozwiąże się ten wątek o rytuale Silasa. Mam nadzieję, że Damon i Elena (zepewne z pomocą Vanjah) uratują Liz, Jera ale przede wszystkim Kola <3 W serialu lubiłam Silasa, ale w tym opowiadaniu jest strasznie wkurzający i liczę na to, że zostanie zabity ;D
    Ciekawi mnie, co Marcel chce robić z Katherine... Haha, aż mi się przypomniał wcześniejszy rozdział z tym 'bliższym poznaniem' i 'załatwieniem Kath relaksu' xD Z tego co widziałam w komach to nie tylko ja miałam skojarzenia ;d A tak poważnie mówiąc, to fajnie że zrobiłaś z nich takich współpracowników, ale błagam cię: nie twórz mi z nich pary!
    Szkoda mi Klausa :< On tak mocno kocha Care <3 <3 <3 A ona jest taka beznadziejna bez emocji... Ale może jednak nie wszystko jest stracone, bo chyba poczuła zazdrość kiedy dowiedziała się o dziecku Marshall i Hybrydy?... :) Uważam, że Elijah ma rację: Caroline potrzebuje Klausa. I mam jakieś takie dziwne przeczucie, że to właśnie on będzie tym, dzięki któremu ona odzyska swoje człowieczeństwo, a nie dzięki swoim przyjaciołom. To by było super jakby on jej tak pomógł, byłby przy niej i jak wszystko znowu byłoby w porządku to takiego big lof... ;D Nie wyobrażam sobie złego zakończenia dla Klaroline, w końcu oni są dla siebie stworzeni! <3 A tak btw. to wkurza mnie to, że Forbes tak pomiata wszystkimi, nawet Pierwotnymi. Może przez to skręcenie karku ogarnie się trochę i przestanie rzucać się do gardeł przynajmniej Klausowi, Elijahy i reszcie ich rodziny? Mam nadzieję. Tak w ogóle to wspominałam już, że nienawidzę Caroline bez emocji? ;D
    Stefan taki dobry przyjaciel :) No i Bonnie myśląca o tym, że Kol wcale nie jest taki okropny... KENNET! <3 Oby w przyszłych rozdziałach było więcej fragmentów poświęconych tej parze, uwielbiam ich razem <3
    Dzięki, tobie też życzę udanych wakacji no i weny, skoro ci jej brakuje, bo szkoda by było żeby takie świetne opowiadanie zostało przerwane! ;* I żeby wyjazd ci się udał c;
    Pozdrawiam, xx

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ! Liczę tylko, że w kolejnych rozdziałach pojawią się jakieś ciekawe sceny KLAROLINE i KENNET <3 Piszesz bardzo, bardzo dobrze ! Jako, że ty też zaczynasz wakacje, więc Tobie chciałam, życzyć jak najwięcej przygód, spotkań z przyjaciółmi, wymarzonej pogody i poznania mnóstwa osób ! Oczywiście będę czekac na kolejne rozdziały. Ja też wyjeżdżam na festiwal w tym pierwszym tygodniu, więc przynajmniej nic mnie nie ominie :) powodzenia i udanych wakacji ! <3 :*
    Zuzka !
    xxx

    realitybeingadream.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3 Caroline bez uczuć... Z jednej strony chce żeby je włączyłą, ale z drugiej... jestem ciekawa jaka będzie bez nich... Jestemn rozdarta :o Haha XD Klaus jej skręcił kark! Jak on mógł! No, ale w sumie... to dobrze, że go skręcił. No, bo teraz (mam nadzieję) będzie próbował przywrócić jej człowieczeństwo... Jeśli już jesteśmy w temacie "Caroline bez uczuć" to dlaczego ona nie zabiła tej głupiej Hayley! No ej! To niesprawiedliwe! Elijah, bohater ją uratował! I Caroline dowiedziała się, że Klaus będzie ojcem! I coś w niej drgnęło! ONA GO KOCHA! Ja jestem tego pewna XD Dobra to teraz omówmy... Katherine i Marcel! Wspólnicy- okej, ale oby to nie była para! Jestem bardzo ciekawa co Marcel planuje z moją ukochana Kateriną... Bo tych jego słowach mam trochę skojarzeń XD I Elijah się dowiedział, że ona poszła do Marcela... Oj niedobrze, niedobrze... Wyczuwam kłótnię XD Umieram z ciekawości jak potoczy się rytuał Silasa! Dlaczego Liz mu pomaga! Mam nadzieję, że jednak zrozumie, że krzywdzi Jeremiego! Dobra to teraz... Elena i Damon pędzo na ratunek! Mam nadzieję, że ich uratują! A w szczególności Kola! Bo nie przeżyje bez Kennet <3 Kocham Bonnie i Kola <3 Mam nadzieję, ze w następnych rozdziałach będzie ich więcej <3 No i Bonnie uważa, że Kol wcale nie jest okropny, więc.... TO JEST MIŁOŚĆ <333 Haha XD Stefan jak zawqsze dobry przyjaciel... A tak btw. skąd Ty masz taki talent do pisania? Dziewczyno, jesteś świetna! Twój blog mnie tak bardzo zaintrygował... Nie tylko genialną fabułą, ale też cudownym stylem pisma! Mam do Ciebie małe pytanko:
    Kiedy wydajesz swoja ksiązkę? XD
    Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały <3
    Pozdrawiam, życze weny, udanych wakacji, pięknej pogody, miło spędzonego czasu, wakcyjnek miłosći XD, wspaniałych wspomnień i wszystkiego czego sobie zyczysz <3
    Caroline xx.
    PS Zapraszam na nowy rozdział :
    http://torn-klaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Kocham mściwego Klausa! Uwielbiam czytać Twojego blog. Dodaj nowy rozdział jak najszybciej. :D
    porywy-serca.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. No ślicznie! Kocham! Kocham! Piszesz niesamowicie! Oby tak dalej! ;-)
    Kolejny rozdział jak najszybciej!

    Zapraszam do siebie na trzeci rozdział:
    http://cala-przeszlosc-cala-przyszlosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziś pokrótce. Na prawdę nie mam weny do komentowania, ale komentarz się należy za kawał świetnej roboty.
    Na początek coś o stylu. Piszesz w niesamowicie ciekawy sposób, każdy rozdział zachwyca i zadaję sobie pytania:"do cholery co dalej?!" i właśnie to lubię najbardziej. Zaraz potem jest niemonotonna akcja, ukochani bohaterowie! Czego więcej można chcieć!
    Ostatnio znów włączyła mi się faza na Klausa, tego prawdziwego, okrutnego. Więc rozdział był dla mnie gratką. I wiesz... Shippuje Marcela i Katherine.
    Got Why?! Po prostu włączyła mi się taka lampka xd
    No i zapraszam na III u mnie, bo się pojawiło
    "[...] – Nieważne, bateria pada, zaraz do was dołączę, trzymajcie się – naciskając czerwoną słuchawkę, wsunął urządzenie do kieszeni i spojrzał na drogę. Coś błysnęło, coś naskoczyło na maskę. Coś potrącił! Nie coś, a raczej kogoś! Wydostając się z auta spojrzał na okrwawioną sylwetę i wstrzymał oddech…."
    http://darkness-of-the-soul.blogspot.com/
    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za opóźnienie.
    @YourLittleBoo1

    OdpowiedzUsuń
  8. Taak<3 Wszyscy kochamy te zaległości w komentarzach ;P No dobra, a teraz do rzeczy: rozdział (jak zawsze) prześwietny!! Taki dynamiczny:) Van 'staje na drodze' Elce i Damonowi... hmmm co z tego wyniknie? Hahaha no to mnie poważnie zaintrygowałaś xD A duet Kath i Marcela? hahaha ona mu dogryza, a on nic sobie z tego nie robi... no ale jak oboje mają własne interesy to co się dziwić? ;> Martwi mnie Kol... Biedaczek, oby jakoś się uratował/został uratowany, bo inaczej będzie smutno ;( ale grunt to optymizm, jak mówi Damon ;) No i ofc. Klaroline: Caroline bez emocji jest okropna, choć baaardzo mnie ucieszyło jak poszłą do Hayley pokazać, na co ją stać. I to może być dowód, że wcale te emocje nie są jej tak obce. Sprawa się trochę skomplikowała, bo tak jakby ma skręcony kark no i co będzie jak już zakłądajac że włączy uczucia i dotrze do niej, że Klaus będzie tatusiem? Omg już się nie mogę doczekać następnego rozdziału! :> Miłych wakacji, udanego wypoczynku, weny i słońca wgl najlepszego:) No i standardowo zapraszam do siebie:>
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Caroline bez uczuć, Klaus zły i myśliwy. Elena i Damon w nieciekawym położeniu. Kol w tarapatach. Akcja się kręci, czego chcieć więcej. Czekam na nn.
    Zapraszam do mnie po-prostu-tylko-ja.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam to opowiadanie. Podoba mi się taki zły Klaus :) Jednak czekam niecierpliwie aż Caroline odzyska uczucia. Nie cierpię jej kiedy jest taka obojętna. Pisz szybko, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału.
    Przepraszam za zaległości w komentowaniu, na pewno się poprawie.
    Zapraszam na nowy rozdział: sostaywithme.blogspot.com
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Krótko dzisiaj. A więc zacznę od tego, że... Dlaczego?! Włącz Caroline uczucia, noooo... Ale bardzo cieszę się, że Hayley dostała za swoje choć trochę. Elena/Damon/Vanjah...uuu trójkącik xd żartuję, ale jestem ciekawa co dalej. No i to co kocham czyli Kennett, więc skoro Bonnie uważa, że Kol nie jest taki zły to już musi coś być. (czytaj: TO EWIDENTNIE MIŁOŚĆ) Ale weź no... niech ten Silas zdechnie bo działa mi na nerwy. No i cały czas czekam na super plan ratunku Mikaelsona, bo jak nie uratujesz go to będę zmuszona zamówić płatnego zabójcę, hahahah. Ale nie mów mi, że Liz mu pomoże, bo znienawidzę ją jeszcze bardziej. W każdym razie życzę weny, szczęścia, pomysłów, upalnych dni, super wakacji i z niecierpliwością czekam na następny.
    Pozdrawiam Julia
    sistersofwolfs.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Klaus skręcił kark Caroline?! Jak on mógł! Jestem oburzona jego zachowaniem :P
    Ale ogółem rzecz biorąc, rozdział wyszedł FENOMENALNIE!
    Nie mogę się doczekać, kiedy Caroline w końcu odzyska uczucia.
    Co, jak co, ale Silias zaczyna być strasznie irytujący. Mam nadzieję, że Kol w końcu skopie mu ten zakochany w sobie tyłek -.-
    Pozdrawiam i życzę dużo weny :*

    P.S. Zapraszam do siebie na nowy rozdział ;)
    love-survives-everythign.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

DZIĘKI, ŻE JESTEŚCIE, ŁIII! :D